Studenci uznali, że kurs prowadzony przez profesora Grega Mankiwa daje im jedynie „ograniczony pogląd na ekonomię". A ów pogląd – jak wierzą studenci – utrwala nieudolny system prowadzący do nierówności ekonomicznych w amerykańskim społeczeństwie.
„Nie ma żadnego usprawiedliwienia dla prezentowania teorii ekonomicznych Adama Smitha jako bardziej fundamentalnych czy podstawowych niż na przykład teoria keynesowska" – napisała grupa zbuntowanych żaków w liście otwartym do swojego profesora. Skupianie się na ekonomistach takich jak Smith zamiast na Keynesie ma zaś zdaniem studentów ograniczać zdolność studentów – którzy po ukończeniu Harvarda odgrywają główne role w instytucjach finansowych i w kształtowaniu polityki publicznej na całym świecie – do bardziej krytycznego i wszechstronnego spojrzenia na ekonomię.
Komentatorzy zwracają uwagę na fakt, że w zdecydowanej większości studenci Harvarda pochodzą z rodzin zaliczających się do najzamożniejszego 1 procenta Amerykanów, dzięki czemu stać ich na posłanie dzieci na studia na Harvardzie, co kosztuje około 40 – 60 tysięcy dolarów rocznie (ok. 125 – 190 tys. złotych).
Protestujący prawdziwej wiedzy o świecie wyszli jednak szukać na ulicach Bostonu, gdzie odbywał się protest „99 procent" oburzonych na świat biznesu i wielkie „chciwe korporacje".
Studenci kiepsko wybrali jednak zajęcia, które zbojkotowali. Dotyczyły one bowiem akurat właśnie nierówności społecznych. A w dodatku profesor Mankiw – były doradca prezydenta George'a W. Busha i obecny doradca czołowego kandydata republikanów w przyszłorocznym wyścigu do Białego Domu Mitta Romneya – ma wśród studentów starszych roczników opinię wielbiciela teorii keynesowskiej.