Ulga po remisie z Rosją, który daje nam szansę na wyjście z grupy, była wczoraj dominującym uczuciem. Kibice rozeszli się pokojowo ze stadionu i Strefy Kibica, a część z nich świętowała do rana w warszawskich barach.
Wcześniej jednak w mieście wybuchły burdy z udziałem setek chuliganów obu stron. Daleko im było do prognozowanej ulicznej wojny.
Pochód Rosjan
Pretekstem do niej miał być pochód kibiców Rosji z centrum Warszawy pod stadion. Maszerowało około 3 tysięcy gości, dużo mniej niż prognozowano, w dodatku zgodnie z przyrzeczeniem danym władzom Warszawy nie mieli ze sobą, poza wyjątkami, symboli komunistycznych.
Do pierwszej potyczki chuliganów doszło na moście Poniatowskiego, niewielkie grupy z obu stron obrzuciły się kamieniami i petardami, starły się też podczas krótkiej bójki. Rannych zostało siedem osób. Rosjanie atakowali polskich dziennikarzy – obrażenia odniósł m. in. Wojciech Mucha, reporter „Gazety Polskiej Codziennie". Fani rosyjskiego Spartaka Moskwa umieścili na swojej stronie internetowej fotografię dokumentującą to pobicie.
Zamieszki przeniosły się następnie w rejon stadionu, gdzie grupa około 200 bandytów zaatakowała policjantów, którzy osłaniali maszerujących Rosjan. Siły porządkowe użyły armatki wodnej, broni gładkolufowej i gazu. W ich stronę leciały butelki, kamienie oraz petardy. Krótko przed meczem grupa chuliganów usiłowała wedrzeć się do Strefy Kibica. Ich atak został odparty przez policję i ochronę.