W ten sposób włodarze dwóch przygranicznych stanów chcą pokazać, jak wielkim problemem dla nich są migranci z Ameryki Łacińskiej, którzy w tysiącach przekraczają granicę w nadziei na uzyskanie azylu i w poszukiwaniu lepszego życia, wolnego od biedy i przemocy. Pierwszy tę akcję rozpoczął teksaski gubernator Greg Abbott w kwietniu, gdy administracja Joe Bidena próbowała znieść wprowadzony na czas pandemii przepis, tzw. Title 42, który pozwalał władzom USA odmówić migrantom wjazdu do kraju oraz wizy. W maju za przykładem Abbotta poszedł gubernator Arizony Doug Ducey.
Imigranci, głównie z pogrążonej w kryzysie Wenezueli, ale też Kuby, Nikaragui, innych krajów Ameryki Środkowej, którzy w Teksasie czy Arizonie spędzili kilka dni w centrum zatrzymań, dostają darmowy bilet i przyjeżdżają do stolicy kraju sześć dni w tygodniu od 6 rano do 11 wieczorem. Od piątku bezpośrednie autobusy wożą ich do Nowego Jorku.
przyjechało od kwietnia z Teksasu i Arizony do Waszyngtonu
– Oprócz Waszyngtonu miasto Nowy Jork jest idealnym miejscem dla tych migrantów, gdzie mogą otrzymać pomoc socjalną, którą chwali się Eric Adams, burmistrz tego „miasta sanktuarium dla imigrantów” – napisał w oświadczeniu Abbott, który od tygodni ma ostrą wymianę zdań w mediach społecznościowych na temat migrantów z burmistrzem Nowego Jorku. – Mam nadzieję, że spełni swoje obietnice przyjmowania migrantów z otwartymi ramionami, a nasze przygraniczne miasta będą mogły odetchnąć z ulgą – dodał.
Od kwietnia z Teksasu i Arizony do Waszyngtonu przyjechało ponad 7200 migrantów. Około 15 proc. zostaje w stolicy kraju, reszta jedzie w inne miejsca. Około 4000 migrantów, głównie przez Waszyngton, przybyło w ostatnich miesiącach do Nowego Jorku. Wielu z nich w tym ponad 8-milionowym mieście pokłada nadzieję na znalezienie pracy.