Czczony w Rosji fizyk jest na Zachodzie uważany najwyżej za jednego z wynalazców radia. To prawda, że już w 1986 roku udało mu się nawiązać łączność radiową na odległość przekraczającą ćwierć kilometra i przekazać pierwszy radiogram, ale laury przypadły Włochowi Guglielmo Marconiemu, który równolegle pracował nad swoim aparatem i trzy miesiące później zgłosił go do opatentowania.
Ale Rosjanie wiedzą swoje i dla nich ojcem łączności radiowej jest Popow. W Petersburgu, gdzie naukowiec studiował i pracował, wszyscy pytani przez „Rz” bezbłędnie wymieniali nazwisko wynalazcy. – Jak to, kto wynalazł radio? Wujaszek Popow – mówi Walerij Siergiejewicz. – Ale chyba do dziś nie rozstrzygnięto sporu, kto był jajkiem, a kto kurą. Italiaszka Marconi czy nasz Popow. – Zasłużył na Nobla, a niczego nie dostał – ubolewa stojąca obok starsza pani. – Dla nas i tak wszystko jest jasne. Niech oni mają swojego wynalazcę, a my swojego.
Młodsi Rosjanie też dobrze znają nazwisko naukowca. – Zaraz, zaraz, Popow Aleksander – mówi student Sasza Kosatkin. – Uczyli o nim w szkole, o Włochu Marconim też było – dorzuca jego kolega Gleb. – Włoch zebrał całą śmietankę z powodu problemów w łączności między Rosją i Zachodem – żartuje.
Z okazji jubileuszu wynalazcy kwiaty złożono na jego grobie i pod odsłoniętą w poniedziałek nową tablicą pamiątkową z popiersiem naukowca. W Muzeum Łączności w obecności wicepremiera Iwanowa i przedstawicieli miejscowych władz wydrukowano okolicznościową kartę pocztową z portretem Popowa. W Muzeum Wojska, w pobliżu Twierdzy Pietropawłowskiej, już w piątek otwarto wystawę jego prywatnych fotografii.