W Dniu Dziecka Kancelaria Premiera Rady Ministrów zaprosiła rodziców wraz z pociechami na dzień otwarty. Chętnych było ponad 11 tysięcy – tyle ludzi weszło na rządowy teren. Część z nich – 1,2 tys. – zwiedziła siedzibę prezesa Rady Ministrów. Każdy z tej grupy mógł wejść do gabinetu premiera, na salę posiedzeń Rady Ministrów. Ci, którzy do siedziby się nie dostali, mogli pochodzić po terenie KPRM, w tym po parku.
Jak ustaliła „Rz", grupa ta weszła bez jakiejkolwiek kontroli ze strony BOR, choć samo Biuro było do tego przygotowane – było specjalne stanowisko wyposażone w urządzenia m.in. do kontroli pirotechnicznej. Sprawdzania zaniechano na wyraźne polecenie premiera Donalda Tuska. Z notatek służbowych BOR wynika, że polecenie przekazali przez telefon szefowi ochrony premiera oraz komendantowi ochrony KPRM ministrowie Kancelarii: rzecznik rządu Paweł Graś i Igor Ostachowicz. Szef ochrony premiera odpowiada za jego fizyczne bezpieczeństwo, a komendant za ochronę KPRM.
Gdy „Rz" zainteresowała się sprawą, informacji zażądał minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz. – Minister czeka na pełne wyjaśnienia, z oceną musimy się wstrzymać – mówi „Rz" Małgorzata Woźniak, rzeczniczka MSW.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że po otrzymaniu polecenia szefa rządu oficerowie nie konsultowali decyzji o wpuszczeniu gości bez kontroli ze swoim przełożonym. – Stało się to dopiero wtedy, gdy ludzie zaczeli wchodzić do KPRM – mówi „Rz" informator z BOR.
To złamanie wszelkich procedur opisanych w dwóch wewnętrznych dokumentach BOR: instrukcji ochrony obiektu i instrukcji działań ochronnych, a także przekroczenie ustawy o BOR.