Aptekarze grożą buntem

Farmaceuci grożą, że od nowego roku nie będą sprzedawać refundowanych leków. Wszystko przez nowe przepisy

Publikacja: 05.09.2011 02:43

Nowe rozporządzenie przewiduje, że Narodowy Fundusz Zdrowia będzie mógł nakładać na aptekarzy kary

Nowe rozporządzenie przewiduje, że Narodowy Fundusz Zdrowia będzie mógł nakładać na aptekarzy kary

Foto: Fotorzepa, Sławomir Mielnik

Od przyszłego roku leki refundowane będzie można kupić tylko w aptece, która podpisała umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia – tak mówi ustawa refundacyjna, która weszła w życie w lipcu.

Ministerstwo Zdrowia chce w ten sposób zagwarantować, że leki refundowane będą sprzedawane po „urzędowych cenach zbytu", czyli bez zniżek i promocji (tak, by pacjenci w każdej aptece mieli równy dostęp do leków).

Ale gdy resort opublikował projekt rozporządzenia określający, jak te umowy mają wyglądać, aptekarze zaczęli się buntować.

Boją się bankructwa

W projekcie zapisano, że NFZ może nałożyć na aptekę karę sięgającą 5 – 10 proc. kwoty refundacji. W praktyce – od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Takie kary przewidziano np. za to, że apteka sprzedała lek na podstawie źle wypełnionej recepty.

Teraz w takiej sytuacji NFZ nie wypłaca kwoty refundowanej przez państwo (i to się nie zmieni), ale nie nakłada dodatkowych kar.

„Będziemy wszystkimi sposobami walczyć, by rozporządzenie w takim kształcie nie weszło w życie" – pisze Grzegorz Kucharewicz, szef samorządu aptekarzy, w liście do swoich kolegów. I dodaje, że jeśli jednak do tego dojdzie, zwróci się z apelem do prowadzących apteki, by nie podpisywali umów z NFZ.

Gdyby tak się stało, pacjenci nie mogliby kupować leków refundowanych.

– Zagrożenie, że pacjenci stracą do nich dostęp, jest poważne, bo determinacja aptekarzy jest bardzo duża – ocenia Eugeniusz Jarosik, rzecznik Naczelnej Izby Aptekarskiej. – Jeśli aptekarze zgodzą się podpisać umowy w takim kształcie, jak proponuje Ministerstwo Zdrowia, każda nieprzychylna dla nich decyzja urzędnika może skończyć się drakońskimi karami i bankructwem apteki.

Jednak rzecznik Ministerstwa Zdrowia uważa, że zagrożenia dla pacjentów nie ma. – Nie boimy się takiego scenariusza – zapewnia Piotr Olechno. – Dopłaty państwa do leków refundowanych to istotna pozycja w budżecie każdej apteki. Żaden podmiot gospodarczy nie zadecyduje, by z niej zrezygnować.

Leki refundowane to nawet 50 proc. wszystkich medykamentów sprzedawanych w aptekach.

Bo recepta była za długa

Aptekarze nie mają też zaufania do kontrolujących ich urzędników NFZ.

– Są sytuacje, kiedy kwestionowali recepty, które były o kilka milimetrów za długie lub na których lekarz napisał W-wa zamiast Warszawa – opowiada Jarosik. – Mimo że właściwe leki były wydane choremu, który ich potrzebował i miał prawo do refundacji jako osoba ubezpieczona.

A od nowego roku fundusz będzie mógł nałożyć karę także za to, że apteka bez uzasadnienia nie zrealizowała recepty. – Błędne koło – oceniają farmaceuci.

Właściciel apteki w Warszawie podkreśla: – Już teraz każda kontrola funduszu kończy się stratą kilku tysięcy złotych, nawet w najstaranniej prowadzonej aptece. Po prostu nie wszystko da się przewidzieć, a trudno odsyłać starszego, chorego człowieka za każdym razem, gdy lekarz popełni nawet drobny błąd na recepcie.

Farmaceuci uważają też, że skoro mają podpisywać umowy z Narodowym Funduszem Zdrowia, to i on powinien płacić kary, jeśli podejmie wobec nich niewłaściwe decyzje. Proponują stawkę 20 tys. zł.

„Podstawową zasadą prawa cywilnego jest równorzędność stron. Zaproponowana przez minister zdrowia asymetria obowiązków nie może być zaakceptowana" – napisał Kucharewicz do minister zdrowia. Jego zdaniem dostęp do refundowanych leków to konstytucyjne uprawnienie pacjentów, a nie sprawa umowy między apteką a funduszem.

– Umowy z aptekami NFZ na pewno będzie podpisywać, bo tak jest zapisane w ustawie refundacyjnej – mówi rzecznik ministerstwa. I zaznacza: – To, jaki kształt będzie miała ta umowa, jest jeszcze przedmiotem analiz.

– NFZ ma czas do stycznia, by podpisać umowy z 14 tys. aptek. A na razie nie ma żadnych przepisów regulujących kształt umów – dziwi się Jarosik.

Ile wydajemy na leki

NFZ na dopłaty do leków refundowanych przeznacza ponad 8,6 mld zł rocznie. Ok. 4,1 mld zł wydają na nie pacjenci z własnej kieszeni. Więcej przeznaczają na nierefundowane – rocznie ok. 5 mld zł i medykamenty bez recepty – ponad 9 mld. Eksperci zauważają, że leki są w Polsce stosunkowo tanie, ale dopłaty pacjentów do farmaceutyków refundowanych – jedne z najwyższych w Europie.

—syl

Od przyszłego roku leki refundowane będzie można kupić tylko w aptece, która podpisała umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia – tak mówi ustawa refundacyjna, która weszła w życie w lipcu.

Ministerstwo Zdrowia chce w ten sposób zagwarantować, że leki refundowane będą sprzedawane po „urzędowych cenach zbytu", czyli bez zniżek i promocji (tak, by pacjenci w każdej aptece mieli równy dostęp do leków).

Pozostało 90% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie