Tak jak większość młodych Brytyjczyków 19-letni Harry Wilder po ukończeniu szkoły średniej postanowił sobie zrobić rok wolnego, aby zwiedzić świat. Jest właśnie w Australii, a potem wybiera się do Tajlandii i Afryki Południowej. W odległym o kilka tysięcy kilometrów domu w Wallingford w Wielkiej Brytanii jego matka śpi spokojnie. W każdej chwili z dokładnością do kilku metrów może sprawdzić, gdzie jest jej syn. Chłopak zabrał bowiem ze sobą nadajnik GPS, który za pośrednictwem satelity przesyła do komputera mamy informacje o jego miejscu pobytu.
– To wspaniale, że mogę mieć oko na Harry’ego i obserwować jego podróż. Czuję się, jakbym była razem z nim. Dzięki temu jestem spokojniejsza – mówi dziennikowi „Daily Mail” 53-letnia Rachel Wilder. Harry sam zgodził się podróżować pod czujnym okiem matki. Nie musi co chwilę odbierać telefonów z pytaniami, gdzie jest i co robi. Poza tym świadomość, że ktoś wie o jego miejscu pobytu, daje mu większe poczucie bezpieczeństwa.
System kontroli miejsca pobytu dzieci jest od kilku lat niezwykle popularny w USA. Tamtejsi rodzice mogą wykorzystywać usługi oferowane przez sieci telefonii komórkowej polegające na namierzaniu sygnału telefonu i określaniu jego położenia. Metoda nie jest tak precyzyjna jak GPS, bo podaje położenie z dokładnością do 100 metrów, ale to wystarczy, by stwierdzić, czy dziecko jest w szkole, czy poszło na wagary.
– To może być bardzo pożyteczny system, zwłaszcza dla rodziców, których dzieci wkraczają w tzw. trudny wiek. Jeśli się obawiamy, że nasz nastoletni syn może mieć kłopoty z prawem albo sięgnąć po narkotyki, warto wiedzieć, gdzie jest – przekonuje „Rz” psycholog dr Robin Pauc. Ale część ekspertów jest zdania, że system monitoringu daje jedynie fałszywe poczucie bezpieczeństwa. – Rodzice wiedzą bowiem jedynie, gdzie jest nadajnik, a nie ich dziecko. Ale nie będziemy przecież wszczepiać dzieciom czipów, jak mojemu kotu. W wychowaniu chodzi o to, aby nauczyć dzieci korzystania z wolności i odróżniania dobra od zła – mówi „Rz” Erica Sosna, założycielka organizacji edukacyjnej The Life Project.
Eksperci są zgodni, że nawet jeśli ktoś zdecyduje się na korzystanie z systemu monitoringu, nie może przekroczyć granicy, którą jest śledzenie dzieci bez ich zgody. Firmy telekomunikacyjne utrudniają potajemne śledzenie. Aby włączyć system monitoringu, posiadacz telefonu musi wpisać hasło. Dodatkowo za każdym razem, kiedy obiekt jest namierzany, telefon wibruje.