- Pod koniec kwietnia zaprezentowana zostanie karta praw podstawowych w Internecie. Towarzyszyć jej ma pakiet zmian legislacyjnych - ogłosił premier Donald Tusk. Według ekspertów to próba odzyskania poparcia internautów po wpadce z podpisaniem ACTA. Jednak internauci mają wątpliwości, czy taka karta jest w ogóle potrzebna.
Karta praw podstawowych w Internecie miałaby określać, czego władze państwowe nie mogą robić wobec internautów. Premier podkreślił, że trzeba pogodzić swobody użytkowników sieci z nowoczesną ochroną praw autorskich. Zapowiedział też organizację kolejnych debat w tej sprawie.
- Dwa tygodnie napięcia w związku z ACTA były jak dwa lata zmieniania mentalności w administracji państwowej - uważa minister administracji i cyfryzacji Michał Boni. Według jego zapowiedzi rozpoczynający się w poniedziałek "Kongres wolności w Internecie" ma określić pakiet zmian z obszaru wolności w sieci oraz ustalić, jakich granic nie wolno przekraczać.
Sceptycznie do tych zapowiedzi podchodzą eksperci. - Nie wiem, czy taka karta jest w ogóle potrzebna. Istotą Internetu jest to, że nie da się go regulować. Trudno też zdefiniować wszystkie zagrożenia, jakim podlega wolność w sieci - mówi "Rz" dr Dominik Batorski, socjolog Internetu. Dodaje, że Internet jest ponadnarodowy i fakt, że polski rząd coś zagwarantuje, nie sprawi, że zagrożenia znikną.