Instytut Pracy i Polityki Społecznej policzył właśnie minimum socjalne. Żeby móc w miarę normalnie żyć, a nie wegetować, trzyosobowa rodzina z małym dzieckiem musi mieć do dyspozycji 2661,36 zł miesięcznie, czteroosobowa – 3437,68 zł, a pięcioosobowa – 4216 zł. Z kolei dwie osoby dorosłe bez dzieci na utrzymaniu muszą mieć co najmniej 1793,60 zł, a dwuosobowe gospodarstwo emeryckie potrzebuje miesięcznie 1799,24 zł.
– To wskaźnik, który pokazuje, ile musi wynosić dochód na osobę w rodzinie, by mogła ona uczestniczyć w życiu społecznym – pojechać na tanie wakacje, mieć telefon, najtańszy abonament telewizyjny, by dziecko mogło od czasu do czasu wyjść z kolegami, a dorosłego stać było na dojazd do pracy – tłumaczy „Rzeczpospolitej" dr Piotr Kurowski, autor raportu. – W przypadku minimum egzystencji bierze się pod uwagę to, ile potrzeba, by przeżyć.
W obliczeniach instytutu nie bierze się jednak pod uwagę rat kredytu hipotecznego. To oznacza, że jeśli rodzina jest zadłużona, dochód musi być odpowiednio wyższy.
– Szacujemy, że dochody na poziomie minimum socjalnego lub poniżej ma około 40 proc. rodzin w Polsce – mówi prof. Janusz Czapiński, psycholog społeczny i autor Diagnozy Społecznej.
Za tyle się nie da?
Choć minimum socjalne to nie skrajna bieda, to i tak trzeba nieźle się nagimnastykować, by za te pieniądze przeżyć.
Performer i dziennikarz Rafał Betlejewski w ubiegłym roku przeprowadził eksperyment i próbował przeżyć miesiąc za 1436 zł netto.
– Za taką lub niższą kwotę żyje większość polskich emerytów – tłumaczy Betlejewski. I dodaje, że jego eksperyment zakończył się niepowodzeniem. Zabrakło mu 300 zł.
– Za minimum socjalne da się przeżyć, ale jest to okupione niezwykłym wysiłkiem i koniecznością rezygnacji ze wszelkich dóbr cywilizacji, ze zdobyczy kultury – uważa Betlejewski.