Zmiana decyzji urzędników to efekt publikacji "Rz" i decyzji wojewody małopolskiego, do którego odwołali się Kraśniccy. Wojewoda nakazał zameldować Kraśnickich w mieszkaniu socjalnym. - Gmina Kęty nie odwołał się od tej decyzji co spowodowało jej uprawomocnienie się - tłumaczy Michał Gruszecki, rzecznik burmistrza Kęt. We wrześniu 2008 r. Marek Kraśnicki z Kęt wygrał w "Milionerach" w TVN ćwierć miliona złotych. Pierwszy o pieniądze upomniał się komornik, potem fiskus. Z 250 tys. zł, Kraśniccy otrzymali już tylko 155 tys. zł.
Od 2003 r. żyją w bloku socjalnym. Zostali eksmitowani za długi. Żona pana Marka jest chora na epilepsję, on sam był przez ponad rok bezrobotny (ma ciężką postać astmy). Po wygranej, urzędnicy zaczęli naciskać Kraśnickich by się wyprowadzili z socjalu przy ul. Kościuszki w centrum Kęt, bo zajmują go nielegalnie. To jeden 28-metrowy pokój przedzielony meblościanką (Kraśniccy mają dwie córki) . W styczniu ubiegłego roku pan Marek stracił pracę kierowcy rozwożącego wędliny. Nie ma jej do dziś, m.in. dlatego, że Kraśnicki nie ma stałego zameldowania.
W 2000 r. - z powodu niepłacenia czynszu stracili mieszkanie w bloku zakładowym, gmina wykwaterowała ich więc do bloku socjalnego przy Kościuszki, ale i tam popadli w długi. W listopadzie 2005 r. zapadł przed sądem w Oświęcimiu drugi wyrok eksmisyjny, tym razem z mieszkania socjalnego. Sąd nakazał Kraśnickim "opróżnić lokal". Ale nie mieli gdzie iść, więc zostali.
Wygrana w "Milionerach" paradoksalnie skomplikowała ich życie. W listopadzie 2008 r. złożyli wniosek o przyznanie im prawa do lokalu socjalnego i zameldowanie w nim. Ale urzędnicy odmówili. "Z uwagi na obecną sytuację materialną nie spełniacie Państwo kryteriów ubiegania się o lokal socjalny, a taki status ma lokal, który zajmujecie bez tytułu prawnego. (...) "Dlatego też oczekujemy, że w oparciu o posiadane środki zabezpieczycie sobie lokal mieszkalny" - pisze Anna Gacek-Bilczewska, zastępca burmistrza Kęt. Pani burmistrz uznaje za niezrozumiały fakt, że nie mogą sobie kupić za wygraną choćby kawalerki, a chcą socjalny bez wygód.
"Dostaliśmy od losu szansę, aby wyjść w życiu na prostą. Wszelkie zobowiązania wobec komornika zostały uregulowane. Na kupno mieszkania na wolnym rynku nas nie stać, wydać wszystkie pieniądze to nie problem. Należy jednak myśleć na przyszłość mając w pamięci kłopoty, które mieliśmy" - piszą w lutym ubiegłego roku do urzędu. Pan Marek jest od miesiąca bez pracy. Urząd jest niewzruszony. Gacek-Bilczewska odmawia, powołując się na wyrok eksmisyjny z 2005 r., bez prawa do lokalu. Nie odnosi się do spłaconych długów, które były podstawą tej eksmisji.