Jak tłumaczy radny, miasto i tak dopłaca 70 proc. do kosztów przewozów, a ceny druku biletów, obsługi kasowników itp. wynoszą kolejne 15 proc. W przypadku ograniczenia niektórych kursów w sezonie wiosenno-letnim miasto mogłoby dołożyć tylko 1 proc. swojego budżetu, a zaowocowałoby to zmniejszeniem liczby samochodów na ulicach i większym zainteresowaniem komunikacją miejską.

– Jestem przekonany, że wielu kielczan zachęconych bezpłatną komunikacją zrezygnuje z drogiej jazdy prywatnymi samochodami. W ich kieszeni zostanie więcej pieniędzy – tłumaczy radny.

– W całym kraju jest już około 50 gmin, które zdecydowały się na bezpłatne przejazdy dla mieszkańców. – dodaje.