Oburzenie jest tym większe, że zawiadująca serwisem kalifornijska firma nie reaguje na włoskie protesty, choć w grudniu usunęła zdjęcia karmiących matek, uznając je za „obsceniczne i jawnie pornograficzne”. Gdy karmiące matki podniosły wrzawę, rzecznik Facebooka Barry Schnitt tłumaczył, że była to reakcja na protesty innych użytkowników serwisu. Dodał, że umieszczanie zdjęć nagich kobiecych piersi jest niezgodne z polityką firmy.
Na temat polityki Facebook wobec gloryfikowania mafiosów rzecznik mimo licznych pytań jeszcze się nie wypowiedział. Schwytany w 1993 r. Toto Riina, szef sycylijskiej cosa nostry mający na sumieniu śmierć kilkuset osób, za co odsiaduje dożywocie, posiada na Facebooku swoją stronę z 4640 akolitami, którzy złożyli mu życzenia z okazji świąt Bożego Narodzenia i nie piszą o nim inaczej jak „wspaniały”. Jego wspólnik i następca, schwytany w 2006 r. Bernardo Provenzano doczekał się w serwisie fanklubu liczącego 653 członków. Nazywają go Numero Uno i oddają hołd za to, że 40 lat wymykał się sprawiedliwości. Liczne wpisy naśladują język, którego gangster-półanalfabeta używał w przechwyconych przez policję listach. W związku z tym, że Provenzano jest obsesyjnie religijny i nie rozstaje się z Biblią, na Facebooku zorganizowała się inna grupa (208 osób) – żądająca, by gangster został natychmiast beatyfikowany. Powodzeniem cieszy się też strona Gruppo Corleone (3850 uczestników) nawiązująca do gangsterów z trylogii „Ojciec chrzestny”.
Europarlamentarzysta Giuseppe Fava, którego ojciec dziennikarz został zamordowany równo ćwierć wieku temu za pisanie o mafii, jest przerażony, że na stronach internetowych na naszych oczach powstaje mafijna mitologia gloryfikująca morderców. Syn zamordowanego przez mafię 27 lat temu prokuratora Palermo Michele Costa ubolewa, że na mafijną rzeczywistość Sycylii ludzie patrzą jak na western. Obaj wskazują, że fani mafijnych morderców to w większości młodzi Włosi i obwiniają za to włoskie szkoły i media. Dziennik „Il Giornale” przypomina, że biura turystyczne oferują wycieczki śladami „Ojca chrzestnego”.
Włoscy dziennikarze, szukając na Facebooku śladów mafii, natknęli się na strony, gdzie reklamują się włoskie prostytutki, a klienci dzielą się uwagami na temat jakości usług. Serwisowi, który w obawie o morale klientów usunął zdjęcia karmiących matek, prostytucyjna giełda też nie przeszkadza.