Tradycyjny model rodziny wielodzietnej zanika w regionach, w których do tej pory był silniejszy niż tzw. czynniki ekonomiczne – wynika z danych GUS.
Świadczy o tym ujemny wskaźnik przyrostu naturalnego np. na Podlasiu czy Lubelszczyźnie. – Przyczyn takiej sytuacji jest wiele. Trudny rynek pracy, emigracja zarobkowa, brak perspektyw – tłumaczy socjolog Waldemar Urbanik z Wyższej Szkoły TWP w Szczecinie. – No i ściana wschodnia chyba najmniej skorzystała z profitów obecności Polski w UE.
Najniższy w Polsce przyrost naturalny w 2009 r. notowany był w powiecie hajnowskim na Podlasiu. Sama Hajnówka ma nie tylko ujemny przyrost, ale i tzw. ujemne saldo migracji (więcej ludzi odpływa, niż napływa).
Radosław Oryszczyszyn, socjolog z Uniwersytetu Białostockiego: – Młodzi z tego terenu najpierw przyjeżdżają do Białegostoku studiować, a potem najlepsi wyjeżdżają do Warszawy.
Choć statystycznie na jedną kobietę na wsi wciąż przypada więcej urodzeń niż w mieście, szybciej przybywa noworodków w miastach (w 2002 r. 41,3 tys. więcej niż na prowincji, a w 2009 r. już 75,5 tys.).