Arystokraci i ich fundacje pomagają dzieciom i chorym

Kiedyś zakładali ochronki, szkoły i szpitale. Dziś działają w fundacjach. Polscy arystokraci nadal traktują filantropię jako powinność

Publikacja: 24.12.2010 01:05

Fundacja św. Jana Jerozolimskiego pomaga ubogim dzieciom i niepełnosprawnym. Na zdjęciu jasełka zorg

Fundacja św. Jana Jerozolimskiego pomaga ubogim dzieciom i niepełnosprawnym. Na zdjęciu jasełka zorganizowane w 2005 r. przez warszawski ratusz, w których wzięli udział m.in. jej podopieczni

Foto: Fotorzepa, Dariusz Golik Dariusz Golik

Joanna Radziwiłł, prezes Fundacji św. Jana Jerozolimskiego, deklaruje gotowość do daleko idących poświęceń: – Mogę rozmawiać na każdy temat: dzieci, dogoterapia, rodzina, społeczeństwo, religia, seksualność, finanse, fotografia, sztuka, podróże – mówi. Wszystko po to, by np. rozpropagować coroczną kwestę esemesową i dotrzeć do potencjalnych darczyńców.

Przed wojną księżna Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, zwana Daisy, wprawiała w osłupienie Niemców, śpiewając na organizowanych przez siebie balach charytatywnych. Dziś poświęcenie arystokracji dla filantropii nie maleje. Radziwiłłowie, Sapiehowie, Czartoryscy, Czetwertyńscy, Zamoyscy, Potoccy czy Krasińscy obok życia zawodowego działają charytatywnie. I w nowoczesnym świecie przeżywają rozdwojenie jaźni. Z jednej bowiem strony tradycja i dobry obyczaj nakazują, by filantropię uprawiać po cichu. Z drugiej – bez rozgłosu nie ma szansy na pozyskanie pieniędzy. Dawno minęły czasy, gdy wielkie rody dysponowały dobrami, z których mogły fundować kościoły, szkoły, szpitale. Kapitałem pozostało nazwisko.

[srodtytul]Mały człowiek hojnie odpłaca[/srodtytul]

Fundację św. Jana Jerozolimskiego założył w 1990 r. Polski Związek Kawalerów Maltańskich. Prezydentem jest Adam Zamoyski, prezesem Joanna Radziwiłł. A prócz tego wiele innych arystokratycznych nazwisk. Skoligaceni rodzinnie, związani towarzysko postawili sobie cel: wyrównywanie szans dzieci i młodzieży. Na warszawskiej Pradze otworzyli trzy świetlice: Dom Małego Stasia dla maluchów, dom św. Mikołaja dla dzieci w wieku 6 – 12 lat i Dom Pawła dla dorastającej młodzieży.

O początku swojej pracy charytatywnej Joanna Radziwiłł, z wykształcenia psycholog, mówi: – Mam coś z niewiernego Tomasza. Muszę włożyć rękę w ranę, by sprawdzić, że jestem potrzebna. Ponieważ chciałam mieć dzieci, a mam tylko troje, zaczęłam towarzyszyć dzieciom na warszawskiej Pradze.

Dzieci przychodzą tu pięć dni w tygodniu. Mogą się bawić, zjeść posiłek i odrobić lekcje. Przede wszystkim jednak odreagować emocjonalnie. – Nawet dorosły człowiek chce być kochany i szanowany. My to dajemy – mówi Radziwiłł. Dodaje, że ona sama i jej współpracownicy otrzymują znacznie więcej, bo mały człowiek hojnie odpłaca. Dla niego warto nawet opowiadać o diecie doktora Dukana.

Fundacja co roku organizuje pielgrzymkę niepełnosprawnych do Lourdes. Zaczęli to robić jeszcze Kawalerowie Maltańscy. Od dziesięciu lat przygotowuje je Zofia Bocheńska, sama matka siedmiorga dzieci. Zbieranie funduszy zaczyna w grudniu od bazaru u dominikanów, na który każdy związany z fundacją oddaje rzeczy na sprzedaż: obrazy, książki, ciasta. – Ja jestem panią od filcowania, robię ozdoby z filcu – z dumą mówi Bocheńska.

Wyjazd jednej niepełnosprawnej osoby to koszt 3 tys. zł. – Chcemy, żeby to był pobyt, który będą pamiętać całe życie – tłumaczy Bocheńska. W standardzie jest więc pobyt w Paryżu, przeloty i przejazdy, noclegi w dobrych hotelach. Organizatorom zależy na aktywizacji tych, którzy przez niepełnosprawność stracili ochotę do życia. Dlatego Bocheńską martwi system rekrutacji: – Na pielgrzymkę jadą ci, którzy się zgłoszą. My wolelibyśmy wyszukiwać tych, którzy sami nie przyjdą.

Zaletą wyjazdów jest familijna atmosfera i więzi, które pozostają z pielgrzymek. – Wszyscy się od siebie czegoś uczymy. Także dzieci organizatorki. Kiedyś na kolację zaprosiliśmy znajomego z pielgrzymki. Kiedy podjechał na wózku do stołu, nasze najmłodsze dziecko przesiadło się z krzesła na trzykołowy rowerek. Uznało, że taka jest teraz moda, by poruszać się na kółkach – śmieje się Bocheńska.

Joanna Maria Niemojewska z fundacji Ex Animo nie lubi skojarzeń z arystokracją. – Działalność charytatywna nie jest związana z pochodzeniem, ale z potrzebą serca i wychowaniem. Jest dla nas oczywiste, że trzeba ludziom pomagać – tłumaczy.

[srodtytul]Potrzeba serca[/srodtytul]

Księżna Maria Sapieha, zmarła w 2009 r. założycielka fundacji, prywatnie ciotka Joanny Niemojewskiej, także takich skojarzeń nie lubiła. Jeszcze mieszkając w Londynie, angażowała się w pomoc dla polskich szpitali, współdziałała w przesyłaniu im sprzętu medycznego. W ten sposób poznała doktor Danutę Perek, onkolog dziecięcą, która wówczas kierowała oddziałem onkologii w warszawskim Instytucie Matki i Dziecka.

Po powrocie z emigracji Maria Sapieha miała okazję się przekonać, w jakich warunkach są leczone w Polsce dzieci z chorobą nowotworową. Postanowiła im pomóc. Wraz z doktor Perek w 1994 r. założyły fundację Ex Animo. „Każdy z nas może pomóc uratować dziecko od śmierci, ulżyć w bólu i dać nadzieję. To też jest potrzeba naszego serca” – mówiła.

Nie udało się zbudować specjalistycznego oddziału onkologicznego przy Instytucie Matki i Dziecka w Warszawie, kiedy jednak prof. Perek przeniosła się do Centrum Zdrowia Dziecka w Międzylesiu, fundacja Ex Animo zaczęła wspierać tam klinikę onkologii. Przeprowadziła kapitalny remont, kupiła specjalistyczny sprzęt medyczny niezbędny w leczeniu nowotworów, łóżka przeznaczone dla dzieci obłożnie chorych.

Fundacja pokrywa też część bieżących wydatków kliniki: od zakupu portów, czyli urządzeń, które pozwalają na ograniczenie wkłuć podczas leczenia chemioterapią, po wyposażenie świetlicy. Pokrywa także koszty eksploatacji pokoi hotelowych, z których korzystają rodzice małych pacjentów podczas wielomiesięcznego leczenia.

– Pieniądze, którymi dysponujemy, pochodzą z darowizn i przekazywanego na rzecz naszej fundacji jednego procentu podatków. Poza tym od dziesięciu lat we współpracy z ambasadami działającymi na terenie Polski organizujemy bal charytatywny w hotelu Sheraton – mówi Joanna Niemojewska. W fundacji zatrudniona jest jedna osoba. Pozostałych 20 działa charytatywnie, tak jak pani prezes, która pracuje zawodowo, a fundacji poświęca czas wolny.

[srodtytul]Od Czartoryskiej to nie spam[/srodtytul]

Jadwiga Czartoryska ma łatwiej, działalnością charytatywną zajmuje się zawodowo. Od ponad dwóch lat jest prezesem fundacji Orange, która została powołana specjalnie do działań społecznych firm telekomunikacyjnych. Zatrudnia 12 osób i ma znaczących fundatorów – TP SA i PTK Centertel. Nie musi się więc martwić o pieniądze.

Czartoryska nie ukrywa – dobroczynność należy do rodzinnych tradycji. Czynili tak jej przodkowie Stadniccy i Czartoryscy. Podkreśla, że praca w fundacji ma konkretny wymiar społeczny. – Tu widzi się, jak strasznie skomplikowane potrafi być ludzkie życie. Jaki ogrom pracy muszą czasem wykonać ludzie, by funkcjonować tak zwyczajnie jak inni – opowiada.

Jeśli fundacja na dziecięcych oddziałach szpitali rozdaje bezpłatne karty telefoniczne w ramach akcji „Telefon do mamy”, to wiadomo, że korzystać z nich będą głównie dzieci samotne i oddalone od rodzin. Jeśli szkoli w posługiwaniu się komputerem nauczycieli – a jednocześnie TP SA udziela szkołom rabatów na dostęp do Internetu – to w tym celu, by łatwiej było korzystać z dostępu do sieci na zajęciach z dziećmi. Fundacja wspomaga też banki żywności i prowadzi rehabilitację małych pacjentów z wadą słuchu. Dba nie tylko o ciało, lecz również o ducha podopiecznych. Maluje w radosne kolory szpitalne sale, tworząc Bajkowe Kąciki.

Czartoryska, z wykształcenia socjolog, wykorzystuje doświadczenie, które zdobywała we Francji w firmach badających rynek, a potem w Polsce – podczas tworzenia pierwszych planów rozwoju regionalnego. W fundacji też ciągle trzeba tworzyć coś od nowa i dobrze znać potrzeby tych, którym się pomaga. – Skupiamy się na dzieciach i młodzieży. Chcemy w nich rozbudzać ochotę na zdobywanie wiedzy – mówi.

Czy arystokratyczne nazwisko pomaga? – Na pewno nie przeszkadza. Na szczęście wzbudza sympatię i życzliwość, a nie niechęć – przyznaje. Łatwiej dotrzeć do mediów z informacjami o nowych inicjatywach fundacji. A poza wszystkim, kiedy w skrzynce e-mailowej pojawia się list, którego nadawcą jest „Czartoryska”, apel o wsparcie trudno potraktować jako zwykły spam i wyrzucić do kosza.

[ramka]Więcej o fundacji św. Jana Jerozolimskiego

[i][link=http://www.fundacjaswjana.home.pl]www.fundacjaswjana.home.pl[/i][/link][/ramka]

Joanna Radziwiłł, prezes Fundacji św. Jana Jerozolimskiego, deklaruje gotowość do daleko idących poświęceń: – Mogę rozmawiać na każdy temat: dzieci, dogoterapia, rodzina, społeczeństwo, religia, seksualność, finanse, fotografia, sztuka, podróże – mówi. Wszystko po to, by np. rozpropagować coroczną kwestę esemesową i dotrzeć do potencjalnych darczyńców.

Przed wojną księżna Maria Teresa Oliwia Hochberg von Pless, zwana Daisy, wprawiała w osłupienie Niemców, śpiewając na organizowanych przez siebie balach charytatywnych. Dziś poświęcenie arystokracji dla filantropii nie maleje. Radziwiłłowie, Sapiehowie, Czartoryscy, Czetwertyńscy, Zamoyscy, Potoccy czy Krasińscy obok życia zawodowego działają charytatywnie. I w nowoczesnym świecie przeżywają rozdwojenie jaźni. Z jednej bowiem strony tradycja i dobry obyczaj nakazują, by filantropię uprawiać po cichu. Z drugiej – bez rozgłosu nie ma szansy na pozyskanie pieniędzy. Dawno minęły czasy, gdy wielkie rody dysponowały dobrami, z których mogły fundować kościoły, szkoły, szpitale. Kapitałem pozostało nazwisko.

Pozostało 88% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni