Zgodnie z przyjętą ustawą zamężna szyitka ma być „posłuszna mężowi, gotowa do stosunków seksualnych i nie może opuszczać domu bez zgody męża”. O ile mąż nie podróżuje, ma prawo do uprawiania ze swą żoną seksu przynajmniej co cztery dni. W specyficzny sposób jest też chroniona kobieta: mąż musi z nią uprawiać seks co najmniej raz na cztery miesiące. W razie rozwodu to mężczyzna przejmuje opiekę nad dziećmi.
Te przepisy zostały pośpiesznie przyjęte przez afgański parlament w lutym. – Nie przypominam sobie ani debaty, ani głosowania – powiedziała deputowana Safia Sidiqi, wskazując, że liczący 263 strony dokument wymagałby długotrwałych prac. Zdaniem komentatorów Karzaj chciał dzięki nowemu prawu pozyskać twardogłowych szyitów. Szyici stanowią zaledwie 15 proc. afgańskiego społeczeństwa i dlatego domagali się specjalnych praw, innych niż dla sunnitów stanowiących większość społeczeństwa. Tymczasem Hamid Karzaj chce ich poparcia w nadchodzących wyborach prezydenckich.Ustawa nie została jeszcze opublikowana, ale jej treść dotarła do przedstawicielstwa ONZ i dzięki temu – do rządów państw członkowskich. I wywołała gwałtowną reakcję.
– Jesteśmy bardzo zaniepokojeni – mówił rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Robert Wood. Prezydent Barack Obama był o wiele bardziej stanowczy. – Ta ustawa jest odrażająca – stwierdził. Amerykańskie media alarmują: Amerykanki walczyły i ginęły w Afganistanie po to, by dać Afgańczykom prawo do pełnego podporządkowania sobie kobiet. Używa się nawet określenia „zalegalizowany gwałt”.
Podobnie ostro wypowiedział się premier Kanady Stephen Harper. Zapowiedział wprost, że jeśli nowe przepisy nie zostaną wycofane, znacznie zmniejszy się zaangażowanie NATO w Afganistanie. Do Kabulu docierają kolejne protesty.
Tymczasem nie jest jasne, co tak naprawdę dzieje się z ustawą. Karzaj mówił dziennikarzom, że polecił wycofanie jej z parlamentu – tymczasem inne źródła podały, że nie tylko została uchwalona, ale i podpisana przez prezydenta. Być może zniknie w tak samo zagadkowy sposób, jak się pojawiła.