Edyta ŻemŁaZa rok 6. Brygada Desantowo-Szturmowa z Krakowa ma się stać 6. Brygadą Powietrzno-Desantową.
– Będzie wykonywała działania powietrzno-desantowe, czyli w dużym uproszczeniu będzie przystosowana do desantu sprzętu i ludzi z samolotów na duże odległości – mówi kpt. Marcin Gil, oficer prasowy brygady. Do tej pory jednostka dokonywała desantu na krótkie odległości ze śmigłowców. – Ta zmiana to powrót do tradycji – dodaje kpt. Gil.
Pierwsza tego typu jednostka w Polsce powstała w latach 50. Była to 6. Pomorska Dywizja Powietrzno-Desantowa z Krakowa, tzw. czerwone berety. Na początku lat 90. została jednak przemianowana na szturmową i od tego czasu brygada utraciła status jednostki powietrzno-desantowej.
Teraz polska armia znów będzie miała taką jednostkę. – Te zmiany idą w dobrym kierunku, bo wojsko musi być przygotowane w razie wojny na szybkie przerzuty żołnierzy i sprzętu wojskowego w dowolny rejon – komentuje gen. Roman Polko, były dowódca jednostki specjalnej GROM. – Obawiam się jednak, że jeśli operacja nie zostanie dobrze przygotowana, wszystko skończy się na zmianie nazwy.
Jego zdaniem żołnierze muszą przejść specjalistyczne szkolenie i dostać odpowiedni sprzęt. A, jak opowiadają nam spadochroniarze, z tym nie jest najlepiej. Podstawowy problem to samoloty. Żołnierze nie mają z czego skakać podczas ćwiczeń.