Weselne żniwa z celebrytą i w złocie

Hale, magazyny, stajnie zamieniają się w domy weselne. W taki interes inwestuje nawet Mariusz Pudzianowski

Publikacja: 17.08.2010 03:46

Liczba ślubów w Polsce skoczyła ze 190 tys. w 2000 r. do 250 tys. w 2009 r. (dane GUS). A każda młod

Liczba ślubów w Polsce skoczyła ze 190 tys. w 2000 r. do 250 tys. w 2009 r. (dane GUS). A każda młoda para wyda wiele, by goście dobrze się bawili na weselu

Foto: Fotorzepa, Raf Rafał Guz

Sierpień i wrzesień to miesiące, w których jest najwięcej ślubów. Według GUS w ubiegłym roku było to odpowiednio 45 tys. i 36 tys. na ćwierć miliona ogółem.

– Młodzi wierzą, że udane małżeństwa zawierane są w miesiącach z literą „r” w nazwie – wyjaśnia Maria Zając, dyrektor kreatywny z Perfect Moments, jednej z największych w Polsce firm organizujących ceremonie i przyjęcia ślubne. – Poza tym wtedy jest ciepło. Jeśli ktoś chce w tym terminie wyprawić wesele, a na dodatek w specjalnym miejscu: pałacu czy dworku, musi je zarezerwować nawet dwa lata wcześniej.

[srodtytul]Albo w czwartek, albo czekasz dwa lata[/srodtytul]

Katarzyna, urzędniczka z Rawicza, nie szukała pałacu, a i tak dom weselny zaklepała w marcu 2009 r. (na wrzesień tego roku). Nie chciała na własnej skórze doświadczać tego, co jej znajomi, którzy rezerwowali terminy zaledwie kilka miesięcy wcześniej.

– Znalezienie na własną rękę przyzwoitego lokalu na 100 – 150 gości graniczy z cudem – uważa Katarzyna. – Proponowano mi terminy od poniedziałku do czwartku. Dom weselny, który początkowo wymyśliłam, miał wolne weekendy dopiero w 2011 r.

Gorączkowo szukać lokalu na ślub córki już dziesięć lat temu musiał Zbigniew Kargiel, przedsiębiorca z Raszyna. I uznał, że dom weselny to najlepszy pomysł na zagospodarowanie hal po upadającej fabryczce wyrobów z plastiku. Miał rację.

Jak podaje GUS, liczba ślubów skoczyła ze 190 tys. w 2000 r. do 250 tys. w 2009 r. Kargiel swój dom weselny Tango na 370 miejsc powiększył więc o kolejne 120. W najbardziej popularnych miesiącach zwykle ma dwa wesela tego samego wieczoru (w oddzielnych salach).

– Jeden wolny termin w październiku, na przyszły rok 20 podpisanych umów – zagląda do terminarza Kargiel.

Podobny biznes otworzył sześć lat temu wraz z ojcem Tomasz Kisiel. Dom weselny Eden w Stargardzie Szczecińskim to spełnienie marzeń ojca. – Jest muzykiem, grał na weselach i zawsze marzył, by otworzyć własny interes – mówi Tomasz Kisiel, współwłaściciel i główny menedżer.

O tym, że dobrze wybrał branżę, przekonał się już na etapie przerabiania hurtowni na salę balową.

– Ludzie pytali, co budujemy i składali pierwsze zamówienia – wspomina Kisiel. – Do końca przyszłego roku mamy zajęte wszystkie terminy, często również piątki.

W 2012 r. wiele dni w czerwcu, lipcu i sierpniu też jest zaklepanych. – Większość par planuje swoje uroczystości bardzo dokładnie, stąd nauczyli się rezerwować je nawet dwa lata wcześniej – dodaje.

Na brak zleceń nie narzekają Andrzej i Elżbieta Pawłowscy z Łosic, miasteczka na krańcach województwa mazowieckiego. Choć uruchomili dom weselny dopiero w maju, a ich oferty na razie nigdzie nie można znaleźć, mają tylko kilka wolnych terminów, i to na przyszły rok. Ci właściciele pieczarkarni, zachwyciwszy się podobnym obiektem w okolicach Częstochowy, postanowili, że coś takiego zbudują od podstaw u siebie. Zakładają, że wystawny dom weselny na 400 gości, z luksusowymi pokojami, na który zaciągnęli kredyty, bo kosztował w sumie 3 mln zł, będzie alternatywą dla dzieci, gdyby nie miały własnego pomysłu na przyszłość.

Na portalach architektonicznych w katalogach projektów funkcjonuje już odrębna kategoria: dom weselny.

A burzliwe dyskusje o uruchamianiu takich przedsięwzięć toczą się na forach związanych z biznesem. Przedsiębiorcy, którzy słyszą o zamówieniach nawet na dwa lata nie tylko, jak Pawłowscy z Łosic, budują nowe obiekty, ale również przerabiają na domy weselne co się da: hurtownie, magazyny, fabryczki, a nawet stajnie.

[srodtytul]Z Krawczykiem i fontanną czekolady[/srodtytul]

Zabudowania rolnicze pod Gryficami czekają na inwestora, który w weselny interes włoży ok. 1 mln zł. Takie ogłoszenie dał Rafał Wojciechowski, przedsiębiorca budowlany. Jego zdaniem to najlepszy pomysł na pewne zyski. – Taki popyt, że interes zwróci się najpóźniej w pięć lat – przewiduje.

Zapały studzi trochę Joanna Śliwińska z Legnicy, która pięć lat temu za pół miliona złotych przerobiła XIX-wieczne stajnie i chlewnię na obrzeżach miasta na urokliwy dom weselny Magnolie: – To sezonowy biznes, niedający jakichś rewelacyjnych przychodów. Szczerze mówiąc, mocno zastanawiałabym się, czy wchodzić w ten interes raz jeszcze.

Ale to odosobniona opinia, zważywszy na to, co Śliwińska (która rozbudowuje obiekt o kilkadziesiąt miejsc) i inni przedsiębiorcy widzą gołym okiem.

[wyimek]- Wigilie firmowe, stypy, komunie nie dają takich przychodów - Joanna Śliwińska, właścicielka domu weselnego[/wyimek]

– Prawdziwy wysyp – mówią o tym, co dzieje się w ich okolicach. Gdy Kisielowie ruszali z Edenem w Stargardzie Szczecińskim, byli jednymi z prekursorów w branży. Teraz w tym 70-tysięcznym mieście jest ich 14.

Stutysięczna Legnica ma aż 20 domów weselnych, z czego połowę uruchomiono w ostatnich dwóch latach. W 20-tysięcznym Rawiczu na południu Wielkopolski jest ich sześć. W 11-tysięcznym Pińczowie działa co najmniej kilkanaście domów weselnych, niebawem powstanie kolejny. Bo świętokrzyski samorząd w ramach zwiększania konkurencyjności tzw. mikroprzedsiębiorców właśnie wsparł blisko 1,5 mln zł z regionalnego programu operacyjnego budowę domu weselnego.

Choć nikt nie policzył, ile jest w Polsce takich obiektów, to zdaniem Wojciechowskiego nie ma to żadnego znaczenia. – Nikt z Gryfic nie zrobi wesela nawet w Stargardzie, bo to 80 km – zauważa. – Więc co z tego, że na drugim końcu Polski jest zatrzęsienie domów weselnych?

Domy weselne to interes, który zwietrzyli biznesmeni z wyższej półki, a nawet celebryci. Salę weselno-bankietową uruchomił we Wrocławiu kanclerz Dolnośląskiej Loży BCC Marek Woron.

W Białej Rawskiej na Mazowszu dom weselny na 450 gości otworzył w ubiegłym roku siłacz Mariusz Pudzianowski. Z podobnym pomysłem nosi się piosenkarz Krzysztof Krawczyk. Znalazł już nawet lokal, ale nie zdradza gdzie. – Zauważyłem, że wszyscy cały czas chcą się bawić z Krawczykiem – mówił niedawno pismu „Świat & Ludzie”. – Uwielbiam biesiadowanie, dlatego, jeśli tylko ktoś będzie sobie tego życzył, z przyjemnością pojawię się na przyjęciu. A może nawet będę wodzirejem.

Wesele z Krawczykiem to bonus do tego, co oferują dziś domy weselne. – Dziś już mało kto chce się bawić w organizowanie wszystkiego na własną rękę – ocenia Karina Komorowska-Kot, szefowa Perfect Moments. – To potężne przedsięwzięcie logistyczne.

Domy weselne zapewniają nie tylko salę i jedzenie, ale też orkiestrę, fotografa, eleganckie samochody.

Zysk z przygotowania wesela jest nieproporcjonalny w stosunku do tego, co bierze za jedną noc zespół muzyczny, fotograf, barmani czy kwiaciarki. Jak wynika z wyliczeń „Rz”, przygotowanie za 150 zł od osoby tzw. talerza dla weselnika (5 – 6 gorących dań, kilkanaście przystawek, napoje bezalkoholowe), dekorowanie sali według gustu młodych i obsługa 200-osobowego wesela daje zysk rzędu 10 tys. zł. I trwa znacznie dłużej niż kilkanaście godzin pracy muzyków, którym trzeba zapłacić przynajmniej 5 tys. zł.

Podobnie jest z fotografami i kamerzystami, którzy biorą od 3 do 6 tys. zł za uroczystość (album ze zdjęciami lub zmontowany półtoragodzinny film).

Krzysztof, wokalista i klawiszowiec zespołu Los Chauturos spod Wyszkowa, oponuje: – My też dostajemy zamówienia na rok do przodu, ale konkurencja jest tak ogromna, że mamy wiele wolnych terminów. Nie jesteśmy w stanie wyżyć z grania na weselach, to forma dorobienia sobie do pensji. A właściciele domów weselnych żyją tylko z tego biznesu.

Muzyk zauważa, że często trafia do nowych miejsc, np. pod Wyszkowem, gdzie uruchamiano dom weselny. – Właścicielka była pewna obaw, bo nabrała ogromnych kredytów. Dziś spotykam ją wyluzowaną, uśmiechniętą – opowiada.

[srodtytul]Deszcz pieniędzy[/srodtytul]

U Pawłowskich talerz dla weselnika kosztuje 130 zł. – W cenie oprócz dań i zakąsek jest stół wiejski z wędlinami, stół rybny, czekoladowa fontanna, stół z ciastami – wylicza Elżbieta Pawłowska.

– Dochodowo nie wygląda to źle, bo nasz dom weselny jest aż na 260 osób, to optymalna wielkość – Tomasz Kisiel z Edenu dyplomatycznie unika konkretów.

Talerz dla weselnika kosztuje u niego 190 zł. – Za wesele z poprawinami – podkreśla.

– Oceniając dochodowość przez pryzmat dziesięciu lat, jest wyraźnie lepsza niż z innych biznesów, choćby moich wtryskarek – ocenia Zbigniew Kargiel z raszyńskiego Tanga.

– Te pół roku, gdy co tydzień jest wesele, rzeczywiście wygląda jak deszcz pieniędzy, ale druga połowa to trudne miesiące – zaznacza Joanna Śliwińska z Magnolii (150 zł za talerz weselnika). – Wigilie firmowe, stypy, komunie nie dają już takich przychodów.

Wszyscy właściciele podkreślają, że to trudna branża i trzeba wiele inwestować, bo moda ślubna się zmienia.

Teraz na przykład na topie są dekoracje owocowe, nakrycia stołów z półprzezroczystych tkanin ze złotymi motywami czy specjalne pokrycia na krzesła. Standardem jest klimatyzacja, na co kilka lat temu nikt nie zwracał uwagi.

Pawłowscy z Łosic i właściciele innych domów weselnych mogą mieć kłopot już za pięć lat. Wtedy w dorosłość ma wejść niż demograficzny.

[srodtytul]Po japońsku, po kubańsku[/srodtytul]

Jak przewiduje Karina Komorowska-Kot, zmieni się również sposób organizowania wesel. – Na pewno rynek będą przejmować wyspecjalizowane agencje weddingowe – uważa. – Dziś mają 0,01 proc. udziału w branży ślubnej. Tylko tyle młodych par decyduje się na zatrudnienie konsultanta ślubnego, w Czechach zaś aż 15 proc.

Ale kompleksowa obsługa konsultanta ślubnego (przez rok) wraz z koordynacją dnia ślubu kosztuje ok. 6 tys. zł.

– Z czasem młodej parze będzie głównie zależało, by wesele było naprawdę oryginalne – przewiduje. – Może nie do tego stopnia, jak organizowane przez nas trzydniowe wesele prawnuczki księżnej Lubomirskiej, utrzymane w arystokratycznym klimacie. Ale już popularne staje się wprowadzanie do wesel stylizacji, np. w stylu japońskim, kubańskim czy z Jamesa Bonda.

Zbigniew Kargiel bardziej niż tej zmiany obawia się, że domów weselnych będzie za dużo. – Ale te słabsze znikną tak błyskawicznie, jak powstają – pociesza się. – Właściciele się przebranżowią. My, Polacy opanowaliśmy to w wyjątkowym stopniu. Sam mogę coś o tym powiedzieć.

Sierpień i wrzesień to miesiące, w których jest najwięcej ślubów. Według GUS w ubiegłym roku było to odpowiednio 45 tys. i 36 tys. na ćwierć miliona ogółem.

– Młodzi wierzą, że udane małżeństwa zawierane są w miesiącach z literą „r” w nazwie – wyjaśnia Maria Zając, dyrektor kreatywny z Perfect Moments, jednej z największych w Polsce firm organizujących ceremonie i przyjęcia ślubne. – Poza tym wtedy jest ciepło. Jeśli ktoś chce w tym terminie wyprawić wesele, a na dodatek w specjalnym miejscu: pałacu czy dworku, musi je zarezerwować nawet dwa lata wcześniej.

Pozostało 94% artykułu
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie