Romowie: rządowy program za wolno zmienia naszą sytuację

Czy miliony na ich integrację wydaje się z sensem? Sami mają wątpliwości

Publikacja: 07.09.2010 21:54

Ewelina Andrasz z Głogowa jest nauczycielką, która dba o edukację romskich dzieci. Starszym pomaga z

Ewelina Andrasz z Głogowa jest nauczycielką, która dba o edukację romskich dzieci. Starszym pomaga znaleźć pracę

Foto: Fotorzepa, BS Bartek Sadowski

Przedstawiciele społeczności romskiej obawiają się, że głośna sprawa deportacji Romów z Francji może mieć wpływ na nastawienie Polaków do Romów. Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, zaapelował do premiera Donalda Tuska, by potępił działania władz Francji.

Sprawę deportacji wyjaśnia Komisja Europejska. Rząd francuski tłumaczy, że Romów nie zostawia bez pomocy. Otrzymują po kilkaset euro.

– Problem Romów jest na całym świecie jednakowy. Niby są pieniądze dla nich, ale nie są wydawane tak, jak tego potrzebują – ocenia Anna Markowska, prezes Fundacji Bahtałe Roma. – Warto tę społeczność podnieść, bo jeśli się tego nie zrobi, ciągle będzie to bomba z opóźnionym zapłonem.

Markowska dodaje, że sami Romowie czują, iż ich życie musi się zmienić. – Są przerażeni, że nie poradzą sobie, bo rzeczywistość jest coraz trudniejsza. Handel okrężny, którym się trudnili, nie zdaje już egzaminu. Wszędzie są markety, ceny są coraz niższe. Sami czują, że muszą się zmienić – podkreśla. Tylko jak to zrobić?

[srodtytul]Tipsy i wózki widłowe [/srodtytul]

Ewa Pawłowska zna społeczność romską od lat. Wyszła za Roma. Gdy brała ślub, w kościele szeptali, że Cyganka za Polaka wychodzi, bo ona ma czarne włosy i oczy, a jej mąż jest blondynem. Romowie z warszawskiej Pragi-Południe przychodzą do niej, gdy trzeba przeczytać list, wypełnić wniosek o zasiłek czy zapisać się do lekarza.

– Wiele osób nie umie czytać i pisać. Ostatnio 24-letnia dziewczyna poprosiła, bym ją nauczyła, bo wstydzi się, że nie umie. Prowadzę jej zeszyt z literkami, dodawaniem i odejmowaniem – opowiada Pawłowska.

Pani Ewa jest tzw. asystentką romską, pracuje w Ośrodku Pomocy Społecznej Praga-Południe w Warszawie przy programie "Odnajdziemy wspólne drogi – południowopraski program integracji społeczno-zawodowej Romów". Jej rolą jest być łącznikiem między społecznością romską i polską, a jednym z zadań – pomaganie Romom w znalezieniu pracy. – Romkom bez wykształcenia trudno się gdzieś zatrudnić, bo jak jest sprzątanie, to z toaletami, a w naszej społeczności kobiety nie mogą dotykać toalet w cudzych mieszkaniach, bo byłyby nieczyste i wykluczyłoby to je ze społeczności – mówi Ewa Pawłowska.

W Polsce mieszka ok. 20 – 30 tys. Romów. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji podaje, że są oni jedyną mniejszością etniczną, której warunki życia tak bardzo się różnią od reszty społeczeństwa. Powszechne wśród nich są: analfabetyzm, ubóstwo, bezrobocie, przewlekłe choroby.

Rząd na podstawie przyjętego w 2003 r. "Programu na rzecz społeczności romskiej w Polsce na lata 2004 – 2013" co roku przeznacza 10 mln zł na: edukację Romów, zmniejszenie bezrobocia, poprawę sytuacji zdrowotnej, ale też upowszechnianie wiedzy o kulturze i społeczności romskiej wśród Polaków.

Rządowy program wspierają pieniądze z UE – 18,7 mln euro z Europejskiego Funduszu Społecznego na "Projekty na rzecz społeczności romskiej". Mają być wydane latach 2007 – 2013 (Polska dokłada 3,3 mln euro).

Obecnie niemal w każdym regionie kraju trwa bądź właśnie zakończył się jakiś kurs dla Romów: bukieciarstwa, stylizacji paznokci, obsługi wózków widłowych, komputerowy, prawa jazdy... Pieniądze są też na świetlice i przedszkola integracyjne, festiwale, publikacje, warsztaty dla pracowników socjalnych.

Tyle że przedstawiciele społeczności romskiej twierdzą, iż sytuacja Romów w Polsce zmienia się zbyt wolno, a część unijnych pieniędzy marnuje się na nieprzydatne szkolenia.

[srodtytul]Skutki uboczne [/srodtytul]

– Rządowy program ma niwelować różnice między społecznością romską a polską. Do tej pory tego nie osiągnięto, a program się niedługo skończy – alarmuje Joanna Talewicz-Kwiatkowska ze Stowarzyszenia Romów w Polsce.

Rząd twierdzi, że jest inaczej i sytuacja Romów się poprawia. – Rok 2009 był kolejnym, w którym nastąpił wzrost liczby remontów mieszkań romskich (do 548), przekazanych nowych mieszkań (36), a także inwestycji w infrastrukturę sanitarną (37 mieszkań podłączonych do mediów), co w zasadniczy sposób poprawiło warunki mieszkaniowe. Łącznie w ramach programu wyremontowano 2018 mieszkań, wybudowano lub zakupiono 87 nowych, a 320 podłączono do instalacji wodno-kanalizacyjnej – wylicza rzeczniczka MSWiA Małgorzata Woźniak.

Sami Romowie wskazują jednak na przykre skutki uboczne tej pomocy. – Gdy w społecznościach romskich remontuje się osady, a obok mieszkają inne ubogie osoby, to one myślą: "Opłaca się być Romem, bo przynajmniej dach mi wyremontują" – mówi Joanna Talewicz-Kwiatkowska. Dodaje, że ten sam problem jest w szkołach, gdzie romskim dzieciom dofinansowuje się wyprawki i wycieczki. Nauczyciele nie wiedzą, jak wytłumaczyć innym rodzicom, że nie mogą liczyć na wsparcie.

– To wzburza społeczność polską, a z drugiej strony sprawia, że roszczeniowość Romów rośnie – zauważa Krzysztof Popiela, pełnomocnik prezydenta Nowego Sącza ds. mniejszości romskiej.

Stowarzyszenie Romów w Polsce proponowało, by przy remontach zatrudniać bezrobotnych Romów. Pomysł nie przeszedł. – Sygnalizowaliśmy, że program powinien być elastyczny. Wskazywaliśmy na brak efektów na rynku pracy i potrzebę badania skutków społecznych programów, bo raporty międzynarodowe pokazują, że w Europie stosunki z Romami się pogarszają – twierdzi Talewicz-Kwiatkowska.

Sznurek za centymetr W Nowym Sączu latem 15 kobiet romskich w wieku od 20 do 45 lat skończyło za unijne pieniądze kurs kroju i szycia. Żadna nie znalazła pracy.

– Chciały się uczyć mimo wielu braków. Jedna pani w trakcie kursu przyznała, że nie umie liczyć, i bała się, jak weźmie centymetrem miarę. Pocieszyłem, że przecież ludzie nie od razu znali cyfry i sznurkiem też można odmierzyć, co potrzeba – opowiada Krzysztof Popiela. Przyznaje, że słabością unijnych projektów jest to, że nie tworzą miejsc pracy. – Człowiek dostaje glejt, że coś skończył, i na tym koniec. Nie chcę mówić, że na rynku pracy jest rasizm, ale pokutuje opinia, że Rom nic nie umie, a jeszcze coś ukradnie. Dlatego wymyśliłem, by kupić tym paniom maszyny do szycia. Jest szansa, że choć jedna, dwie będą zarabiać szyciem – twierdzi.

Pięć Romek, które w ramach unijnego programu "Odnajdziemy wspólne drogi", skończyły kurs stylizacji paznokci, dostały kuferki z kosmetykami. – Jedna z nich myśli o własnej działalności albo pracy w gabinecie kosmetycznym – mówi Agnieszka Awksentiuk z warszawskiego Ośrodka Pomocy Społecznej Praga-Południe. – Dziesięć osób po skończeniu kursu prawa jazdy ma szansę na pracę przy rozwożeniu pizzy albo jako kurierzy.

Związek Romów Polskich w Szczecinku (ZRP) zakładał, że przeszkolonym w ramach projektu "Innowacyjni Romowie na rynku pracy" asystentom zawodowo-socjalnym uda się znaleźć pracę dla około setki osób. – To było zbyt optymistyczne założenie – stwierdza Joanna Chojnacka, sekretarz ZRP. I podaje przykład z Nysy, gdzie asystentka znalazła Romowi pracę w jednej z firm sprzątających. – Rano samochód firmy zbierał brygadę. Rom czekał na ulicy. Auto zwolniło, ale się nie zatrzymało. Nie udowodnimy, że odjechali, bo zobaczyli, że to Rom. Powiedzą, że albo nie zauważyli, albo mieli kogoś innego na jego miejsce – mówi Chojnacka.

W Warszawie Romka nie dostała pracy szatniarki w szkole. – Gdy dyrektorka zobaczyła, że to Romka, to podziękowała i powiedziała, że miejsca nie ma – opowiada osoba, która pomagała szukać pracy, ale chce pozostać anonimowa.

Małgorzata Woźniak z MSWiA przyznaje, że z pracą jest trudno, ale zaznacza, że w ostatnim roku "zdecydowanie wzrosła liczba Romów objętych szkoleniami podnoszącymi i zmieniającymi kwalifikacje zawodowe". Resort podaje też, że w czasie trwania programu przeszkolono ponad 400 osób. Blisko 200 skorzystało z miejsc pracy subsydiowanej (rząd zwraca pracodawcy część kosztów). MSWiA nie mówi jednak, ilu osobom udało się utrzymać zatrudnienie. Chojnacka twierdzi, że kiedy dopłaty się kończą, Romowie często są zwalniani.

[srodtytul]Łatwy unijny kąsek [/srodtytul]

Anna Markowska z Fundacji Bahtałe Roma uważa, że pomoc dla Romów powinna się skupić na tworzeniu miejsc pracy, które sami utrzymają, a nie na kursach, które się szybko kończą. Można np. pomóc dwóm, trzem rodzinom prowadzić restaurację albo sklep ze starociami.

Na inny problem zwraca uwagę Talewicz-Kwiatkowska: – Unijne pieniądze w większości otrzymują organizacje nieromskie: różne stowarzyszenia, firmy szkoleniowe. Jedna z takich firm wysłała mi prośbę o pomoc w przekazaniu informacji o kursie dla Romów. Kryteriami wzięcia udziału była umiejętność czytania i pisania oraz ukończona szkoła podstawowa. Kurs zaś miał być z negocjacji w biznesie.

Jej zdaniem pieniądze dla Romów stały się łatwą zdobyczą dla firm wyspecjalizowanych w pisaniu unijnych projektów.

Rzeczniczka MSWiA zwraca uwagę, że większość umów w ramach unijnych projektów ma charakter wieloletni: – Za wcześnie więc, by mówić o ich trwałych rezultatach. Joanna Chojnacka z ZRP w Szczecinku mówi: – Potrzeba całych pokoleń, by zmienić mentalność i Romów, i Polaków. Kilkuletnie romskie dzieci nie mówią po polsku, bo nie chodzą do przedszkoli, a w domu mówi się w języku romani. Wciąż się zdarza, że 15-, 16-latki przerywają szkołę, pobierają się i zaczynają dorosłe życie.

[srodtytul]Zalety edukacji [/srodtytul]

Związek Romów Polskich stawia zatem na pokazywanie zalet edukacji. Każdy z asystentów zaangażowanych przy projekcie "Innowacyjni Romowie" sam studiuje albo ukończył studia. Tak jak 26-letnia Ewelina Andrasz z Głogowa, absolwentka zarządzania w administracji i pedagogiki. – Mam pod opieką 52 osoby. Razem piszemy CV, wypełniamy dokumenty. Znalazłam pracę dla czterech. Jeden chłopak skończył zawodówkę gastronomiczną i pracuje w pizzerii. Namawiam go na technikum zaoczne. Drugi – kurs spawacza, pracuje w budowlance. To już coś, bo w zeszłym roku nikomu nie udało się znaleźć zatrudnienia – opowiada.

Ewelina jest też nauczycielką wspomagającą edukację dzieci romskich. Jej podopieczna w tym roku zdała maturę. To druga po niej osoba z maturą wśród Romów w Głogowie.

MSWiA podaje, że 84 proc. dzieci romskich chodzi do szkoły. – Do niedawna wykształcenie nie było wartością w społeczności romskiej – wyjaśnia Joanna Talewicz-Kwiatkowska. – Osoba, która cieszy się autorytetem w ortodoksyjnych społecznościach, to nie ktoś z dyplomami, ale starszy z mądrością życiową. Edukacja szkolna nie była Romom potrzebna, bo tego, co jest ważne, uczyli się w domu: języka, zachowania, obyczajów.

Do dziś zdarza się, że rodzice i dziadkowie sami wypychają dzieci do placówki specjalnej, bo po niej łatwiej o rentę. – Mieliśmy przypadek, że dziadek starał się, by wnuczek nie poszedł do publicznej szkoły. Rodzina potrafiła przekonać kilkulatka, by przestał w przedszkolu czytać, malować – opowiada Agnieszka Awksentiuk.

– To właśnie wyuczona roszczeniowość. Zaradność polega tu na tym, by wiedzieć, jak pozyskać pieniądze z zasiłków, a nie, co zrobić, by być czynnym zawodowo, by samemu zapewnić byt rodzinie – komentuje Talewicz-Kwiatkowska. – Nadal remontujmy domy i myślmy, że zrobiliśmy coś dobrego. Za dziesięć lat te domy będą zniszczone, a w nich będą mieszkać wciąż bezrobotni Romowie.

[ramka][srodtytul]Nie tylko kotlarze i handlarze końmi [/srodtytul]

Romowie są jedną z czterech mniejszości etnicznych zamieszkujących Polskę (pozostałe to: Karaimi, Łemkowie i Tatarzy). Pierwsza o nich wzmianka pochodzi z Krakowa z 1401 r. Od XV w. m.in. od strony Niziny Węgierskiej przybywały do Polski grupy wędrujących Romów – ich potomkami są Romowie karpaccy (inaczej: Bergitka Roma). Od XVI w. zaczęli przybywać Romowie z Niemiec (Polska Roma), a w II połowie XIX w. z Siedmiogrodu i Wołoszczyzny Kełderasze (kotlarze) i Lowarowie (handlarze końmi). Podczas Narodowego Spisu Powszechnego w 2002 r. przynależ- ność do mniejszości romskiej zadeklarowało 12 731 obywateli polskich. Szacuje się, że obecnie w Polsce zamieszkuje 20 – 30 tys. Romów. Najwięcej w województwach małopolskim, dolnośląskim, mazowieckim, śląskim, wielkopolskim i łódzkim. Romowie w większości należą do Kościoła rzymskokatolickiego, ale są wśród nich wyznawcy prawosławia, zielonoświątkowcy i świadkowie Jehowy.

W czasach PRL wobec prowadzących wędrowniczy i koczowniczy tryb życia Romów przeprowadzono przymusową akcję osiedleńczą, która zakładała też przymusową asymilację (podobnie było w innych krajach komunistycznych). Romów zwykle osiedlano w zdegradowanych społecznie dzielnicach miast. [/ramka]

Przedstawiciele społeczności romskiej obawiają się, że głośna sprawa deportacji Romów z Francji może mieć wpływ na nastawienie Polaków do Romów. Roman Kwiatkowski, prezes Stowarzyszenia Romów w Polsce, zaapelował do premiera Donalda Tuska, by potępił działania władz Francji.

Sprawę deportacji wyjaśnia Komisja Europejska. Rząd francuski tłumaczy, że Romów nie zostawia bez pomocy. Otrzymują po kilkaset euro.

Pozostało 97% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie