Przeciwko temu posunięciu ostro zaprotestował Massimo Passamonti, szef związku przedsiębiorców sektora hazardowego, których na sympozjum nie zaproszono. Obawia się on, że wycofanie reklam może zniszczyć potężny przemysł hazardowy, w którym działa prawie 6 tysięcy firm, 140 tysięcy kolektur i punktów bukmacherskich, zatrudniających ponad 100 tysięcy pracowników, więcej niż koncern Fiata czy koleje państwowe.
Jak wynika z danych, Włosi wydali na hazard w 2010 r. 56 miliardów euro, co jest rekordem świata (szacunki dotyczące 2011 r. mówią nawet o blisko
70 miliardach euro, co może przynieść fiskusowi nawet 20 miliardów euro wpływów). Wśród prowincji (odpowiedniki polskich powiatów) w 2010 r. prym wiodła bogata Pavia na północy (ponad 2100 euro na głowę), ale w czołówce najwięcej było powiatów biednego południa (m.in. Neapol, Caserta, Sassari) ze średnią prawie 1500 euro na mieszkańca.
Jeszcze pięć lat temu Włosi wydawali na hazard „tylko" nieco ponad 42 miliardy euro, co niejako potwierdza hipotezę, że kryzys był dla tego sektora prawdziwym błogosławieństwem.
Z drugiej strony analitycy zwracają uwagę na coraz większą popularność różnych zakładów i gier hazardowych w Internecie. O ile w 2010 r. Włosi wydali na hazard w sieci niecałe 5 miliardów euro, to w roku ubiegłym już ponad dwa razy tyle. Przy czym wszystkie te dane dotyczą wyłącznie zgłoszonych wpływów. Zdaniem ekspertów należałoby je podwyższyć o 10 – 15 procent, ponieważ, szczególnie na południu Włoch, na hazardzie zarabiają organizacje mafijne, które mają całą sieć własnych jednorękich bandytów, organizują własne loterie i zakłady, walki i wyścigi psów, a nawet gonitwy konne.