Nie da się w jednym zdaniu ująć całej pomocy. Jak powódź – była ona falowa i wielokrotna. Nasza pomoc zresztą się nie skończyła. Ona trwa. Program naprawczy został rozłożony na lata. Przede wszystkim chciałbym podkreślić szybkość reakcji Caritas na tę tragedię. Była ona natychmiastowa. Niemal od razu, z pierwszym zalanym domem, zniszczonym gospodarstwem w każdej z poszkodowanych diecezji, równolegle ruszała nasza akcja ratunkowa.
[b]Jak było to możliwe? Czy Caritas ma jakiś schemat działania w sytuacjach kryzysowych?[/b]
Każde takie zdarzenie jest inne, stąd i schemat działania może się nieco różnić. Mamy do czynienia z różnymi żywiołami, różne są też możliwości pomocy, którymi dysponujemy. By wyjaśnić, jak to jest możliwe, że natychmiast byliśmy z poszkodowanymi przez powódź, trzeba powiedzieć, że Caritas to nie tylko Caritas Polska. To także diecezjalne centrale, a jest ich 44, które kierują licznymi pomniejszymi placówkami pomocowymi. Jest ich co najmniej kilkanaście, a może nawet kilkadziesiąt tysięcy, jeśli wliczyć do nich wszystkie Parafialne Zespoły Caritas i Szkolne Koła Caritas. W ciągu roku spełniają swoje „zwykłe” funkcje – służą dzieciom, starszym, matkom, rodzinom. Wydają codzienne posiłki ubogim, dają schronienie bezdomnym. W sytuacji kryzysowej, takiej jak powódź, często wszystkie te siły kierowane są właśnie tam, gdzie potrzebna jest natychmiastowa interwencja.
[b]Czy dobrze rozumiem, że każda placówka w diecezji ma swojego dyrektora, pracowników, wolontariuszy?[/b]
Oczywiście. Dlatego ośmielę się powiedzieć, że jako instytucja charytatywna w Polsce mamy chyba najlepszą sieć pomocową, możliwość kontaktu i działania. Caritas w każdej diecezji to, najkrócej mówiąc, gwarancja szybkiej reakcji, gdziekolwiek byłaby taka potrzeba. Z całą pewnością mogę stwierdzić, że były miejsca w Polsce, gdzie docieraliśmy z pomocą jako pierwsi! Po to jesteśmy. Nasze wspólne działanie jest siłą w takich sytuacjach. Weźmy na przykład Sandomierz. Diecezjalna Caritas we własnym zakresie świetnie zorganizował pierwszy ratunek. Zaraz potem zaczęła nadchodzić pomoc z każdego zakątka Polski, nie przesadzę, jeśli powiem, że od Bałtyku aż po Tatry.
[b]