Po zamknięciu w Polsce setek sklepów z dopalaczami narkotykowy biznes znalazł nowy rynek zbytu – u południowego sąsiada. Na Morawach i Śląsku Cieszyńskim zaroiło się ostatnio od sklepów oferujących środki takie, jak Euphorbia, Eko Groszek, Good Shit czy Rasta Juice. Rozprowadzają je sieci Amsterdam Shop, E-smart Shop i Smile Shop.
– Narkotyki bezpośrednio sprzedają Czesi, ale cały biznes organizują Polacy we współpracy z Czechami – mówi „Rz” Michal Hammer z Krajowego Biura ds. Narkotyków czeskiej policji. – Sprzedawcy wykorzystują fakt, że lista substancji zakazanych ujęta w ustawie antynarkotykowej sprzed 13 lat nie była od dawna aktualizowana – dodaje.
W ciągu ostatniej dekady opracowano wiele nowych syntetyków o niezbadanym dotychczas przez naukę wpływie na ludzki organizm. Dlatego niektóre z nich mogą być niebezpieczne.
Czeski rząd przyjął właśnie nową strategię antynarkotykową, której jednym z głównych celów jest powstrzymanie zalewu dopalaczy z Polski. – By to osiągnąć, proces zmian na liście substancji zakazanych musi być szybszy i bardziej elastyczny – powiedział krajowy koordynator ds. zwalczania narkomanii Jindrzich Voborzil. Zwrócił się do ministrów o jak najszybsze przygotowanie nowelizacji ustawy antynarkotykowej. Według niego rząd powinien mieć prawo do uzupełniania listy zakazanych specyfików w drodze rozporządzenia, bez konieczności pytania o zgodę parlamentu.
Pierwsze sklepy z polskimi dopalaczami pojawiły się pod koniec 2010 roku w miejscowościach w pobliżu granicy z Polską. Dziś w Czeskim Cieszynie są już cztery takie przybytki, w Ostrawie – dwa, w Jeseniku, Opawie, Ołomuńcu, Libercu – po jednym. Wciąż pojawiają się informacje o nowych, coraz dalej od polskiej granicy. Sklepy te oferują kolorowe paczuszki za cenę od kilkudziesięciu do kilkuset koron, czyli od kilku do kilkudziesięciu złotych.