Tytoniowa blokada w Indiach

Walka z nałogiem. Hindusi nie mogą od dzisiaj palić w miejscach publicznych. Ale zakaz będzie trudno egzekwować, bo nałogowo pali wielu policjantów

Aktualizacja: 03.10.2008 02:55 Publikacja: 02.10.2008 17:05

Tanie skręty, tzw. bidi, cieszą się powodzeniem wśród rikszarzy

Tanie skręty, tzw. bidi, cieszą się powodzeniem wśród rikszarzy

Foto: AP

Nad Gangesem mieszka ponad 120 mln palaczy. Co roku na choroby związane z tytoniowym nałogiem umiera tam 900 tysięcy osób, za dwa lata ta liczba ma sięgnąć miliona. Wprowadzony wczoraj przez Ministerstwo Zdrowia zakaz obowiązuje m.in. w biurach, hotelach, bibliotekach i restauracjach, uniemożliwia też reklamowanie wyrobów tytoniowych. Ma chronić nie tylko aktywnych, ale przede wszystkim biernych palaczy.

Zwykły spacer ulicą oznacza w Indiach wdychanie kłębów dymu. Wydaje się, że palą wszyscy i wszędzie – sklepikarze podający owoce nie wyjmują papierosa z ust, tak samo sprzedawcy gazet, taksówkarze i urzędnicy na poczcie. Na progach restauracji zaciągają się tytoniem kelnerzy.

Nawet w odciętych od świata wioskach centrum życia stanowią małe stragany, na których na pewno można kupić dwie rzeczy – herbatę i papierosy. W miastach takie kioski stoją co kilkadziesiąt metrów, równie łatwo trafić na publiczną zapalniczkę, czyli kawałek grubego, nieustannie tlącego się sznura. Co chwila ktoś wyłania się z płynącego chodnikiem tłumu, przystaje, przytyka sznurek do papierosa i, wydmuchując dym na innych, z powrotem wtapia się w ludzką rzekę.

Strefy dla niepalących, nawet w modnych i ekskluzywnych lokalach, były dotąd rzadkością. W słynnym Indian Coffee House w Kalkucie, gdzie spotykają się intelektualne elity, ściany są pokryte warstwą tytoniowego smogu. Na wyższych uczelniach papieros wciąż stanowi symbol emancypacji, zwłaszcza dziewcząt, którym indyjska obyczajowość surowo zabrania korzystania z używek. Nie sposób też wyobrazić sobie rikszarza wypatrującego klientów bez małego tytoniowego skręta w dłoni. Właśnie rikszarze są najwierniejszymi konsumentami bidi – tanich papierosów zwijanych ręcznie w liście bananowca, bez filtra.

Kary za łamanie zakazu mają być surowe – grzywna wynosi 200 rupii (około 10 zł). Ta kwota może zapewnić kilkudniowe wyżywienie ubogiej rodzinie. Minister zdrowia Anbumani Ramadoss jest jednak zdeterminowany: – Chcemy, by palacze ograniczyli lub rzucili nałóg. Wszyscy niepalący mają prawo do pracy w atmosferze całkowicie wolnej od tytoniu.

Zakaz trudno będzie wprowadzić w życie nie tylko ze względu na skalę zjawiska, ale i na to, że policjanci musieliby zacząć od siebie. Wielu z nich pali na służbie. Po tym, jak w zeszłym roku palenia zabroniono w uniwersyteckich kampusach w Delhi, nie zmieniło się nic – studenci nadal zaciągają się na oczach niewzruszonych stróżów prawa. Gdy w 2005 r. wprowadzano zakaz pokazywania palących aktorów w kinie, największe sławy Bollywood zareagowały oburzeniem, zarzucając rządowi ograniczanie wolności artystycznej. Tymczasem przepis miał uderzyć w czuły punkt – w indyjskim kinie palą przede wszystkim twardziele i czarne charaktery, na których wzorują się młodzi.

Najnowszy zakaz spotkał się z dużym poparciem społecznym – pierwszy sondaż pokazał, że decyzję rządu akceptuje 92 procent badanych. Wśród nich są przedstawiciele rosnącej klasy średniej, którzy przywiązują coraz większą wagę do zdrowego trybu życia. Nad Gangesem popularność zyskują kluby fitness i ekologiczna żywność, a za mieszkania w dzielnicach pozbawionych smogu Hindusi chętnie płacą wysokie ceny.

Jednak skuteczne wdrożenie przepisów nastręcza w Indiach kłopotów. Mimo zakazów i kar kilkuletnie dzieci wciąż pracują lub są wydawane za mąż, a panny młode muszą płacić posag. Hindusi boją się też, że zakaz palenia stanie się dla policji kolejną okazją do wymuszeń. Łapówkarstwo to w Indiach najpowszechniejsze i najtrudniejsze do wytępienia zjawisko.

Nad Gangesem mieszka ponad 120 mln palaczy. Co roku na choroby związane z tytoniowym nałogiem umiera tam 900 tysięcy osób, za dwa lata ta liczba ma sięgnąć miliona. Wprowadzony wczoraj przez Ministerstwo Zdrowia zakaz obowiązuje m.in. w biurach, hotelach, bibliotekach i restauracjach, uniemożliwia też reklamowanie wyrobów tytoniowych. Ma chronić nie tylko aktywnych, ale przede wszystkim biernych palaczy.

Zwykły spacer ulicą oznacza w Indiach wdychanie kłębów dymu. Wydaje się, że palą wszyscy i wszędzie – sklepikarze podający owoce nie wyjmują papierosa z ust, tak samo sprzedawcy gazet, taksówkarze i urzędnicy na poczcie. Na progach restauracji zaciągają się tytoniem kelnerzy.

Pozostało 81% artykułu
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK