Szef MON Bogdan Klich wysłał zwierzchnikowi Sił Zbrojnych do podpisania 15 nominacji generalskich. Ale Lech Kaczyński zaakceptował tylko trzy kandydatury.
– Nominacje generalskie to prerogatywa prezydenta. Decyzję podjął w trosce o Siły Zbrojne i na podstawie wiedzy o przedstawionych mu kandydatach – tłumaczy powody gen. Roman Polko, wiceszef Biura Bezpieczeństwa Narodowego przy Pałacu Prezydenckim.
Robert Rochowicz, rzecznik prasowy MON, twierdzi, że minister Klich, wyznaczając kandydatów, chciał uporządkować sytuację prawną. – Oficerowie zajmują konkretne stanowiska i mają prawo oczekiwać, że będą one tożsame z ich stopniem wojskowym – twierdzi.
Także Janusz Zemke z Klubu Lewica, szef Sejmowej Komisji Obrony Narodowej, uważa, że decyzja prezydenta jest demonstracyjnym podważeniem kompetencji ministra obrony.
– Jak również ludzi, którzy i tak zajmują już stanowiska generalskie. To bardzo niedobra sytuacja dla samej armii. Na miejscu ministra wycofałbym wszystkie nominacje i nie zgłaszał ich już do końca kadencji obecnego prezydenta – mówi Zemke.