– Ponad 60 proc. sprzedawców wciąż nie możemy przekonać do sprawdzania wieku młodych klientów – ubolewa Michał Pełczyński z Programu STOP18, który bada zjawisko dostępu nieletnich do wyrobów tytoniowych i namawia do ich odpowiedzialnej sprzedaży. By sprawdzić, czy ekspedienci pytają młodocianych o dowód, do czego zobowiązują ich przepisy, wysyła do sklepów ankieterów wyglądających na niepełnoletnich.
W ujawnionym wczoraj badaniu ankieterzy odwiedzili ok. 2,5 tys. sklepów w 47 miastach. Papierosy chciało im sprzedać 63 proc. handlowców. 72 proc. łamiących prawo to kioski.
– Młody organizm łatwiej się uzależnia. Już 20-latkowie nie mogą rzucić nałogu – mówi „Rz” Mateusz Hędzelek, psycholog uzależnień.
Na czarną listę STOP18 przekazaną straży miejskiej trafiło blisko 2 tys. sklepów. – Mogą spodziewać się kontroli – zapowiedział Bartłomiej Zieliński z Krajowej Rady Komendantów Straży Miejskich i Gminnych. Ale 500-złotowy mandat, jaki grozi za sprzedaż nieletnim tytoniu, można nałożyć tylko, gdy przyłapie się sprzedawcę na gorącym uczynku.
Uczniowie potwierdzają, że bez trudu znajdują sklep, w którym mogą kupić alkohol czy papierosy. – Znamy sprzedawców, którzy nie robią problemów. Trudniej jest w wakacje. Wtedy sprawdzają dowody, bo jest wiele inspekcji – mówi „Rz” Bartek, gimnazjalista z Mazowsza.