Walki byków były pierwszym programem pokazanym w hiszpańskiej telewizji w 1948 roku. Ale tym razem w budżecie na następne dziewięć lat nie zarezerwowano środków na relacje z korridy. To kolejny cios wymierzony hiszpańskiej tradycji. W sierpniu telewizja zaprzestała transmitowania walk na żywo w godzinach najwyższej oglądalności, tłumacząc, że są zbyt brutalne i nie powinny być oglądane przez dzieci.
Zdaniem opozycji telewizja pomaga w ten sposób rządzącym socjalistom zdobyć poparcie przeciwników walk byków przed marcowymi wyborami do parlamentu.
– To ewidentna próba przypodobania się wyborcom – oznajmił wiceszef Partii Ludowej (PP) Ramon Moreno. Do tej pory między największymi partiami istniało niepisane porozumienie, że nie będą wykorzystywać korridy do walki politycznej, aby nie tworzyć niepotrzebnych podziałów w społeczeństwie. Tym bardziej że hiszpańską tradycję bojkotują nacjonaliści z Katalonii, Galicii i Kraju Basków. – Nie wpływaliśmy na decyzję telewizji, która jest niezależna od rządu. Po reformie prezesa wybiera parlament, a za obecnym szefem głosowała również opozycja – przekonuje „Rz” Carlos Hernandez z Partii Socjalistycznej. Premier Jose Luis Zapatero, choć prywatnie jest przeciwnikiem walk byków, to oficjalnie nigdy ich nie potępił. Z korridą wojuje za to jego minister środowiska Cristina Narbona Ruiz, która apeluje, aby Hiszpania poszła w ślady Portugalii, gdzie podczas walk nie zabija się zwierzęcia. Stosunek do tradycji dzieli nie tylko socjalistów, ale nawet rodzinę królewską. Królowa Sofia pogardza tą rozrywką, ale król Juan Carlos ogląda czasem walki z królewskiej loży.
Korrida, niezwykle popularna jeszcze w latach 70., ma coraz więcej przeciwników. Dziś chce ją oglądać zaledwie co trzeci Hiszpan.