Wspomnienie o Pawle Śpiewaku: Odszedł człowiek, który mądrzej milczał niż wielu mówi

Prof. Paweł Śpiewak był socjologiem, historykiem idei, profesorem uniwersyteckim, dyrektorem Żydowskiego Instytutu Historycznego, pisarzem, publicystą, naukowcem, a przez chwilę nawet politykiem. Żadnej z tych funkcji nie pełnił na pół gwizdka.

Publikacja: 31.03.2023 14:29

Wspomnienie o Pawle Śpiewaku: Odszedł człowiek, który mądrzej milczał niż wielu mówi

Foto: PAP/Tomasz Gzell

– Dominujący głos mają ludzie najgłupsi, jakich można sobie wyobrazić. Oni obrażają mój umysł – mówił „Rzeczpospolitej” w 2006 roku, będąc jeszcze aktywnym politykiem. Bycie parlamentarzystą było ledwie epizodem w życiu socjologa, którego cenili ponad podziałami nie tylko politycy, ale również osoby o poglądach odległych od tych, które wyznawał Śpiewak. O swoim politycznym epizodzie napisał w tygodniku „Polityka”: „Od polityki trzymałem się przez lata na dystans, ale mimo to zanurzyłem się w niej na dwa lata – na szczęście tylko dwa – zasiadając w okrągłej sali sejmowej, i czułem, z powodu stałej i mocnej klimatyzacji, wszechogarniający chłód. Chłód szedł z wywietrzników, ale i od towarzystwa”.

Nie narzucał się

A życie pozapolityczne miał bardzo bogate. Znany głownie jako socjolog i historyk idei, doktor habilitowany nauk humanistycznych, profesor nadzwyczajny Uniwersytetu Warszawskiego, publicysta, a może przede wszystkim dyrektor Żydowskiego Instytutu Historycznego, w którym pracował do końca swoich dni.

Czytaj więcej

Zmarł profesor Paweł Śpiewak, socjolog, publicysta, historyk idei

Pochodził ze znanej rodziny polsko-żydowskiej. Jego matką była pisarka i tłumaczka Anna Kamieńska, a ojcem poeta i tłumacz Jan Śpiewak. W czasach PRL był po właściwej stronie. Po skończeniu studiów na Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego związał się ze środowiskiem „Więzi”, następnie należał do Towarzystwa Kursów Naukowych, a później był współzałożycielem podziemnego kwartalnika „Res Publica”. W 1980 roku wstąpił do NSZZ Solidarność, a w czasie wydarzeń sierpniowych był sygnatariuszem skierowanego do władz komunistycznych apelu 64 naukowców, literatów i publicystów o podjęcie dialogu ze strajkującymi robotnikami.

Był nauczycielem akademickim w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, gdzie pełnił funkcję kierownika Zakładu Historii Myśli Społecznej. Wykładał też na Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie, Wyższej Szkole Komunikowania i Mediów Społecznych im. Jerzego Giedroycia i Szkole Wyższej im. Bogdana Jańskiego. Członek Collegium Invisibile. Pracował w Ośrodku Studiów Wschodnich. Był w składzie Kolegium Społecznego w Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie. Pisał książki, publikował w wielu mediach. W 2013 roku otrzymał Nagrodę im. księdza Józefa Tischnera w kategorii „pisarstwo religijne lub filozoficzne” za całokształt twórczości. Komentował sporo, choć nie narzucał się ze swoją obecnością.

Czytaj więcej

Paweł Śpiewak: Koniec złudzeń

Ogromna strata dla polskiej kultury

„Zmarł Paweł Śpiewak, na którego seminarium o filozofii politycznej między starożytnością a współczesnością chodziłem pod koniec lat 80. Wspominam je bardzo dobrze. W późniejszych latach doceniałem formy zjadliwego przekomarzania się z Pawłem. Doceniałem też jego fundamentalne rozczarowanie realnym uprawianiem polityki. Bardzo przykro, bardzo szkoda. Dziękuję Pawle i żegnaj” – tak prof. Śpiewaka wspomina publicysta Roman Kurkiewicz.

„Bardzo ciekawy historyk idei i wybitny wykładowca. Bardzo dużo się nauczyłem na jego zajęciach. To był najwyższy akademicki poziom. Ćwiczenia na które czytało się więcej niż trzeba i czekało jak na dobry film. Na początku lat 2000. ostro polemizowaliśmy ze sobą, ale zawsze się szanowaliśmy mimo różnic politycznych. Uczyłem się na jego publikacjach podziemnych i tych z lat 90. Pamiętam jego bardzo odważny tekst »W pół kroku« o Warszawskiej Szkole Historii Idei. Dwie szczególnie istotne jego prace to »Wokół wspólnego dobra« i zbiór przekładów »Komunitarianie«. To on ich wprowadzał do polskich dyskusji, popularyzował też myśl wybitnych konserwatystów Leo Straussa i Erica Voegelina. Dla mnie spieranie się na zajęciach o te teksty było najlepszą lekcją historii idei. Ogromna strata dla polskiej kultury” – tak wspomniał prof. Śpiewaka publicysta Sławomir Sierakowski, założyciel Krytyki Politycznej.

Słynne seminaria Pawła Śpiewaka

Paweł Śpiewak wypromował wielu doktorów, m.in. Karolinę Wigurę, która tak pożegnała swojego nauczyciela: „Odegrał olbrzymią rolę w kształtowaniu biografii zarówno mojej, jak i środowiska <<Kultury Liberalnej>>. Zarówno mnie, jak i osobom, skupionym wówczas wokół nieformalnego seminarium domowego dał 10 lat swojego życia. To wielki dar: pewnie najwięcej, co można dać innym - swój własny czas. W ciągu tych 10 lat spotykał się z nami regularnie. W różnych mieszkaniach, raz u mnie, raz u niego, raz jeszcze u kogoś innego. Nasza grupa miała około 20 osób. Kazał czytać Hannah Arendt, Primo Leviego, Emmanuela Levinasa. Zabierał nas do swojego domu na Roztoczu, dyskutowaliśmy do białego rana o filozofii polityki. Zabierał nas do Treblinki, do Bełżca. Dyskutowaliśmy o Holocauście, czytaliśmy świadectwa ocalonych. Część seminariów organizował o filozofii wybaczenia, bo wiedział, że interesuje mnie to ze względu na temat mojego doktoratu. (…)

Uczył nas dyskutować, myśleć do końca, bezkompromisowo. Ale powtarzał, by działać łagodnie. Na seminariach kłóciliśmy się z nim, przeciwstawialiśmy się mu. Dyskutuj, argumentuj - mówił - ale najpierw się przygotuj - przeczytaj tak dokładnie, żeby zacząć myśleć tym autorem, a potem dopiero go skrytykuj. Uczył nas dystansu do wszystkich polskich autorytetów, uczył, jak się postawić, także jemu samemu. Mówił po takiej dyskusji: można było we mnie mocniej walić. Uczył nas też pisać. Ale nie interesowała go liczba przypisów albo to, czy stylistycznie praca była idealna. Kiedy oddawałam mu kolejne rozdziały doktoratu, pytał tylko: bolało, jak pisałaś? Pisanie ma boleć. Ma być o czymś dla ciebie ważnym. Jak bolało, to na pewno jest dobrze. Potem jednak czytał dokładnie i dokładnie krytykował, ale zawsze bardzo konstruktywnie…”.

Nie miał pojęcia, dlaczego media popierają Palikota

W politykę czynnie zaangażował się na krótko. W wyborach w 2005 roku uzyskał mandat posła na Sejm V kadencji w okręgu warszawskim (kandydował jako bezpartyjny z listy Platformy Obywatelskiej), ale już w kolejnych wyborach nie wystartował. Rozmawiałem z nim wielokrotnie, zarówno gdy był posłem, jak również wcześniej, a także kiedy postanowił porzucić świat polityki. Był przeciwnikiem traktowania polityki jako show. W 2012 roku mówił mi: „Polska polityka potrzebuje showmana. Jeśli raz wystąpił ze sztucznym penisem i świńskim łbem, to ludzie oczekują kolejnych numerów. Nie mam pojęcia, dlaczego media popierają Palikota”.

Krytycznie wyrażał się też wobec polaryzacji politycznej i nadmiernej wyrazistości: „Jestem za legalizacją związków partnerskich, ale nie powinien ich reprezentować Palikot czy pan Biedroń. Biedroń to niezbyt poważny polityk. Czy on ma coś wartościowego do powiedzenia o świecie? Gdyby temat związków partnerskich w Sejmie reprezentował polityk umiarkowany, wiarygodny, który ma spokojna pozycję społeczną, ma dobrze ułożone życie rodzinne – to też jest nie bez znaczenia – to trudniej byłoby walczyć ze związkami partnerskimi”.

Polityka, którą poznał od środka, bardzo go rozczarowała. Mówił mi przed laty: „PiS zamienia się w nasz bezzębny taliban. Im więcej Macierewicz mówi głupot o Smoleńsku, tym lepiej robi Tuskowi. Na jego tle jawi się tylko jak realista i człowiek zdrowego rozsądku. (…) Każda partia, która była u władzy, ma sobie sporo do zarzucenia. Z PSL jest jak z tym facetem z kawału, który sikał do basenu. Wszystkie partie, które znajdują się w basenie władzy, sikają do niego, ale tylko PSL sikał z trampoliny na oczach wszystkich. Rządy SLD były jednymi z najbardziej skorumpowanych układów politycznych. Sojusz stworzył swoisty system feudalny, dzieląc ludzi na baronów. Okres Millera to był szczyt”.

Czuł się bezsilny

Jednak politykę i bieżące sprawy wciąż komentował, zawsze z namysłem, w sposób wyważony, nie antagonizując, unikając wpisywania się do któregokolwiek z politycznych obozów. Gdy nie znał się na czymś, nie miał wiedzy, nie posiadał potrzebnych informacji, to mówił, że nie wie. W przeciwieństwie do wielu innych komentatorów i publicystów potrafił zamilknąć. I jego milczenie często było mądrzejsze niż słowa wielu innych.

W rozliczeniowym tekście z polityką i mediami dla tygodnika „Polityka” pisał: „Czuję się zmęczony i, co najgorzej bezsilny, słuchając wszechobecnej propagandy, bo zdaje się, że nic poza propagandą nie ma już dostępu do głównych mediów. (…) Życia w tym naprawdę niewiele. (…) Czuję się bezsilny, słuchając o kolejnych aferach, które już nie budzą głębszych emocji. Korupcja polityczna jest wszechpotężna. Scena publiczna oddala się od nas. Już nawet nie jest obca, wstrętna, zniechęcająca, ale po prostu pusta, żadna, w której tak bardzo nie chcę się rozpoznać”.

Paweł Śpiewak uciekł od polityki, koterii, ocalił swoją niewinność intelektualisty i naukowca. Spróbował polityki i odmówił po dwóch latach bycia częścią machiny, kółkiem w maszynie, trybikiem, a później polityczno-publicystycznym zagończykiem. Był naukowcem, człowiekiem o dużej wiedzy, mądrości, ale też poczuciu humoru, specyficznym, czasem złośliwym, sarkastycznym, ale zawsze pełnym klasy i uroku. Pozostawił po sobie uczniów, wiele publikacji, myśli i pokazał jak słuchać oraz jak milczeć. I tego należy się też od niego uczyć.

– Dominujący głos mają ludzie najgłupsi, jakich można sobie wyobrazić. Oni obrażają mój umysł – mówił „Rzeczpospolitej” w 2006 roku, będąc jeszcze aktywnym politykiem. Bycie parlamentarzystą było ledwie epizodem w życiu socjologa, którego cenili ponad podziałami nie tylko politycy, ale również osoby o poglądach odległych od tych, które wyznawał Śpiewak. O swoim politycznym epizodzie napisał w tygodniku „Polityka”: „Od polityki trzymałem się przez lata na dystans, ale mimo to zanurzyłem się w niej na dwa lata – na szczęście tylko dwa – zasiadając w okrągłej sali sejmowej, i czułem, z powodu stałej i mocnej klimatyzacji, wszechogarniający chłód. Chłód szedł z wywietrzników, ale i od towarzystwa”.

Pozostało 92% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
Społeczeństwo
Polacy nie chcą być rozbrojeni. Boom na pozwolenia na broń
Społeczeństwo
Wybory samorządowe 2024: Wszystko, co trzeba o nich wiedzieć
Społeczeństwo
Ulotka wyborcza postawiła na nogi służby w Szczucinie. Co w niej było?
Społeczeństwo
Budowlańcy zgubili urządzenie promieniotwórcze. Jest nagroda dla znalazcy
Społeczeństwo
Sondaż: Polacy nie chcą, aby wojsko NATO weszło na Ukrainę