Premier Giuseppe Conte jako pierwszy w Europie zdecydował się na poddanie całego kraju kwarantannie. Od 9 marca Włosi mogą wyjść z domu tylko po leki i żywność. Kilka dni później wstrzymano także działalność wszystkich, poza strategicznymi, przedsiębiorstw. Te drastyczne restrykcje zaczynają przynosić rezultaty: wzrost liczby zarażonych każdego dnia słabnie (we wtorek był już niższy niż 5 tys.), a umarłych ustabilizowała się na poziomie 800–900 dziennie.
Ale to może się okazać czasowe zwycięstwo, jeśli rząd znów zezwoli na kontakty międzyludzkie. Dlatego w środę minister zdrowia Roberto Speranzo przedłużył przynajmniej do 13 kwietnia obecne zasady.
Praca na czarno
Dla południa kraju oznacza to jednak szczególnie poważne wyrzeczenia.
Środki ostrożności są co prawda i tu konieczne z sanitarnego punktu widzenia. Gdy w Lombardii epidemia rozwijała się z pełną prędkością, przewodniczący władz regionalnych Pugli Michele Emiliano apelował do mieszkańców swojego regionu, którzy wyjechali za pracą do Mediolanu czy Turynu, aby nie wracali do domu. Tak się jednak nie stało. W Pugli jest już dziś blisko 2 tys. zakażonych koronawirusem, podobnie jak na Sycylii i w Kampanii (w Kalabrii wskaźnik ten jest dwa razy niższy).