Reklama

Wróg najechał Wislandię

Atak został odparty – największe ćwiczenia polskich wojsk na Pomorzu kończą się sukcesem

Publikacja: 25.09.2008 06:56

W manewrach pod kryptonimem „Anakonda 2008” bierze udział prawie siedem tysięcy żołnierzy, którzy ma

W manewrach pod kryptonimem „Anakonda 2008” bierze udział prawie siedem tysięcy żołnierzy, którzy mają do dyspozycji 1400 pojazdów wojskowych. W ćwiczeniach biorą też udział 43 samoloty i 19 okrętów

Foto: Rzeczpospolita, Seweryn Sołtys

Na poligonach w Drawsku Pomorskim i Ustce trwają manewry polskich wojsk pod kryptonimem Anakonda 2008. Uczestniczy w nich od kilku dni prawie 7 tys. żołnierzy. Mają do dyspozycji 1400 pojazdów wojskowych różnego typu. Siły Powietrzne wysłały 43 samoloty i śmigłowce. Ćwiczy też 19 okrętów Marynarki Wojennej.

Wojsko współpracuje z innymi służbami, m.in. policją i Strażą Graniczną. W akcję zaangażowany jest również samorząd województwa pomorskiego. Całość koordynuje Dowództwo Operacyjne z generałem Bronisławem Kwiatkowskim na czele.

Wojska Lądowe dostały zadanie załamania natarcia przeciwnika, stworzenia zgrupowania uderzeniowego oraz zaplanowania i wykonania przeciwuderzenia. Siły Powietrzne musiały wywalczyć przewagę w powietrzu, wesprzeć siły morskie i lądowe, a także stworzyć osłonę zaplecza walczących wojsk. Z kolei marynarka miała uzyskać przewagę na morzu.

Chociaż ćwiczenia jeszcze się nie skończyły, już wiadomo, że poszczególne rodzaje wojsk wywiązały się ze swoich zadań. Obrona przeciwlotnicza zestrzeliła samoloty wroga. Maszyny Su-22 ostrzelały z broni pokładowej obce statki płynące w kierunku polskiego wybrzeża. W tym samym czasie F-16 stoczyły walkę w powietrzu z Mig-22, a śmigłowce uratowały rozbitków. Tymczasem żołnierze 7. Brygady Obrony Wybrzeża desantowali się z okrętów Marynarki Wojennej, by wesprzeć działania kolegów na lądzie.

Czemu służą takie ćwiczenia? – Są testem planów i wcześniej opracowanych scenariuszy ataku. Mają też zweryfikować określone koncepcje wojenne i przygotować nowe – mówi prof. gen. Bolesław Balcerowicz, strateg, wykładowca na Uniwersytecie Warszawskim.

Reklama
Reklama

Za dwa miesiące polskie władze ogłoszą stan wojny. Na szczęście tylko wirtualnej

Jak dowiedziała się „Rz”, niektóre efekty manewrów na pomorskich poligonach mają zostać wykorzystane niebawem w scenariuszu tzw. strategicznej gry obronnej. Na przełomie listopada i grudnia polskie władze, na czele z prezydentem i premierem, ogłoszą stan wojny. Będzie się ona jednak toczyć w warunkach wirtualnych. Potrwa tydzień. Wszystkie szczeble administracji, wojska i służb dostaną opis zagrożenia.

Taka wirtualna wojna jest prowadzona w Polsce od początku XXI wieku. Jej pomysłodawcą jest gen. Stanisław Koziej, ekspert wojskowy, były wiceminister obrony.

– Istotą strategicznych gier obronnych jest praktyczne zweryfikowanie pewnych zagrożeń. Takie ćwiczenia jak Anakonda powinny realizować zalecenia, które powstały po przeprowadzeniu gry. Z drugiej strony wnioski z praktycznych manewrów muszą także być brane pod uwagę w kolejnym jej scenariuszu – wyjaśnia gen. Koziej.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: e.zemla@rp.pl

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Służby
Dlaczego w Lubartowie ogłoszono alarm powietrzny? Wojewoda czeka na wyjaśnienia
Służby
Odmowa prezydenta Karola Nawrockiego. Nie przyznał orderów i odznaczeń w służbach specjalnych
Służby
Sondaż: Niejednoznaczna ocena działań państwa po dywersji na torach
Służby
Kolejna wizyta funkcjonariuszy CBA w siedzibie fundacji Tadeusza Rydzyka
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama