Każdy dawał z siebie to, co miał najlepszego

Były miejsca w Polsce, gdzie docieraliśmy z pomocą jako pierwsi – mówi ks. dr Marian Subocz, dyrektor Caritas Polska w rozmowie z Kamilą Kwasik

Publikacja: 09.12.2010 00:01

Dyrektor Caritas Polska podczas ewakuacji mieszkańców zalanych wsi

Dyrektor Caritas Polska podczas ewakuacji mieszkańców zalanych wsi

Foto: Archiwum Caritas

Red

[b]Rz: Księże dyrektorze, tegoroczna powódź przyniosła ogromne zniszczenie. Nie tylko materialne, fizyczne, ale także dotknęła ludzkich serc.[/b]

Ks. dr Marian Subocz: Tak,

to prawda. Tegoroczna powódź z każdą falą stawała się coraz większą tragedią. Woda wdzierająca się do domów, niszcząca dobytek, niejednokrotnie całego życia, wdarła się też w ludzkie serca i umysły. Z każdą falą coraz bardziej. Dlatego tak ważna była w tym czasie posługa Caritas.

[b]

Konkretnie: co Caritas w Polsce zrobiła dla powodzian?[/b]

Nie da się w jednym zdaniu ująć całej pomocy. Jak powódź – była ona falowa i wielokrotna. Nasza pomoc zresztą się nie skończyła. Ona trwa. Program naprawczy został rozłożony na lata. Przede wszystkim chciałbym podkreślić szybkość reakcji Caritas na tę tragedię. Była ona natychmiastowa. Niemal od razu, z pierwszym zalanym domem, zniszczonym gospodarstwem w każdej z poszkodowanych diecezji, równolegle ruszała nasza akcja ratunkowa.

[b]Jak było to możliwe? Czy Caritas ma jakiś schemat działania w sytuacjach kryzysowych?[/b]

Każde takie zdarzenie jest inne, stąd i schemat działania może się nieco różnić. Mamy do czynienia z różnymi żywiołami, różne są też możliwości pomocy, którymi dysponujemy. By wyjaśnić, jak to jest możliwe, że natychmiast byliśmy z poszkodowanymi przez powódź, trzeba powiedzieć, że Caritas to nie tylko Caritas Polska. To także diecezjalne centrale, a jest ich 44, które kierują licznymi pomniejszymi placówkami pomocowymi. Jest ich co najmniej kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy, jeśli wliczyć do nich wszystkie Parafialne Zespoły Caritas i Szkolne Koła Caritas. W ciągu roku spełniają swoje „zwykłe” funkcje – służą dzieciom, starszym, matkom, rodzinom. Wydają codzienne posiłki ubogim, dają schronienie bezdomnym. W sytuacji kryzysowej, takiej jak powódź, często wszystkie te siły kierowane są właśnie tam, gdzie potrzebna jest natychmiastowa interwencja.

[b]Czy dobrze rozumiem, że każda placówka w diecezji ma swojego dyrektora, pracowników, wolontariuszy?[/b]

Oczywiście. Dlatego ośmielę się powiedzieć, że jako instytucja charytatywna w Polsce mamy chyba najlepszą sieć pomocową, możliwość kontaktu i działania. Caritas w każdej diecezji to, najkrócej mówiąc, gwarancja szybkiej reakcji, gdziekolwiek byłaby taka potrzeba. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że były miejsca w Polsce, gdzie docieraliśmy z pomocą jako pierwsi! Po to jesteśmy. Nasze wspólne działanie jest siłą w takich sytuacjach. Weźmy na przykład Sandomierz. Diecezjalna Caritas we własnym zakresie świetnie zorganizował pierwszy ratunek. Zaraz potem zaczęła nadchodzić pomoc z każdego zakątka Polski, nie przesadzę, jeśli powiem, że od Bałtyku aż po Tatry.

[b]

Czy to oznacza, że Caritas organizuje pomoc dla innych Caritas? Czy Caritas jest całkowicie wystarczalna?[/b]

Absolutnie nie. Nawet nie o to chodzi. Mobilność Caritasu i szybkość reakcji jest wielkim plusem, ale nie moglibyśmy pomagać na tak wielką skalę, gdyby nie wiele różnych czynników.

[b]Jakie to czynniki?[/b]

W dużej mierze nasze działania są możliwe dzięki ludziom dobrej woli, którzy są wrażliwi na ludzką tragedię. Oni chcą pomóc, ale często nie wiedzą, jak mogą to zrobić, więc swoje możliwości – materialne i finansowe – składają na nasze ręce, ufając, że wykorzystamy je jak najlepiej. W okresie powodzi nasze pomieszczenia były wypełnione darami. Darami serca. Drzwi się nie zamykały, a telefony urywały. Przy tej okazji dziękuję wszystkim ludziom za to zaufanie. Wielokrotnie podarki składali także nowożeńcy, którzy prosili gości zamiast kwiatów o zabawki bądź przybory szkolne dla małych powodzian. To piękna inicjatywa. Współpracujemy jednocześnie z wieloma innymi państwowymi organami i podmiotami. Przy powodzi nieoceniona była pomoc chociażby straży pożarnej czy policji. Przez kilka miesięcy myślę, że byliśmy partnerami, którzy równo – ramię w ramię – nieśli pomoc. Współpracowaliśmy z burmistrzamii samorządami.

[b]Czyli działania kościelne łączą się w takich sytuacjach z działaniami instytucji świeckich?[/b]

Wszyscy jesteśmy jednym Kościołem i nie robiłbym takiego rozgraniczenia, które usilnie próbuje wymusić na nas świat. Nie o to chodzi. Pomoc ma to do siebie, że jest skuteczna, im lepiej i rozsądniej jest organizowana. Na przykład cztery transporty zebranych przez nas darów dla powodzian zostały dostarczone helikopterami MON. By dotrzeć do poszkodowanych, korzystaliśmy także z dróg czeskich i niemieckich. Przez te kilka miesięcy każdy dawał z siebie to, co miał najlepszego. To zaowocowało naprawdę potężnymi działaniami, których nie da się w pełni przybliżyć w tym wywiadzie. Myślę, że nie przesadzę, jeśli powiem, że miesiące od maja do sierpnia to czas, w którym w Polsce zniknęły podziały, różnice, a bogactwo i różnorodność tylko służyła dobremu. Przynajmniej, jeśli chodzi o powódź.

[b]

Brzmi to trochę patetycznie.[/b]

Nie mogę sobie tego odmówić. Wielokrotnie byłem na terenach zalanych. Człowiek dopiero w bezpośrednim zetknięciu ze skutkami tragedii może minimalnie wyobrazić sobie to, co mogą czuć poszkodowani. Serce ściskało się z żalu, kiedy patrzyłem na gruzowiska, na zniszczone uprawy czy martwe zwierzęta. To było naprawdę straszne, ale były i niezwykłe momenty tych wypraw. Za każdym razem mocno się wzruszałem, gdy widziałem taką zwykłą-niezwykłą pomoc, jaką niósł sąsiad sąsiadowi. Ludzie dzielili się tym, co mieli. Użyczali skrawka suchej podłogi, nierzadko kromkę chleba dzielili na kilka części. To ogromne świadectwo ludzkiej solidarności. Jestem też dumny z naszych Parafialnych Zespołów Caritas i Szkolnych Kół Caritas. Praca rzeszy ich członków nie jest przeliczalna na żadne pieniądze. Nie byłoby naszej pomocy, gdyby nie ci ludzie. Nie byłoby nas, gdyby nie oni. Właściwie nie ma nas, jesteśmy MY. Dziękuję. Naprawdę dziękuję. Bo to praca cicha i pokorna. Ukryta. Płynąca z najgłębszych pokładów ludzkiego ducha. Pewnie do końca nawet nie znamy jej rozmiarów.

[b]Powodzianom pomagali nawet więźniowie.[/b]

Tak. O tym też trzeba mówić. Pomagało blisko 8 tysięcy więźniów, pomagali uchodźcy. Także bezdomni. Z całej Polski organizowały się grupy chętnych do pomocy w usuwaniu skutków powodzi. Często pod „szyldem” Caritas. Ludzie przychodzili, dzwonili, pytali się, czy mogą wziąć udział w takim wyjeździe. Z Warszawy, z Gdańska wielokrotnie wyjeżdżała na tereny powodziowe młodzież. Niestraszna im była woda i to, co po niej zostało. Wolontariusze pomagali właścicielom domów: pomagali w oczyszczaniu domów, osuszaniu, towarzyszyli także swoją obecnością, życzliwą rozmową. Wiem, że ludzie w całej Polsce organizowali takie wyjazdy. Często także na własną rękę. Zbierali jedzenie, wodę, meble, ubrania. Wsiadali w samochody i jechali pomagać. Bogu niech będą za to dzięki.

[b]Jak sytuacja na terenach zalanych wygląda teraz?[/b]

Emocje już opadły, minęło kilka miesięcy od tragedii. Ludzie, których powódź nie dotknęła w żaden sposób, zapominają o niej. Ale pomoc powodzianom dalej jest niezbędna. Będzie potrzebna przez następne lata. Poszkodowani czasem nie mają dokąd wracać.

[b]Jak im teraz pomaga Caritas w Polsce?[/b]

Jak wspomniałem, pomoc przewidziana jest na lata.

W wielu diecezjalnych Caritas powstały programy pomocy długofalowej po to, żeby rozsądnie i jak najlepiej zadbać o poprawę bytu powodzian. My wspieramy te działania. Przyszła zima, mróz – dostarczamy więc nie tylko żywność, ale także opał, węgiel. Cały czas można przekazywać środki finansowe na tę pomoc na nasze konta. Pomocą staramy się objąć także dzieci powodzian. Dla nich we wrześniu w Skierniewicach zorganizowaliśmy piknik „Tornister pełen uśmiechów”. Rozdaliśmy blisko 6 tys. wyprawek szkolnych. Tysiące zeszytów, długopisów, farb. W całej Polsce odbywały się też kolonie dla dzieci powodzian. Niedawno przeżywaliśmy inaugurację Wigilijnego Dzieła Pomocy Dzieciom. To już 17. edycja tej ekumenicznej akcji. W tym roku chcemy zwrócić szczególną uwagę na problem dzieci, które ucierpiały właśnie wskutek powodzi. Pamiętajmy – ich tragedia ciągle trwa. Niech płomień wigilijnej świecy podczas uroczystej rodzinnej wieczerzy będzie znakiem naszej solidarności, pamięci o tych dzieciach. Znakiem wsparcia i obecności z nimi.

[b]Czego można życzyć powodzianom w związku ze zbliżającymi się Świętami Bożego Narodzenia?[/b]

Chciałbym życzyć wszystkim ludziom, by Ten, który ma się już wkrótce narodzić, był dla nas siłą. Życzę, by Dzieciątko Jezus było nadzieją na lepszy dzień. Otuchą i wsparciem. Uboga stajenka niech będzie znakiem, że Chrystus nie potrzebuje specjalnych warunków. Przychodzi tam, gdzie jest zapraszany. Chce przyjść do naszych serc, nawet jeśli się nam wydaje, że są jak ta uboga stajenka – liche i nieodpowiednie. Zaprośmy Go. Jezus to najlepszy Lekarz. Uleczy to, co zranione. Da siłę i moc. Dla Niego nie ma rzeczy niemożliwych. Nie straćmy także czasu Adwentu. To najlepszy moment dobrego przygotowania na narodziny Pańskie.

[b]Rz: Księże dyrektorze, tegoroczna powódź przyniosła ogromne zniszczenie. Nie tylko materialne, fizyczne, ale także dotknęła ludzkich serc.[/b]

Ks. dr Marian Subocz: Tak,

Pozostało 98% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni