Na poligonach w Drawsku Pomorskim i Ustce trwają manewry polskich wojsk pod kryptonimem Anakonda 2008. Uczestniczy w nich od kilku dni prawie 7 tys. żołnierzy. Mają do dyspozycji 1400 pojazdów wojskowych różnego typu. Siły Powietrzne wysłały 43 samoloty i śmigłowce. Ćwiczy też 19 okrętów Marynarki Wojennej.
Wojsko współpracuje z innymi służbami, m.in. policją i Strażą Graniczną. W akcję zaangażowany jest również samorząd województwa pomorskiego. Całość koordynuje Dowództwo Operacyjne z generałem Bronisławem Kwiatkowskim na czele.
Wojska Lądowe dostały zadanie załamania natarcia przeciwnika, stworzenia zgrupowania uderzeniowego oraz zaplanowania i wykonania przeciwuderzenia. Siły Powietrzne musiały wywalczyć przewagę w powietrzu, wesprzeć siły morskie i lądowe, a także stworzyć osłonę zaplecza walczących wojsk. Z kolei marynarka miała uzyskać przewagę na morzu.
Chociaż ćwiczenia jeszcze się nie skończyły, już wiadomo, że poszczególne rodzaje wojsk wywiązały się ze swoich zadań. Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła samoloty wroga. Maszyny Su-22 ostrzelały z broni pokładowej obce statki płynące w kierunku polskiego wybrzeża. W tym samym czasie F-16 stoczyły walkę w powietrzu z Mig-22, a śmigłowce uratowały rozbitków. Tymczasem żołnierze 7. Brygady Obrony Wybrzeża desantowali się z okrętów Marynarki Wojennej, by wesprzeć działania kolegów na lądzie.
Czemu służą takie ćwiczenia? – Są testem planów i wcześniej opracowanych scenariuszy ataku. Mają też zweryfikować określone koncepcje wojenne i przygotować nowe – mówi prof. gen. Bolesław Balcerowicz, strateg, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim.