Rząd Donalda Tuska niemal od pierwszych dni urzędowania zmaga się z falą strajków płacowych. Pierwsi do boju o wyższe pensje ruszyli lekarze, kolejne były pielęgniarki i personel techniczny służby zdrowia. Teraz swoje żądania przedstawili nauczyciele – najbardziej spauperyzowana grupa wśród inteligencji zatrudnionej w sferze budżetowej. Na to wszystko nakłada się trwający od kilku tygodni protest płacowy górników z kopalni Budryk, do którego włączyły się żony strajkujących górników.
Minister edukacji Katarzyna Hall już zapowiedziała, że nauczyciele nie mają szans na wywalczenie takich podwyżek, jakich oczekują. Ewa Kopacz, minister zdrowia, cały czas powtarza, że w pierwszej kolejności trzeba zapewnić opiekę zdrowotną obywatelom, a dopiero później rozmawiać o podwyżkach płac dla białego personelu. A Waldemar Pawlak, wicepremier i minister gospodarki, nie spotkał się z żonami strajkujących górników.
Zapytaliśmy Polaków, czy według nich rząd dobrze radzi sobie z rozwiązywaniem konfliktów społecznych. Zdania na ten temat są podzielone. 48 procent ankietowanych ocenia negatywnie działania gabinetu Donalda Tuska. 19 procent z nas uważa, że rządzący zdecydowanie nie radzą sobie z konfliktami społecznymi, a 29 procent – że raczej sobie nie radzą.
Rząd jednak ciągle cieszy się wysokim kredytem zaufania w społeczeństwie. 38 procent Polaków sądzi, że raczej dobrze radzi sobie z rozwiązywaniem konfliktów społecznych, a kolejnych 6 procent jest zdania, że rządzący bardzo dobrze radzą sobie z tym problemem.
– Te 44 procent Polaków akceptujących strategię rządu w rozwiązywaniu konfliktów społecznych to ludzie, którzy popierają gabinet Tuska i na wszystko, co on robi, patrzą przez pryzmat sympatii do premiera i jego partii – ocenia socjolog Wojciech Łukowski z Uniwersytetu Warszawskiego i Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.