Trzech aktorów udaje przebranych za kobiety izraelskich agentów. Grupa spotyka w Iranie znudzonego szpiega Mossadu, który zabija czas, oglądając programy na tablecie Samsunga. Gdy szpieg chwali im się aplikacjami, jeden z przybyszów przypadkowo coś naciska, przez co w powietrze wylatuje pobliski ośrodek nuklearny. – Co? Kolejna tajemnicza eksplozja w Iranie – zauważa prześmiewczo, czyniąc aluzję do serii wybuchów, które w ostatnich miesiącach naprawdę wstrząsnęły irańskimi instalacjami wojskowymi.
Reklama oburzyła polityków w Teheranie, bo pokazuje Iran jako prymitywny kraj i sugeruje, że Izrael jest na tyle potężny, że bez problemu może ot tak niszczyć irańskie obiekty atomowe. Szef komisji ds. energii Arsalan Fat'hipour zauważył w rozmowie z irańską Press TV, że Samsung, walcząc o izraelskich klientów, zapomniał chyba, ile sprzętu sprzedaje do Iranu. Dodał też, iż choć przeprosiny „są konieczne", to mogą nie wystarczyć do tego, aby poprawić relacje z Teheranem.
Samsung wydał już oświadczenie, w którym potępił wyprodukowanie takiej reklamówki przez jego oddział w Izraelu.
To nie pierwszy taki przypadek, gdy twórcy reklam wywołują oburzenie. W listopadzie ubiegłego roku kroki prawne przeciwko firmie Benetton podjął Watykan, żądając zakazu rozpowszechniania fotomontażu, który przedstawiał Benedykta XVI całującego się z imamem kairskiego meczetu. Ta sama kampania – przedstawiająca fotomontaż prezydenta USA Baracka Obamy całującego się z przywódcą Chin Hu Jintao oraz z prezydentem Wenezueli Hugo Chavezem – wywołała też kwaśne reakcje w Białym Domu.