U Pawłowskich talerz dla weselnika kosztuje 130 zł. – W cenie oprócz dań i zakąsek jest stół wiejski z wędlinami, stół rybny, czekoladowa fontanna, stół z ciastami – wylicza Elżbieta Pawłowska.
– Dochodowo nie wygląda to źle, bo nasz dom weselny jest aż na 260 osób, to optymalna wielkość – Tomasz Kisiel z Edenu dyplomatycznie unika konkretów.
Talerz dla weselnika kosztuje u niego 190 zł. – Za wesele z poprawinami – podkreśla.
– Oceniając dochodowość przez pryzmat dziesięciu lat, jest wyraźnie lepsza niż z innych biznesów, choćby moich wtryskarek – ocenia Zbigniew Kargiel z raszyńskiego Tanga.
– Te pół roku, gdy co tydzień jest wesele, rzeczywiście wygląda jak deszcz pieniędzy, ale druga połowa to trudne miesiące – zaznacza Joanna Śliwińska z Magnolii (150 zł za talerz weselnika). – Wigilie firmowe, stypy, komunie nie dają już takich przychodów.
Wszyscy właściciele podkreślają, że to trudna branża i trzeba wiele inwestować, bo moda ślubna się zmienia.
Teraz na przykład na topie są dekoracje owocowe, nakrycia stołów z półprzezroczystych tkanin ze złotymi motywami czy specjalne pokrycia na krzesła. Standardem jest klimatyzacja, na co kilka lat temu nikt nie zwracał uwagi.
Pawłowscy z Łosic i właściciele innych domów weselnych mogą mieć kłopot już za pięć lat. Wtedy w dorosłość ma wejść niż demograficzny.
[srodtytul]Po japońsku, po kubańsku[/srodtytul]
Jak przewiduje Karina Komorowska-Kot, zmieni się również sposób organizowania wesel. – Na pewno rynek będą przejmować wyspecjalizowane agencje weddingowe – uważa. – Dziś mają 0,01 proc. udziału w branży ślubnej. Tylko tyle młodych par decyduje się na zatrudnienie konsultanta ślubnego, w Czechach zaś aż 15 proc.
Ale kompleksowa obsługa konsultanta ślubnego (przez rok) wraz z koordynacją dnia ślubu kosztuje ok. 6 tys. zł.
– Z czasem młodej parze będzie głównie zależało, by wesele było naprawdę oryginalne – przewiduje. – Może nie do tego stopnia, jak organizowane przez nas trzydniowe wesele prawnuczki księżnej Lubomirskiej, utrzymane w arystokratycznym klimacie. Ale już popularne staje się wprowadzanie do wesel stylizacji, np. w stylu japońskim, kubańskim czy z Jamesa Bonda.
Zbigniew Kargiel bardziej niż tej zmiany obawia się, że domów weselnych będzie za dużo. – Ale te słabsze znikną tak błyskawicznie, jak powstają – pociesza się. – Właściciele się przebranżowią. My, Polacy opanowaliśmy to w wyjątkowym stopniu. Sam mogę coś o tym powiedzieć.