Piotr Kowalczuk z Rzymu
Państwo Romeo Dionisi (63 lata.) i Maria Sopranzi (68 lat.) odebrali sobie życie, bo nie byli w stanie spłacić zadłużenia w banku, zaległości za czynsz i rachunków.
Pan Romeo, z zawodu murarz, z początkiem kryzysu stracił pracę w przedsiębiorstwie budowlanym i wpadł w biurokratyczno-finansową pułapkę. By płacić składki ubezpieczeniowe, musiał zaciągnąć pożyczkę w banku. Potem nie był w stanie płacić składek ani spłacać pożyczki.
Dodatkowym ciosem było przedłużenie wieku emerytalnego do 67 lat.
Pogrzeb stał się demonstracją wymierzoną przeciw włoskiej klasie politycznej i bezdusznym instytucjom opieki społecznej. Abp Luigi Conti grzmiał: „Rządzący powinni zdać sobie wreszcie sprawę, że już nie dajemy rady!". Bardzo krytyczne uwagi pod adresem polityków padły z ust wielu włoskich hierarchów, którzy ich właśnie obwiniali za tragedię. Prałat Valter Perini przypomniał z tej okazji w Wenecji, że kradzież z głodu nie jest grzechem.