Szpital go nie przyjął, pacjent umarł

Prokuratura na warszawskiej Pradze Północ bada czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień lekarzy i policjantów, którzy zajmowali się 36-letnim mężczyzną.

Aktualizacja: 01.04.2015 21:36 Publikacja: 01.04.2015 20:44

Szpital go nie przyjął, pacjent umarł

Foto: materiały prasowe

Został zatrzymany przez funkcjonariuszy, bo miał trafić do aresztu. Tam dostał ataku padaczki. Jeden szpital odmówił przyjęcia, kolejny po opatrzeniu odesłał, a w kolejnym pacjent zmarł.

Do tego tragicznego zdarzenia doszło tydzień temu na warszawskiej Pradze Północ. Policjanci podczas legitymowania 36-letniego Tomasza P. dowiedzieli się, że powinien on trafić do aresztu.

Miał on bowiem orzeczoną karę pozbawienia wolności za popełnienie wykroczenia. Do odsiedzenia miał kilka tygodni.

Mężczyzna został zatrzymany. Przed odwiezieniem go do aresztu na warszawskiej Białołęce funkcjonariusze zawieźli go do szpitala na Solcu, by lekarze orzekli, czy może przebywać za kratami.

To standardowa procedura wobec wszystkich zatrzymanych czy to na policyjnym dołku, czy w areszcie. Tomasz P. wymagał badania, bo na rękach i twarzy miał ślady pobicia. Sam przyznał, że pobito go trzy dni wcześniej.

Ortopeda i lekarz chorób wewnętrznych ze szpitala na Solcu, choć potwierdzili obrażenia obu dłoni to byli jednogłośni i orzekli, że Tomasz P. może przebywać w areszcie.

Policjanci zabrali więc mężczyznę do radiowozu i zawieźli na ul. Ciupagi, na Białołęce. Tam w areszcie mężczyzna miał spędzić najbliższe dni.

Jednak podczas przyjmowania do zakładu Tomasz P. dostał ataku padaczki. Prawdopodobnie poalkoholowej.  Funkcjonariusze wezwali więc pogotowie.

Na miejsce – jak mówi Elżbieta Weinzieher, rzecznik warszawskiego pogotowia – przyjechała karetka specjalistyczny z lekarzem na pokładzie.

– Dostaliśmy wezwanie do pacjenta po ataku padaczki i z urazem głowy. Mężczyźnie udzielono wszelkiej niezbędnej pomoc, na ile jest to możliwe karetce i zawieziono go do najbliższego szpitala - opowiada Elżbieta Weinzieher.

Podkreśla, że takie są procedury postępowania w takich sytuacjach. Pacjent był już przytomny, z wydolnością krążeniowo i oddechowo, a lekarz z pogotowia zalecił konsultację neurologiczną i chirurgiczną.

Mężczyznę przewieziono do Szpitala Bródnowskiego. Jest najbliższą placówką od aresztu na Białołęce.

I tam – jak mówi policja – zaczęły się schody. Szpital nie chciał przyjąć pacjenta, tłumacząc, że nie ma podpisanej umowy z policją. Piotr Gołaszewski rzecznik szpitala tłumaczy, że lekarka rozmawiała z pacjentem.

– Nie wymagał ratunku, a z policją umowy na świadczenie takich usług nie mamy – mów rzecznik. Tłumaczy, że na szpitalnym oddziale ratunkowym dokonuje się podziału pacjentów na grupy według stanu ich zdrowia.

– Dla nas priorytetem jest ratowanie życia, a ten pacjent, był przytomny, kontaktowy i nie wymagał natychmiastowej interwencji – podkreśla Piotr Gołaszewski. Dodaje, że lekarze zawsze przy kontakcie z pacjentami robią co najmniej minimum – czyli wywiad z pacjentem.

Policja swoim radiowozem zabrała Tomasza P. Najpierw trafił on do komisariatu, a zaraz potem odwieziono do ponownie do szpitala na Solcu.

Tam lekarze zaopatrzyli mu nos i zalecili, by trafił do szpitala, gdzie będzie można mu przeprowadzić pełne badania.

Mężczyznę przewieziono do lecznicy przy ul. Stępińskiej. Tam trafił na OIOM. Jego stan się wkrótce pogorszył i wieczorem zmarł.

Śledztwo w sprawie jego śmierci wszczęła prokuratura na warszawskiej Pradze Północ.

– Z jednej strony badamy przyczynę zgon pacjenta. Ale tez chcemy sprawdzić czy nie doszło do niedopełnienia obowiązków lub przekroczenia uprawnień przez policję, służbę więzienną oraz służbę zdrowia – mówi „Rzeczpospolitej" Artur Oniszczuk, wiceszef prokuratury na warszawskiej Pradze Północ.

Dodaje, że śledczy będą badać, czy mężczyźnie zapewniono właściwą opiekę medyczną, czy jego stan zdrowia rzeczywiście pozwalał na osadzenie w areszcie, czy wdrożono odpowiednie leczenie.

Na zlecenie prokuratury już została przeprowadzona sekcja zwłok. Jej wyników prokuratura jednak nie ujawnia. – Dla dobra postępowania – tłumaczy prok. Oniszczuk.

Dodaje, że trwają już pierwsze przesłuchania lekarzy i innego personelu medyczne. Na pierwsze decyzje merytoryczne w tej sprawie trzeba będzie poczekać kilka miesięcy.

Społeczeństwo
Ma być trudniej o polski paszport
Społeczeństwo
Dzietność w Polsce szoruje po dnie. Najnowsze dane mogą szokować
Społeczeństwo
Apel o wsparcie dla programów badawczych dla białoruskiej opozycji
Społeczeństwo
Repatriacje: więcej pieniędzy, ale tylko dla polskich zesłańców
Społeczeństwo
Kolejny incydent w szpitalu. „Agresywny i wulgarny pacjent”
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku