Szef ZUS: Umowa z Asseco? Niczego się nie boję

To ja rozbiłem monopol firm informatycznych w ZUS. Dlaczego miałbym teraz ustawić pod jakąś firmę przetarg? – mówi prezes Zakładu Zbigniew Derdziuk.

Aktualizacja: 21.02.2014 16:00 Publikacja: 21.02.2014 04:00

Szef ZUS: Umowa z Asseco? Niczego się nie boję

Foto: Fotorzepa, Danuta Matłoch Danuta Matłoch

Rz: Czy poda się pan do dymisji?

Zbigniew Derdziuk

: ?A dlaczego?

Stawiane są wobec ZUS zarzuty o „ustawienie" przetargu informatycznego za 600 mln zł.

Nie traktuję ich poważnie, gdyż nie mają żadnego odzwierciedlenia w faktach. Media, które formułują takie zarzuty, nie znają chyba realiów i zasad organizowania przetargów. Do dymisji się więc podać nie zamierzam. ZUS pokazuje, że działa dobrze, a do tego uczciwie i transparentnie.

Winne są media? Ich prawem jest dociekanie prawdy.

W tym przypadku nie przypomina to szukania prawdy, ale bardziej nagonkę. Rozstrzygnięty w ubiegłym roku przetarg na utrzymanie Kompleksowego Systemu Informatycznego (KSI) nie tylko spełnia wszystkie wymogi formalne i prawne, ale daje też gwarancję niskiej ceny i większej wydajności. Mówiłem to po jego rozstrzygnięciu i mówię to teraz.

Ale do przetargu zgłosiła się tylko jedna firma. Padają zarzuty, że przetarg był pod nią przygotowany.

ZUS ponosi odpowiedzialność za ogłoszenie przetargu, a nie liczbę oferentów. Rynek zgłasza swoją ofertę, gdy uważa, że jest w stanie wykonać zamawiane zadania. W tym przypadku jedna firma uznała, że jest w stanie podołać zamówieniu. Ale co ważne, inne firmy nie zgłosiły żadnych zastrzeżeń co do warunków, jakie postawiliśmy w postępowaniu przetargowym. W prawie zaś nie ma zakazu prowadzenia postępowania, gdy zgłosi się tylko jeden potencjalny wykonawca.

Mowa jest jednak o tym, że wymienialiście szczegółowo, jakie kryteria powinno spełnić ponad 80 specjalistów, którzy mieli utrzymywać KSI. Czy to nie dziwne?

Tylko laik może uznać to za coś nadzwyczajnego. W każdym publicznym przetargu instytucja  zamawiająca określa zarówno liczbowo, jak i pod kątem kwalifikacji taką listę specjalistów. Wystarczy przejrzeć choćby przetargi Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. W innym przetargu na rozwój KSI postawiliśmy wymagania dotyczące 108 specjalistów i zgłosiło się do niego pięć firm. Robienie nam z tego zarzutu jest niepoważne i świadczy o braku elementarnej wiedzy. A może o złej woli? I ponownie podkreślę, że gdyby konkurencja poczuła, że przetarg jest robiony pod jedną firmę, zgłosiłaby odwołanie do Krajowej Izby Odwoławczej. Nic takiego nie miało jednak miejsca.

Niektórzy eksperci mówią, że gdy zorientowaliście się, że wystąpiła tylko jedna firma, powinniście zadać pytanie do UZP, czy kontynuować przetarg, albo nawet go unieważnić.

Gdybym go unieważnił, to musiałbym zawrzeć z Asseco umowę z tzw. wolnej ręki, czyli bez przetargu. To dopiero budziłoby podejrzenia i było krytykowane. Pamiętajmy też o tym, że ten system ktoś musi utrzymywać. A jest to największy system w Polsce i obsługuje niezwykle wrażliwe społecznie funkcje – takie jak wypłata świadczeń czy ewidencjonowanie składek. Dziennikarze muszą zdawać sobie sprawę z tego, że jakiekolwiek opóźnienia w wyborze wykonawcy mogą doprowadzić do zagrożenia jego funkcjonowania.

Znów winne są media. Co zatem z innym zarzutem, że dyrektorzy ZUS z komisji mającej wybrać zwycięzcę przetargu zasiadali razem z przedstawicielami Asseco, czyli zwycięzcy, w Fundacji Fundowiczów.

Po pierwsze, komisja składała się z 20 osób, a nie dwóch. Wyobraża pan sobie, że te dwie osoby przekonują 18 do podjęcia nieracjonalnej i obarczonej ryzykiem karnym decyzji? Co więcej, komisji doradzali dodatkowo zewnętrzni eksperci, którzy wspomagali nas w przygotowaniu dokumentacji przetargowej.

Po wtóre, dwóch naszych dyrektorów zasiadało w radzie nadzorczej tej fundacji przez zaledwie rok i wycofało się z niej już w 2010 roku, czyli na blisko trzy lata przed ogłoszeniem przetargu. Fakt, że prezes fundacji nie odnotował tego w stosownym organie, nie oznacza, że ci ludzie nadal w organach tej fundacji zasiadali. Liczy się bowiem dzień złożenia rezygnacji, a nie odnotowania tego w dokumentach fundacji. Takie wyjaśnienia otrzymali od nas dziennikarze.

Ale stawiane są zarzuty, że zna pan ks. Sławomira Fundowicza, prezesa Fundacji, w której mieli spotykać się dyrektorzy ZUS i przedstawiciele Asseco.

Na takiej samej zasadzie znam króla Hiszpanii. W 1989 r. jako młody pracownik Kancelarii Senatu i asystent pani marszałek Zofii Kuratowskiej uczestniczyłem w powitaniu króla Juana Carlosa i królowej Zofii.  Co z tego wynika? Nic. Pewnie król Hiszpanii nawet tego nie pamięta.

A któraś z instytucji rządowych zarzuca wam nieprawidłowości?

Nic takiego nie miało miejsca. Nadmienię tylko, że przy podobnym przetargu na rozwój Kompleksowego Systemu Informatycznego Krajowa Izba Odwoławcza przyznała, że mamy prawo stawiać wysokie wymogi co do liczby i kwalifikacji zespołu, który będzie nas obsługiwał. Informacje o toczącym się przetargu i jego rozstrzygnięciu prezentowaliśmy także Komitetowi Rady Ministrów ds. Cyfryzacji. Nie budził żadnych zastrzeżeń.

Teraz kontroluje was NIK i Kancelaria Premiera. Nie boi się pan zarzutów od tych instytucji?

NIK kontroluje nas co roku, więc nie uznaję tej kontroli za spektakularną. Sprawozdania z obecnej kontroli spodziewam się w kwietniu-maju. Kontrola KPRM się zakończyła i spokojnie oczekujemy na wnioski. Wszystkie dokumenty dotyczące przetargów informatycznych, w ramach tzw. tarczy antykorupcyjnej, przekazujemy też do CBA. Dla nas to naturalne, że nasza działalność jest monitorowana. Niczego się nie boję.

Nie może się pan dziwić próbie kontroli medialnej nad przetargami informatycznymi. Od dwóch lat wciąż słyszymy o gigantycznej aferze na styku firmy komputerowe–administracja.

Tyle że to właśnie za mojej kadencji w ZUS rozbiliśmy monopol jednego dostawcy usług informatycznych. Jeszcze w 2009 r. dwie firmy – Prokom (obecnie Asseco) i Zeto – otrzymywały 80 proc. wydatków ZUS na informatyzację. Teraz Asseco otrzymuje od nas ok. 30 proc. pieniędzy wydawanych na ten cel, a te wynoszą obecnie w granicach 750 mln zł rocznie. Jeszcze w 2010 r. korzystaliśmy z usług nieco ponad 40 firm informatycznych, dzisiaj jest ich blisko 150. Czy jest to więc logiczne, że człowiek, który rozpoczął proces dywersyfikacji usług, ustawia przetarg pod byłego monopolistę?

Ktoś na pana poluje? Może za długo jest pan prezesem ZUS?

Nie czuję się zwierzyną łowną. ZUS nie można rozliczyć za wynik finansowy czy zysk. Mierzymy naszą wydajność wieloma innymi wskaźnikami, w tym m.in. satysfakcją klientów. I tu jest dobrze. Zaufanie do nas wzrosło z 18 do 35 proc. Zredukowaliśmy też zatrudnienie o blisko 1,5 tys. osób. Dzięki zdywersyfikowaniu rynku zamówień informatycznych płacimy coraz mniej za te usługi. ZUS działa zdecydowanie sprawniej. Dla mediów często jednak im bardziej sensacyjna wiadomość, tym bardziej interesująca.

Rz: Czy poda się pan do dymisji?

Zbigniew Derdziuk

Pozostało 99% artykułu
Społeczeństwo
Wojna w Strefie Gazy. Czy Polska powinna poprzeć którąś ze stron konfliktu? Sondaż IBRiS
Społeczeństwo
Nie żyje Jacek Zieliński ze Skaldów. „Odszedł wielki polski kompozytor i muzyk”
Społeczeństwo
Morskie Oko. Koń upadł na drodze, woźnica uderzył go w pysk. Jest reakcja ministerstwa
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają Daniela Obajtka jako prezesa Orlenu?
Społeczeństwo
Aktywiści mówią „dość”. Pozwą polskie państwo z powodu cierpienia psów i kotów