Emerytowany nowojorski strażak i ratownik Richard Roeill potrafił kiedyś wstrzymać oddech na trzy minuty pod wodą. Grał na dudach w orkiestrze strażackiej w Merrick na Long Island. Po dawnej sprawności zostało tylko wspomnienie
59-latek musi spać z aparatem tlenowym. Jedno z jego płuc jest poważnie uszkodzone z powodu dni, które spędził w "dole" - stercie gruzu w Strefie Zero - szukając ocalałych po ataku na wieże World Trade Center w Nowym Jorku.
Wciąż prześladuje go fakt, że nie znalazł nikogo żywego. Nie może wymazać z pamięci obrazów, które widział.
- Modliłem się, żeby przyprowadzić kogoś do domu. I łamie mi to serce, że nie przyniosłem nikogo do domu, tylko kawałek ubrania z czymś na nim... z (szczątkami kogoś na nim). To nie jest osoba - wspomina.
Roeill nie może pozbyć się z wspomnienia o szczątkach kobiety zabitej przy biurku w Północnej Wieży