W kultowym brytyjskim serialu „Czarne lustro" aplikacja współpracująca z soczewkami noszonymi przez ludzi nalicza im punkty przyznawane przez inne osoby właściwie za każdą aktywność życiową – od oceny zdjęcia wrzuconego na portal społecznościowy (brzmi znajomo w erze Facebooka i Instagramu) po zachowanie w windzie czy w kolejce po kawę. Spontanicznie przyznawane lub odejmowane punkty automatycznie przekładają się na status społeczny. To od nich zależy np., czy ktoś bywa zapraszany na towarzyskie salony oraz jaką zniżkę dostanie przy zakupie apartamentu w dobrej dzielnicy.
Futurystyczne wizje takiego społeczeństwa od dawna serwuje nam literatura. Bohater powieści „Pożeracze danych" Constanze Kurz i Franka Riegera jest permanentnie monitorowany. – Jeśli np. nie pojeździł rano przed pracą na rowerku treningowym, od razu dostawał wiadomość z informacją z ubezpieczalni, że jego forma przez to spadnie i że zwiększa ryzyko zapadnięcia na jakąś chorobę – mówi Adam Kaliszewski, ekspert ds. komunikacji online i mediów społecznościowych w firmie Solski Communications.
Świat bez kryteriów
Nawet jeśli wizja społeczeństwa z „Czarnego lustra", uzbrojonego w fałszywe uśmiechy, w którym wszyscy nawzajem się oceniamy, co staje się podstawą do określenia naszego miejsca w społecznej hierarchii, jest mocno przesadzona, to wcale nie wydaje się niemożliwa.
– Ponad dwa lata temu głośna była sprawa aplikacji Peeple stworzonej przez dwie Amerykanki. Każdy jej użytkownik mógł założyć konto dowolnej osobie, by potem ją tam oceniać. Program nie zawojował rynku, bo został zaskarżony do sądu. Podstawowym problemem była możliwość oceniania ludzi bez ich wiedzy i bez jasnych kryteriów – przypomina psycholog Jakub Kuś, wykładowca na Wydziale Psychologii Uniwersytetu SWPS we Wrocławiu. I to właśnie brak jasnych kryteriów tego typu ocen jest główną przeszkodą, że system znany już przecież z wielu internetowych platform nie został scalony w jeden wielki mechanizm do oceniania ludzkości.
– Na portalu Znanylekarz.pl oceniamy kompetencje lekarskie, a w Peeple, podobnie jak w Uberze, nie zawsze było wiadomo, czy oceniane jest czyjeś zachowanie, czy też osobowość, wygląd albo poczucie humoru. To staje się niebezpieczne, bo my już się przecież, właściwie od zawsze, i tak na różne sposoby oceniamy. A w portalach społecznościowych jest to wręcz permanentne – mówi Jakub Kuś.