Rz: Szwajcarzy postanowili ograniczyć imigrację z Unii Europejskiej. Strefa Schengen to za wiele dla ceniących niezależność i odrębność Helwetów?
Michał Tomczyk:
Wyniki referendum to duże zaskoczenie i wielki sukces Partii Ludowej (SVP), która właściwie w pojedynkę walczyła ze wszystkimi innymi grupami interesów. Gdy w 2005 r. Szwajcarzy decydowali się na przystąpienie do strefy Schengen, nie widać było u nich większych obaw. Wtedy właściwie wszyscy byli za otwarciem rynku dla obcokrajowców. Szwajcarzy już nie są tak dumni ze swej odrębności jak 30 czy choćby 10 lat temu. Widzą, że w dzisiejszym zglobalizowanym świecie ich kraj nie może stać z boku. Do tego Szwajcarzy dużo podróżują, a dla przeciętnego obywatela to nic miłego, gdy na lotnisku musi stać w kolejce do specjalnej bramki dla osób spoza UE. W pewien sposób czują się naznaczeni.
A co ze słynną szwajcarską doktryną neutralności?
Do lat 90. XX wieku ta doktryna determinowała całą ich politykę zagraniczną. W tej chwili traktowana jest bardziej jako instrument polityczny: jeżeli Szwajcarom coś nie pasuje, wówczas swoje zaniechania, brak chęci integracji uzasadniają właśnie doktryną neutralności. To już bardziej zasłona dymna niż faktyczny determinant ich polityki.