34-letnia Cirila Baltazar Cruz – której historię opisał tygodnik „Time” – pochodzi ze wsi w południowym stanie Oaxaca, zamieszkanej głównie przez Indian. By wyrwać się z biedy, wyjechała do Stanów Zjednoczonych, licząc, że będzie mogła wysyłać pieniądze na utrzymanie dwójki dzieci pozostawionych pod opieką matki.
Kobieta po angielsku nie mówi wcale, a po hiszpańsku słabo. Włada tylko językiem Indian Chatino, którym według Wikipedii posługuje się około 23 tysięcy osób. Udało się jej znaleźć pracę w chińskiej restauracji w stanie Missisipi. W listopadzie, tuż przed porodem, zatrzymała wóz policyjny, który zawiózł ją do szpitala w Pascagouli. Tam na świat przyszła Rubi. Lekarze nie oddali jej jednak matce, lecz wezwali urzędników, którzy zdecydowali, że dziewczynka powinna zostać przekazana do adopcji. Jak napisali w dokumencie, do którego dotarł dziennikarz „Clarion Ledger”, z powodu braku znajomości angielskiego „naraziła nienarodzone dziecko na niebezpieczeństwo i będzie je narażać w przyszłości”.
Według „Clarion Ledger” urzędnicy skorzystali z pomocy tłumacza pochodzącego z Portoryko, który nie znał chatino. W raporcie napisali więc między innymi, że Cruz zarabia na życie jako prostytutka.
Kobieta - wspierana przez organizacje pomagające imigrantom – zaczęła batalię prawną o odzyskanie dziewczynki. Będzie to jednak wyjątkowo trudne. W maju sąd przekazał bowiem Rubi parze z Ocean Springs, a Cruz może zostać wkrótce deportowana do Meksyku.
Członkowie tych organizacji zgodnie z decyzją sądu nie mogą rozmawiać z dziennikarzami. Mary Bauer, szefowa departamentu prawnego antyrasistowskiej organizacji Southern Poverty Law Center, powiedziała jedynie dziennikarzowi tygodnika „Time”, że odebranie dziecka z powodu nieznajomości języka angielskiego to „oburzające naruszenie praw człowieka”.