– To „uwięzienie” polskiego dziecka w Niemczech na długie lata – alarmuje mec. Stefan Hambura, berliński pełnomocnik rodziny Nyksów.
Nyksowie mieszkali w Niemczech, nie mając niemieckiego obywatelstwa. Ich dzieci: Patryk i Jacqueline chorowały na mukowiscydozę, groźną dla życia chorobę genetyczną.
W 2003 r., gdy ją wykryto, Nyksowie za poradą lekarzy zwrócili się o pomoc w leczeniu do niemieckiego urzędu ds. młodzieży – Jugendamtu. Ten się zgodził, ale w pewnym momencie uznał, że rodzice źle się opiekują dziećmi i w lutym 2006 r. uzyskał w sądzie prawo do decydowania o kuracji i miejscu pobytu Patryka i Jacqueline.
W marcu 2006 r. stan 12-letniego Patryka się pogorszył. Matka bez zgody Jugendamtu zabrała dzieci do Polski. Ale lekarze z warszawskiego Instytutu Matki i Dziecka byli już bezsilni. Chłopiec zmarł. Rodzina wini o to stronę niemiecką.
Gdy Nyksowie wrócili do Lugwigsburga, by zlikwidować mieszkanie i firmę spedycyjną, policja odebrała im Jacqueline. Jugendamt skierował ją do niemieckiej rodziny zastępczej.