Od przyszłego roku leki refundowane będzie można kupić tylko w aptece, która podpisała umowę z Narodowym Funduszem Zdrowia – tak mówi ustawa refundacyjna, która weszła w życie w lipcu.
Ministerstwo Zdrowia chce w ten sposób zagwarantować, że leki refundowane będą sprzedawane po „urzędowych cenach zbytu", czyli bez zniżek i promocji (tak, by pacjenci w każdej aptece mieli równy dostęp do leków).
Ale gdy resort opublikował projekt rozporządzenia określający, jak te umowy mają wyglądać, aptekarze zaczęli się buntować.
Boją się bankructwa
W projekcie zapisano, że NFZ może nałożyć na aptekę karę sięgającą 5 – 10 proc. kwoty refundacji. W praktyce – od kilku do kilkudziesięciu tysięcy złotych.
Takie kary przewidziano np. za to, że apteka sprzedała lek na podstawie źle wypełnionej recepty.