Większości samorządów zależy właśnie nie na meldunku, ale bardziej na deklaracji o rozliczaniu podatku na ich terenie przez mieszkańców. – Obowiązek meldunkowy za rok czy dwa zniknie – wyjaśnia Agnieszka Kłąb, rzecznik stołecznego ratusza.
Warszawa od kilku lat prowadzi akcję „Rozlicz PIT w Warszawie, to do Ciebie wróci". Płacący podatki w stolicy mogą liczyć na dodatkowe punkty podczas rekrutacji do przedszkoli czy tańsze bilety okresowe w komunikacji miejskiej.
Kolejna odsłona akcji zacznie się w marcu. – Z PIT mamy rocznie ok. 3 mld zł. Każdy podatnik to średnio 3 tys. zł (aż tyle, bo Warszawa jest jednocześnie gminą i powiatem, poza tym w stolicy zarabia się lepiej niż przeciętnie w kraju – red.). Łatwo więc policzyć, że tysiąc nowych podatników to już 3 mln zł w budżecie – mówi Agnieszka Kłąb.
Także Gdańsk namawia do rozliczania się w tym mieście. – Ale osobom, które się na to zdecydują, nie dajemy żadnych bonusów, bo to jest źle odbierane – tłumaczy Antoni Pawlak, rzecznik Gdańska.
Dodaje, że mieszkańcy, którzy rozliczają podatek, a zarazem swój 1 proc. PIT przekażą na gdańską organizację pożytku publicznego, co roku są zapraszani na specjalny koncert. Biletem jest ksero zeznania podatkowego.
Dr Marek Rymsza, socjolog z UW i ekspert Instytutu Spraw Publicznych, mówi, że rywalizacja samorządów o osoby zameldowane i rozliczające się u nich z PIT to gra o sumie zerowej. Tam, gdzie jedna gmina zyska, inna straci. – Każdy musi być gdzieś zameldowany i gdzieś płacić podatki – mówi.