Zdaniem Ryszarda Czarneckiego wielu polityków pojawia się jednak na trybunach z powodów koniunkturalnych. – Wydaje im się, że wyborcy to docenią – mówi.
Jako przykład podaje Bogdana Zdrojewskiego, dziś ministra kultury z PO, kiedyś prezydenta Wrocławia. – W latach 90. wybrał się na mecz Śląska z GKS Bełchatów. Gdy w pierwszej połowie Śląsk stracił gola, Zdrojewski niespodziewanie zaczął skakać z radości. Okazało się, że nie zdążył się zorientować, w jakich strojach występują gracze. Na szczęście na następnym meczu się już nie pomylił – wspomina Czarnecki.
Jego zdaniem kibice szybko się orientują, który z polityków kibicuje z powodów wizerunkowych. Znają też sympatie piłkarskie posłów i od nich uzależniają swoje decyzje wyborcze. Problem zaczyna się, gdy polityk startuje z innego okręgu wyborczego niż ten, w którym mieści się jego ukochany klub.
W ostatnich wyborach samorządowych kandydatowi na prezydenta Warszawy Wojciechowi Olejniczakowi z SLD kibice Legii i Polonii wytykali w Internecie, że jest oddanym fanem Pelikana Łowicz. Rok wcześniej związany z Gdańskiem Jacek Kurski startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego z Podlasia. Kibice Jagiellonii Białystok, skonfliktowani z fanami klubu ze stolicy Pomorza, dopisywali na jego plakatach „Lechia Gdańsk – k... wa, szajs!”. – Mówiłem wtedy w mediach, że gdybym jako lechista zaczął się przymilać do Jagi, nie miałbym życia i z jednymi, i drugimi – wspomina Kurski.
Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ma problemy w Gliwicach, w których studiował i przez wiele lat pracował. Kibicom tamtejszego Piasta nie podoba się, że pojawia się na galach Ruchu Chorzów. Z kolei Grzegorz Schetyna nie chwali się tym, że w młodości był szalikowcem Odry Opole. Uważa, że mogłoby to mu popsuć opinię wśród kibiców Śląska, których negatywny stosunek do Odry jest legendarny.
[srodtytul]Z polecenia premiera[/srodtytul]
Kibice Śląska przyjaźnią się za to z fanami Lechii. W Klubie PO mówi się, że pomaga to w zbliżeniu Grzegorza Schetyny z Donaldem Tuskiem. – Nie wiem, czy to prawda, ale faktem jest, że politycy kibice bardziej się szanują i starają personalnie siebie nie atakować – zauważa Ryszard Czarnecki.
Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że podczas ważnych spotkań rozmowa takich polityków zejdzie całkowicie na temat futbolu. Na początku czerwca Donald Tusk spotkał się w Warszawie z premierem Węgier Viktorem Orbánem. Rozmawiali o współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej, ale dość płynnie przeszli na tematy związane z piłka nożną. Orbán to w końcu były piłkarz, założyciel Akademii Piłkarskiej im. Ferenca Puskása i oddany kibic Dunakanyar-Vác FC.
Wkrótce po tym spotkaniu do siedziby Lechii zadzwonili działacze Dunakanyar-Vác i zaoferowali współpracę. Z rozmowy wynikało, że pomysł podsunął im Orbán po rozmowie z polskim premierem. Jeszcze latem na testy do Lechii przyjechał jeden z najzdolniejszych piłkarzy węgierskiego klubu Petre Daniel Ivanovici. Zawodnik podobno spodobał się sztabowi szkoleniowemu i w przerwie zimowej ma się znów pojawić w Gdańsku. Fajnie być ulubionym klubem premiera.