Ulice rumuńskiej stolicy przypominały w niedzielę jeden wielki ślubny kobierzec. Niektóre z kobiet ubranych w białe suknie z welonem jeszcze tego samego dnia wyszły za mąż. Inne zamierzają to zrobić w najbliższej przyszłości. Ale w niedzielę, maszerując ulicami Bukaresztu, wszystkie miały jeden cel – promocję małżeństwa.
Akcja spotkała się z dużym uznaniem i szybko rozeszła echem po świecie. – Mam nadzieję, że zachęci młodych ludzi, bo nie tylko my borykamy się z problemem malejącej liczby ślubów – mówi „Rz” Sorin Cace z Instytutu Jakości Życia Akademii Rumuńskiej. Dodaje, że w ubiegłym roku Rumunia wprowadziła tzw. ślubny bonus w wysokości 200 euro. – Od razu było więcej chętnych do małżeństwa. Ale widocznie trzeba więcej zachęt – mówi.
O tym, że młodzi ludzie na Zachodzie coraz mniej chętnie zawierają małżeństwa, powstały już dziesiątki raportów. Teraz coraz częściej pada pytanie, jak ich do ślubu zachęcić. – Trudno mi sobie wyobrazić, by taka promocja miała skutek praktyczny. Ludzie podejmując decyzję, czy żyją w małżeństwie czy konkubinacie, powinni robić to z pełną odpowiedzialnością, a nie na skutek promocji – mówi „Rz” zdziwiona rumuńską akcją polska filozof prof. Magdalena Środa. I podkreśla: – Zbyt często byłam świadkiem rozwodów osób, które najwyraźniej brały ślub tylko po to, by mieć miłą uroczystość.
Brytyjskie media co chwila jednak grzmią, by rząd wreszcie zaczął zachęcać młodych do zawierania małżeństw. „Małżeństwo jest najlepsze dla dzieci. Dlatego specjalny system podatkowy powinien zachęcić do ślubów” – przekonywał na łamach „Daily Telegraph” brytyjski polityk Andy Burnham.
Zaledwie kilka dni temu w Bułgarii przepadł wniosek o to, by zrównać konkubinat z małżeństwem. Na Łotwie od trzech tygodni trwa Festiwal Rodzinny. – Młodzi ludzie nie chcą zawierać małżeństw, bo boją się odpowiedzialności. Dlatego każda akcja promująca śluby jest dobra. W Rydze już trzeci weekend z rzędu organizowaliśmy imprezy dla rodzin z dziećmi. To również promuje tradycyjne wartości – mówi „Rz” Janis Smits, szef łotewskiej parlamentarnej Komisji Praw Człowieka. Jego zdaniem problem urósł już do takich rozmiarów, że trzeba o nim mówić dzieciom. – Brzmi to paradoksalnie, ale dziś nauczyciele powinni wyjaśniać uczniom, czym jest normalne małżeństwo i rodzina – mówi.