Niepowodzenie w formowaniu rządu groziło kolejnymi przedterminowymi wyborami, jako że żadne z ugrupowań politycznych nie zdobyło wyraźnej większości podczas wyborów z 12 maja.
Do wyborów doszło z powodu masowych protestów wywołanych drastycznymi podwyżkami cen energii, w tym najuboższym kraju członkowskim Unii Europejskiej. To jednak okazało się jedynie kroplą przelewającą puchar goryczy Bułgarów. Tłem frustracji Bułgarów jest fatalna sytuacja gospodarcza kraju a także nieudolność rządu i liczne patologie (w marcu wyszło np. na jaw, że służby podległe ministrowi spraw wewnętrznych Cwetanowi Cwetanowowi masowo zakładały podsłuchy politykom, dziennikarzom i biznesmenom; wcześniej media ujawniały kontakty polityków z mafijnymi bossami). Nawet wybory zakończyły się w atmosferze skandalu, gdy okazało się, że nielegalnie wydrukowano 350 tys. kart do głosowania, które miały zapewne posłużyć do "czarów nad urną".
Sytuacja w Bułgarii od dawna budzi zaniepokojenie w Brukseli, gdzie dyplomaci prywatnie skłonni są przyznać, że przyjęcie Sofii do UE w 2007 r. było "przedwczesne i motywowane politycznie". Unijny komisarz ds. energii Günther Oettinger zaliczył wręcz niedawno Bułgarię do krajów, którymi "niemal nie da się rządzić".
Wybory 12 maja przyniosły wprawdzie zwycięstwo rządzącej wcześniej centroprawicowej partii GERB, jednak okazało się ono tak nieznaczne, że o utworzeniu samodzielnego rządu przez centroprawicę nie było mowy. W tej sytuacja prezydent Rosen Plewnelijew (wywodzi się z prawicy, ale prezentuje dużą samodzielność) porozumiał się z socjalistami. Uzgodniono, że wielopartyjny "rząd fachowców" formował będzie 53-letni Płamen Oreszarski. Nie jest to nowicjusz w rządzie - był już ministrem finansów w wielopartyjnym rządzie Sergieja Staniszewa.
Skład rządu wynegocjowany ostatecznie przez Oreszarskiego zadziwia swoją eklektycznością. Jego zapleczem parlamentarnym będzie Bułgarska Partia Socjalistyczna (wprawdzie w wyborach uzyskała 84 mandaty, czyli o 13 mniej niż GERB, ale jednocześnie socjaliści na skutek nieudolnej polityki prawicy podwoili swój stan posiadania) oraz reprezentujący mniejszość turecką Ruch na rzecz Praw i Wolności (36 mandatów).