Tylko w Indiach co roku umiera 2 miliony dzieci poniżej piątego roku życia. Najczęściej z powodu zapalenia płuc, biegunki i malarii. Ale też z powodu zwykłych infekcji, których nikt nie leczy, bo nie ma na to pieniędzy. „Aż 28 procent dzieci umiera, bo żyje w złych warunkach sanitarnych i nie ma dostępu do wody pitnej” – alarmuje organizacja Save the Children, która wczoraj w 40 krajach świata rozpoczęła największą kampanię w swojej 90-letniej historii.
Jej cel jest jeden: uświadomić światu, że dzieci w Indiach, Pakistanie, Kenii i innych krajach nie muszą umierać. I że pomoc dla nich wcale nie jest tak kosztowna, jak się wydaje. – Miliony dzieci umiera bezsensownie, podczas gdy ich życie mogłyby uratować proste zabiegi, inwestycje w system opieki zdrowotnej czy poprawa warunków sanitarnych – mówi „Rz” Martin Dawes z oddziału UNICEF w Afryce. Dodaje, że tylko malaria zabija w Afryce 3 tysiące dzieci dziennie. – By je ratować, trzeba zacząć od najprostszych rzeczy – zapewnienia dostępu do czystej wody – mówi.
[wyimek]Woda pitna i lepsze warunki sanitarne – to podstawa, by dzieci nie umierały na zapalenie płuc[/wyimek]
Jak wynika z sondażu przeprowadzonego w bogatych, zachodnich krajach, blisko 50 procent respondentów jest przekonanych, że na pomoc dzieciom Trzeciego Świata potrzeba co najmniej 400 miliardów dolarów.
Tymczasem nic bardziej mylnego. – Kiedy ludzie zrozumieją, jak łatwo uniknąć tak niepotrzebnej śmierci, będą w szoku – mówiła sekretarz generalna Save the Children Charlotte Petri Gomitzka. Według organizacji ta kwota jest dziesięć razy niższa i wynosi 40 miliardów dolarów.