Poprzez swoją rowerową pielgrzymkę 54-letni Anglik, od 18 lat katolik, ojciec trojga dzieci, emerytowany menedżer w organizacji wspierającej budownictwo mieszkaniowe, chce upamiętnić postać św. Maksymiliana Kolbego, który oddał życie za skazanego współwięźnia. I zwrócić uwagę na 7 mln aborcji dokonanych w Wielkiej Brytanii od jej legalizacji w 1967 r.
Wyprawa jest także aktem sprzeciwu wobec turystyki aborcyjnej Polek na Wyspy. Działacze fundacji Life, która w Anglii prowadzi 33 ośrodki udzielające schronienia kobietom nakłanianym do aborcji, są zbulwersowani akcją polskich feministek ze SROM (Separatystycznych Rewolucyjnych Oddziałów Macicznych). W marcu rozwiesiły one w Łodzi plakaty zachęcające do dokonywania aborcji w Wielkiej Brytanii.
– W domach Life pomoc psychologiczną i doradztwo otrzymują także Polki – zapewnia Les Whittaker, który działa w fundacji. – Robimy wszystko, by zwiększyć szansę uniknięcia aborcji.
Jak szacuje brytyjski National Health Service (Narodowa Służba Zdrowia), nasze rodaczki w latach 2008 – 2009 dokonały w Anglii ich ok. 20 tys.
Whittaker z ruchem obrońców życia poczętego związał się w 1997 r. – w 30. rocznicę uchwalenia ustawy zezwalającej na aborcje, w Wielkiej Brytanii. – Zobaczyłem w telewizji kard. Hume'a, arcybiskupa Westminsteru, wrzucającego do Tamizy róże, by upamiętnić nienarodzone dzieci – wspomina. – Ta scena tak mnie poruszyła, że zostałem działaczem pro life.