Pierwsi kibice III Rzeczpospolitej

Wśród polityków piłkarscy kibice to szczególna grupa. W Sejmie ze sobą walczą, na stadionach przeciwnie. Trybuny na stadionach piłkarskich łączą

Publikacja: 02.12.2010 00:53

Kibice są przekonani, że Donald Tusk jest autorem piosenki „Marsz, marsz, marsz do boju marsz...”, ś

Kibice są przekonani, że Donald Tusk jest autorem piosenki „Marsz, marsz, marsz do boju marsz...”, śpiewanej na stadionie Lechii

Foto: PAP, Adam Warżawa Adam Warżawa

Niedziela, 17 października. W Warszawie kampanię wyborczą inauguruje prezydent Hanna Gronkiewicz-Waltz. Premier Donald Tusk jej jednak nie towarzyszy. Na gdańskim stadionie kibicuje Lechii Gdańsk w meczu z Arką Gdynia. Pod koniec drugiej połowy na trybunę wpada europoseł PiS Jacek Kurski. Na mecz przyjechał prosto z konwencji partii w Bydgoszczy. – Jadę prosto z pracy. Widzę, że ty zamiast kampanii wybrałeś mecz – mówi do premiera. – Są sprawy ważne i ważniejsze – kwituje Tusk, wskazując na murawę.

Niedziela 21 listopada. Pierwsza tura wyborów samorządowych. Na wieczorze wyborczym Gronkiewicz-Waltz głośno komentuje się nieobecność premiera. – Zatrzymały go zobowiązania rodzinne – tłumaczy rzecznik rządu Paweł Graś. Dzień wcześniej Tusk pojawił się jednak na trybunach gdańskiego stadionu, gdzie Lechia podejmowała Widzew Łódź.

Donald Tusk to najbardziej znany polityk kibic w Polsce. Ale niejedyny. Wczoraj na mecz Lecha Poznań z Juventusem Turyn wybierali się Waldy Dzikowski, wiceprzewodniczący Klubu PO, i Andrzej Dera, poseł PiS. Ostatecznie nie udało im się dojechać.

[wyimek]Sympatykami Śląska Wrocław są i Grzegorz Schetyna z PO, i Ryszard Czarnecki z PiS. Kibicował mu też nieżyjący Jerzy Szmajdziński z SLD [/wyimek]

Niektórzy politycy są wierni swoim drużynom od czasów opozycyjnych, kiedy kibicowanie było wyrazem buntu. Inni pojawiają się na trybunach z powodów koniunkturalnych. Ale kibicowanie nie zawsze spotyka się z uznaniem w oczach wyborców.

[srodtytul]Komża Tuska[/srodtytul]

„Marsz, marsz, marsz, do boju marsz, zwycięstwo czeka nas, do boju Lechia Gdańsk” – ta piosenka na melodię „Marsylianki” należy do przyśpiewek najchętniej wykonywanych przez kibiców na stadionie we Wrzeszczu. Powtarzana wśród fanów Lechii legenda głosi, że w latach 70. słowa ułożył do niej sam Tusk. Był wtedy wiceszefem klubu kibica gdańskiego zespołu.

Nie wszyscy dają tej legendzie wiarę. – To się logicznie nie zgadza. W połowie lat 70. piosenkę słyszałem na warszawskim stadionie Legii. Oczywiście, w tekście pojawiała się nazwa klubu ze stolicy – zauważa Ryszard Czarnecki, europoseł PiS, były kandydat na prezesa PZPN i słynny znawca futbolu.

Nie zmienia to faktu, że wśród fanów Lechii premier Tusk jest darzony niezwykłą estymą. – W połowie lat 70. zgłosiła się do mnie grupa młodych kibiców. Poprosili o pomoc w zorganizowania klubu kibica. Wiceprezesem został kilkunastoletni Donald Tusk – wspomina Tomasz Wołek, dziennikarz i publicysta, były spiker na stadionie Lechii. – Premier już wtedy wyróżniał się zdolnościami przywódczymi. Również wyglądem. Na mecze przychodził w komży z frędzlami w biało-zielonych barwach Lechii. Na głowie nosił biało-zielony kapelusz.

W tamtym czasie Tusk dopingował Lechię nie tylko w Gdańsku, ale też podczas meczów wyjazdowych. Do kibicowskich annałów przeszedł mecz Lechii z Zawiszą w Bydgoszczy. Po spotkaniu omal nie doszło do bójki. Skórę kibicom gdańskiej drużyny uratował Tusk.

– Mecz wygrała Lechia, co rozsierdziło miejscowych. W drodze na dworzec Tusk przechodził z kolegami przez park. Nagle otoczyli ich kibice Zawiszy. Tusk chwycił wtedy za wąż do podlewania i, wywijając nim niczym Longinus Podbipięta Zerwikapturem, odstraszył napastników. Dzięki temu grupa kibiców Lechii dopadła zbawczego peronu – opowiada Wołek.

[srodtytul]Bójki z ZOMO[/srodtytul]

Największą liczbą wpływowych kibiców na trybunach może się pochwalić gdańska Lechia. Oprócz Tuska i Kurskiego wspierają ją m.in. były premier Jan Krzysztof Bielecki, były minister w rządzie Tadeusza Mazowieckiego Aleksander Hall i wiceszef Klubu PO Sławomir Rybicki. Fanami Lechii byli też zmarli w katastrofie smoleńskiej poseł PO Arkadiusz Rybicki (brat Sławomira) i były marszałek Sejmu Maciej Płażyński.

Lechia gra obecnie w ekstraklasie. Ale pierwszoplanowych polityków można było spotkać na trybunach także wtedy, gdy podejmowała Grom Kleszczewo lub Tęczę Siwiałka. Skąd sentyment do klubu z Wrzeszcza?

W latach 70. i 80. chodzenie na Lechię było czymś więcej niż tylko kibicowaniem i często wiązało się z działalnością opozycyjną. – Kibice nieraz udowadniali, że są antykomunistami – wyjaśnia Sławomir Rybicki. – Po meczach dochodziło do manifestacji niepodległościowych i bójek z ZOMO.

Autorem najsłynniejszej manifestacji patriotycznej na stadionie przy ul. Traugutta był właśnie Sławomir Rybicki. W 1983 roku wprowadził Lecha Wałęsę na trybuny podczas meczu Lechii z Juventusem Turyn w Pucharze Zdobywców Pucharów. W przerwie cały stadion zaczął skandować hasła wspierające przywódcę opozycji.

– „Solidarność” nie miała najlepszej passy, a Lech Wałęsa był w dołku. Postanowiłem zrobić coś, by poczuł, że nie jest sam – wspomina poseł PO. – Wałęsę posadziliśmy naprzeciw trybuny honorowej z partyjnymi dygnitarzami. Dziennikarzy amerykańskich stacji telewizyjnych poprosiliśmy wcześniej, by w przerwie meczu do niego podbiegli. Gdy kibice zauważyli, że przywódca „Solidarności” jest na trybunach, zaczęli skandować „Lechu, Lechu”. Telewizja opóźniła transmisję z drugiej połowy o sześć minut – relacjonuje.

Dwa lata później brawurową akcję przeprowadził przy ul. Traugutta Jacek Kurski. Z kolegami z opozycji rozwiesił na trybunach ogromny transparent wzywający do bojkotu zbliżających się wyborów. Uszyli go z 12 prześcieradeł.

– Może to zabrzmieć nieprawdopodobnie, ale ta akcja mi się przyśniła – mówi w rozmowie z „Rz” europoseł PiS. – To był mecz z liderem tabeli Ruchem Chorzów. Wiedzieliśmy, że przyjdą tłumy. Transparent ukryliśmy w pryzmie piachu na stadionie i rozwiesiliśmy w 55. minucie, wykorzystując zamieszanie po golu dla lechistów. Odpaliliśmy gaz łzawiący i daliśmy dyla ze stadionu. Słychać było, jak trybuny skandują „Solidarność, Solidarność”. Później, gdy ZOMO zrzuciło transparent, rozległ się przeraźliwy gwizd – opowiada Kurski.

[srodtytul]Buldog miażdży „Pasy”[/srodtytul]

Wpływowymi fanami mogą się poszczycić także inne kluby. Na trybunach Wisły Kraków przy ul. Reymonta status legend mają senator PO Stanisław Bisztyga, który działa społecznie na rzecz klubu, oraz Jerzy Fedorowicz, aktor, reżyser i poseł PO, nazywany przez kibiców Fedorem.

Fedorowicz osobiście zna wielu piłkarzy „Białej Gwiazdy”, a były snajper Wisły Tomasz Frankowski (obecnie gra w Jagiellonii Białystok) pojawił się nawet w 2007 roku na ulotce wyborczej posła.

– „Franusia” traktuję jak syna. Znam całą jego rodzinę. Codzienny kontakt mam też z byłym zawodnikiem Wisły Mirkiem Szymkowiakiem, a ze starszego pokolenia moim przyjacielem był nieżyjący już bramkarz Staszek Gonet. Pożyczył mi pieniądze na zakup samochodu – opowiada Fedorowicz.

„Fedor” organizuje obchody kolejnych rocznic powstania klubu. Włącza się też w mediacje mające na celu pogodzenie zwaśnionych kibiców Wisły i Cracovii. Jego autorytet w tej dziedzinie nadszarpnęła jednak wpadka z 2008 roku, gdy podczas derbów Krakowa rozgrywanych przy ul. Reymonta paradował w wiślackim szaliku, na którym agresywny buldog miażdżył kłami pasiaste barwy Cracovii.

– Dostałem ten szalik na spotkaniu z młodzieżą i nie zdążyłem się mu przypatrzeć. Kibiców „Pasów” wielokrotnie za to przepraszałem – tłumaczy się poseł PO.

[srodtytul]Miller na pomoc Widzewowi[/srodtytul]

Wielu kibiców ze świata polityki ma też Śląsk Wrocław. Na stadionie w stolicy Dolnego Śląska marszałek Sejmu Grzegorz Schetyna dobijał politycznych targów z innym kibicem tej drużyny Jerzym Szmajdzińskim z SLD (zginął w katastrofie Smoleńskiej). Sympatykiem Śląska jest też Ryszard Czarnecki. – Gdy byłem małym chłopcem, wklejałem do zeszytu zdjęcia Janusza Sybisa, filigranowego napastnika tej drużyny – wspomina.

Fanem mistrza Polski Lecha Poznań jest z kolei Waldy Dzikowski, a Jagiellonii Białystok, mistrza jesieni w tabeli ekstraklasy, poseł PiS Mariusz Kamiński. – Nie jestem kibicem sukcesu – zarzeka się Kamiński. – Kibicowałem Jagiellonii nawet w chudych latach, gdy w barażach w czwartej lidze biła się ze Spartą Szepietowo.

W Łodzi szalikowcem ŁKS był zastrzelony w 2001 roku minister sportu Jacek Dębski, a Widzewa – były minister gospodarki morskiej Rafał Wiechecki z LPR. Widzewowi kibicuje też Leszek Miller z SLD. W 2003 roku jako urzędujący premier wziął udział w zbiórce pieniędzy mającej na celu podreperowanie finansów klubu. Zaangażował się też w poszukiwania sponsora.

Podobnych przykładów wspierania swojej ulubionej drużyny można znaleźć wśród polityków więcej. W lipcu wpływowy warszawski poseł PO Andrzej Halicki włączył się w mediacje w sporze kibiców Legii Warszawa z władzami klubu. Dwa miesiące później Andrzej Dera przybył na stadion Legii w charakterze kibica Lecha Poznań, by sprawdzić, jak traktuje się tam fanów jego drużyny.

– Byłem zdruzgotany. Ochrona kazała nam wyrzucić kanapki, a na stadion zaczęła wpuszczać z opóźnieniem. Swoje wnioski opisałem w pismach, które trafiły m.in. do PZPN i MSWiA – wylicza Dera.

[srodtytul]Pelikan Olejniczaka[/srodtytul]

Zdaniem Ryszarda Czarneckiego wielu polityków pojawia się jednak na trybunach z powodów koniunkturalnych. – Wydaje im się, że wyborcy to docenią – mówi.

Jako przykład podaje Bogdana Zdrojewskiego, dziś ministra kultury z PO, kiedyś prezydenta Wrocławia. – W latach 90. wybrał się na mecz Śląska z GKS Bełchatów. Gdy w pierwszej połowie Śląsk stracił gola, Zdrojewski niespodziewanie zaczął skakać z radości. Okazało się, że nie zdążył się zorientować, w jakich strojach występują gracze. Na szczęście na następnym meczu się już nie pomylił – wspomina Czarnecki.

Jego zdaniem kibice szybko się orientują, który z polityków kibicuje z powodów wizerunkowych. Znają też sympatie piłkarskie posłów i od nich uzależniają swoje decyzje wyborcze. Problem zaczyna się, gdy polityk startuje z innego okręgu wyborczego niż ten, w którym mieści się jego ukochany klub.

W ostatnich wyborach samorządowych kandydatowi na prezydenta Warszawy Wojciechowi Olejniczakowi z SLD kibice Legii i Polonii wytykali w Internecie, że jest oddanym fanem Pelikana Łowicz. Rok wcześniej związany z Gdańskiem Jacek Kurski startował w wyborach do Parlamentu Europejskiego z Podlasia. Kibice Jagiellonii Białystok, skonfliktowani z fanami klubu ze stolicy Pomorza, dopisywali na jego plakatach „Lechia Gdańsk – k... wa, szajs!”. – Mówiłem wtedy w mediach, że gdybym jako lechista zaczął się przymilać do Jagi, nie miałbym życia i z jednymi, i drugimi – wspomina Kurski.

Przewodniczący Parlamentu Europejskiego Jerzy Buzek ma problemy w Gliwicach, w których studiował i przez wiele lat pracował. Kibicom tamtejszego Piasta nie podoba się, że pojawia się na galach Ruchu Chorzów. Z kolei Grzegorz Schetyna nie chwali się tym, że w młodości był szalikowcem Odry Opole. Uważa, że mogłoby to mu popsuć opinię wśród kibiców Śląska, których negatywny stosunek do Odry jest legendarny.

[srodtytul]Z polecenia premiera[/srodtytul]

Kibice Śląska przyjaźnią się za to z fanami Lechii. W Klubie PO mówi się, że pomaga to w zbliżeniu Grzegorza Schetyny z Donaldem Tuskiem. – Nie wiem, czy to prawda, ale faktem jest, że politycy kibice bardziej się szanują i starają personalnie siebie nie atakować – zauważa Ryszard Czarnecki.

Istnieje jednak niebezpieczeństwo, że podczas ważnych spotkań rozmowa takich polityków zejdzie całkowicie na temat futbolu. Na początku czerwca Donald Tusk spotkał się w Warszawie z premierem Węgier Viktorem Orbánem. Rozmawiali o współpracy w ramach Grupy Wyszehradzkiej, ale dość płynnie przeszli na tematy związane z piłka nożną. Orbán to w końcu były piłkarz, założyciel Akademii Piłkarskiej im. Ferenca Puskása i oddany kibic Dunakanyar-Vác FC.

Wkrótce po tym spotkaniu do siedziby Lechii zadzwonili działacze Dunakanyar-Vác i zaoferowali współpracę. Z rozmowy wynikało, że pomysł podsunął im Orbán po rozmowie z polskim premierem. Jeszcze latem na testy do Lechii przyjechał jeden z najzdolniejszych piłkarzy węgierskiego klubu Petre Daniel Ivanovici. Zawodnik podobno spodobał się sztabowi szkoleniowemu i w przerwie zimowej ma się znów pojawić w Gdańsku. Fajnie być ulubionym klubem premiera.

Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Burmistrz Głuchołaz: Odbudowa po powodzi odbywa się sprawnie
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie zapewnia Polaków: Nie jesteśmy przeciwko wam
Społeczeństwo
Znamy Młodzieżowe Słowo Roku 2024. Co oznacza "sigma"?
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Społeczeństwo
53-letnia kobieta została raniona w głowę. W okolicy policjanci ćwiczyli strzelanie