W nocy ze środy na czwartek kilkunastu policjantów wyposażonych w broń długą, przeszukało siedzibę Punktu Interwencji Kryzysowej na Podlasiu, który od dwóch miesięcy działa przy granicy z Białorusią.
„Funkcjonariusze skonfiskowali wszystkie komputery i telefony wykorzystywane do pracy PIK oraz prywatne telefony wolontariuszy, inny sprzęt elektroniczny i całą dokumentację. Przeszukanie PIK trwało całą noc do wczesnych godzin porannych" – twierdzi w wydanym oświadczeniu zarząd Klubu Inteligencji Katolickiej, prowadzący ten punkt.
Pomoc migrantom, którzy przedostali się do Polski, jest ściśle określona – wolontariusze dają im śpiwory, koce i jedzenie, ale nie mogą ich brać do samochodu, by nie być oskarżonymi o pomoc w nielegalnej imigracji. Po udzieleniu pomocy wzywają Straż Graniczną. Dlaczego więc policja potraktowała ich jakby brali udział w procederze przemytu ludzi?
Czytaj więcej
Od trzech dni z rzędu notowana jest większa liczba prób nielegalnego przekraczania granicy między Łotwą a Białorusią - informuje agencja BNS, powołując się na dane łotewskiej straży granicznej.
Jak nieoficjalnie ustaliła „Rzeczpospolita", sprawa zaczęła się od rutynowej kontroli dwóch samochodów, które ok. godz. 19 w środę jechały drogą dojazdową do gminy Gródek. Był to fiat scudo i mitshubishi outlander, którymi podróżowały trzy osoby. Policjantów miały zainteresować tzw. pinezki w telefonach podróżujących. To lokalizatory, które wysyłają migranci np. przemytnikom, wskazując punkt, w jakim mają ich odebrać. Tyle tylko, że „pinezka" podawała adres, gdzie mieści się oficjalny punkt KIK.