Facebook po kubańsku

Autorytarne reżimy zrozumiały, że nie uda im się całkiem pozbawić obywateli Internetu. Tworzą więc namiastki i cenzurują

Publikacja: 04.12.2011 00:01

Facebook po kubańsku

Foto: Rzeczpospolita

Reżimowe media i blogi na Kubie ogłosiły właśnie dobrą nowinę: powstał kubański Facebook. Korzystając z kontrolowanej przez władze sieci, intranetu, Kubańczycy mogą zakładać konta na portalu Redsocial. Pomysł, któremu patronuje Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, narodził się w Wyższej Szkole Górniczo-Metalurgicznej w Moa. Reżimowi blogerzy zachwalają, że to wprawdzie „niemal kopia Facebooka", ale ma tę przewagę, że jest czysto kubańska. Podobno będzie dostępna tylko dla mieszkańców wyspy.

Kiedy w 2008 roku słynna opozycyjna blogerka Yoani Sánchez zaczynała prowadzić swój internetowy dziennik Generación Y, tłumaczony dziś na 15 języków i czytany przez miliony osób, udawała zagraniczną turystkę, by skorzystać z Internetu w jednym z hawańskich hoteli. Siadała do komputera, podłączała pendrive'a i migiem umieszczała na zagranicznym serwerze kolejny obrazek z życia w Hawanie. Za 30 minut płaciła 3 dolary – majątek na Kubie.

Dopiero na początku tego roku reżim odblokował portale Desde Cuba i Voces Cubanas, na których zamieszcza blogi ponad 30 kubańskich dysydentów. Przy okazji władze pochwaliły się, że dostęp do Internetu ma już 1,6 mln Kubańczyków, 14,2 proc. z 11,5 mln mieszkańców wyspy. Dla wielu użytkowników nadal oznacza to jednak tylko możliwość wymiany korespondencji drogą elektroniczną i wchodzenia na strony wybrane przez rząd. Szerszy dostęp to przywilej aparatczyków, naukowców i zagranicznych przedsiębiorców.

Dobry, bo irański

– Gdy odcięci od świata obywatele dostaną możliwość kontaktu z Zachodem, zobaczą, że można żyć inaczej. Uświadomią sobie, że demokracja jest dla jednostki lepsza, i sami zechcą wybierać władze – zauważa w rozmowie z „Rz" Ken Good, dyrektor w jednej z brytyjskich firm zajmujących się tworzeniem stron internetowych. – Informacja przesyłana od jednego użytkownika do drugiego w ciągu kilku dni obiega kraj. Sytuacja szybko może się wymknąć spod kontroli – stwierdza.

Kuba jest jednym z nielicznych krajów, w których funkcjonują dwa rodzaje Internetu. Jeden – bez cenzury – dla turystów i oficjeli. Drugi – dla zwykłych śmiertelników – kontrolowany i mocno przesiewany przez władze. Na podobny pomysł wpadły władze w Teheranie. Tłumaczyły, że tylko własny, irański, „cywilizowany" Internet jest w stanie ochronić społeczeństwo przed zgubnymi wpływami Zachodu. Kilka miesięcy temu irański resort łączności obwieścił, że w ciągu dwóch lat z rodzimego Internetu będą korzystać wszyscy obywatele. Zamysł był taki, by krajowa sieć całkowicie zastąpiła globalny Internet, i to nie tylko w Iranie, ale we wszystkich krajach muzułmańskich.

Niełatwo będzie jednak wprowadzić ten scenariusz, nie wywołując masowych protestów. Przekonali się o tym dyktatorzy, którzy próbowali odcinać Internet, by uniemożliwić demonstrantom skrzykiwanie się na portalach społecznościowych podczas arabskich rewolucji.

Chińska Ściana Ogniowa

Pekin już w 1998 roku uruchomił projekt Złota Tarcza, poza Chinami nazywany Wielką Chińską Ścianą Ogniową. Kiedy w lipcu tego roku zderzyły się dwa superszybkie pociągi i zginęło prawie 40 osób, a 200 zostało rannych, Internet, zwłaszcza twitterowe miniblogi, stał się forum oskarżeń pod adresem władz. Gdy liczba komentarzy na Twitterze kilkakrotnie wzrosła, władze ostrzegły, że „użytkownicy Internetu powinni okazać samodyscyplinę i powstrzymać się od rozpowszechniania pogłosek".

Jeśli takie apele nie skutkują, wkraczają hakerzy, o czym nieraz przekonywali się chińscy obrońcy praw człowieka. Blokowane są strony nielegalnych organizacji, takich jak Falun Gong, ale też strony krytykujące brutalność policji, opisujące wydarzenia na placu Tiananmen, dotyczące Tajwanu czy Tybetu. Google już nie cenzuruje użytkowników, ale inne wyszukiwarki wciąż blokują dostęp, gdy kilka razy wpisze się takie słowa, jak demokracja, dyktatura czy prawa człowieka.

Wietnam początkowo promował ekspansję Internetu, widząc w niej szansę rozwoju. W efekcie liczba użytkowników doszła do 28 proc. ludności. Kiedy władze zorientowały się jednak, że informacja wymyka im się spod kontroli, postanowiły przeciwdziałać wolnej wymianie myśli. Blokowane są antyrządowe strony, śledzone ruchy dysydentów w sieci, przechwytywane ich e-maile. Podobno chodzi o „zagwarantowanie bezpieczeństwa i zdrowego użytkowania sieci".

Oprogramowanie jak broń

– Rządy Chin czy Wietnamu skutecznie śledzą aktywność użytkowników, co negatywnie wpływa na możliwość organizowania się politycznych oponentów – przyznaje John Fifton z organizacji broniącej praw człowieka Human Rights Watch. Podaje przykład wietnamskiej partii opozycyjnej Viet Tan, której strona internetowa jest zablokowana dla użytkowników w Wietnamie.

– W przyszłym tygodniu w Malezji odbędzie się azjatycka konferencja, na której firmy komputerowe przedstawią swoje oprogramowanie m.in. rządowym ekspertom. Teoretycznie służy ono do walki z terrorystami, kryminalistami i pedofilami, ale wiadomo, że reżimy wykorzystują je przeciwko dysydentom – tłumaczy Fifton. Demokratyczne państwa powinny więc kontrolować oprogramowanie eksportowane do takich krajów. – To jak broń wysyłana do Afryki – uważa nasz rozmówca.

Jednak jego zdaniem i bez Internetu doszłoby do arabskich rewolucji. W Egipcie nawet po blokadach sieci i komórek tłum nadal zbierał się na kairskim placu Tahrir.

Reżimowe media i blogi na Kubie ogłosiły właśnie dobrą nowinę: powstał kubański Facebook. Korzystając z kontrolowanej przez władze sieci, intranetu, Kubańczycy mogą zakładać konta na portalu Redsocial. Pomysł, któremu patronuje Ministerstwo Szkolnictwa Wyższego, narodził się w Wyższej Szkole Górniczo-Metalurgicznej w Moa. Reżimowi blogerzy zachwalają, że to wprawdzie „niemal kopia Facebooka", ale ma tę przewagę, że jest czysto kubańska. Podobno będzie dostępna tylko dla mieszkańców wyspy.

Pozostało 90% artykułu
Społeczeństwo
„Niepokojąca” tajemnica. Ani gubernator, ani FBI nie wiedzą, kto steruje dronami nad New Jersey
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Właściciele najstarszej oprocentowanej obligacji świata odebrali odsetki. „Jeśli masz jedną na strychu, to nadal wypłacamy”
Społeczeństwo
Gwałtownie rośnie liczba przypadków choroby, która zabija dzieci w Afryce
Społeczeństwo
Sondaż: Którym zagranicznym politykom ufają Ukraińcy? Zmiana na prowadzeniu
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Antypolska nagonka w Rosji. Wypraszają konsulat, teraz niszczą cmentarze żołnierzy AK