Drzewo zasadzone w urnie, prochy zatopione w diamentach, profile na serwisach społecznościowych, które dodają wpisy nawet po naszej śmierci, to tylko niektóre ze współczesnych sposobów na zapewnienie sobie nieśmiertelności. Czy to dobre sposoby? Ale czy są to sposoby na wieczną nieśmiertelność? Niekoniecznie, bo tę mogą zapewnić tylko dzieci.
Życie po życiu
Podczas ubiegłorocznego konkursu „Make me!" Łódź Design Festival 2012 furorę zrobiła ekologiczna urna na prochy „Ovo." Jej autorzy, Gosia i Marcin Dziembaj, małżeństwo grafików komputerowych ze Szczecina, pomyśleli, że ludzkie prochy mogą stać się początkiem nowego życia. – Spacerując po Centralnym Cmentarzu w Szczecinie, stwierdziliśmy, że lepiej wyglądają na cmentarzu drzewa niż pomniki ozdobione sztucznymi kwiatami – opowiada Gosia Dziembaj. – Wymyśliliśmy urnę z biodegradowalnego materiału, w której można posadzić drzewo. Nasze prochy staną się początkiem nowego życia – dodaje artystka.
W Europie ekologiczne pochówki stają się coraz popularniejsze – przybywa ich zwłaszcza w Holandii i Niemczech. – Urną interesują się ludzie młodzi, dla których możliwość przemienienia się w drzewo pozwala zupełnie inaczej myśleć o własnej śmierci, a w dodatku za życia zaplanować, jakim chce się w przyszłości być drzewem – tłumaczy Dziembaj i dodaje, że takie drzewo miałoby także ogromne znaczenie dla rodziny, dla której jej bliski nie byłby już zmarłym, ale znów żywym organizmem, choć pod inną postacią.
Innym sposobem na zapewnienie „drugiego życia" jest wytworzenie z prochów diamentów. – Działamy w Polsce dopiero od roku, ale widzimy coraz większe zainteresowanie naszymi usługami – mówi Dariusz Markowski z firmy produkującej tzw. diamenty pamięci. Z usług korzystają przede wszystkim rodziny, w których życie tragicznie straciła młoda osoba. – Kiedy wydajemy gotowy diament, prawie zawsze widzimy w oczach rodzin łzy radości, że znów mają przy sobie bliską osobę – mówi Markowski.
Do wytworzenia diamentu potrzeba około 200 gramów ludzkich prochów, co stanowi około 10 proc. tego, co po człowieku zostaje. Odpowiednia próbka jest wydzielana w zakładach pogrzebowych, zabezpieczana i przesyłana do laboratorium. Tam w specjalnych warunkach wytwarzany jest diament. Trwa to około 8 tygodni i kosztuje od 4,6 do 110 tys. zł. – Polskie przepisy nie pozwalają na dzielenie prochów, ale większość zakładów pogrzebowych ma w swojej usłudze tzw. relikwiarze, w których umieszcza się prochy zmarłych. Robiło się to zanim rozpoczęto produkcję diamentów pamięci – mówi Markowski.