Polski wywiad w służbie CIA

Na początku 2002 r. kilkunastu polskich oficerów wywiadu oddelegowano pod rozkazy Amerykanów

Publikacja: 15.04.2009 05:05

Od wielu lat polski wywiad współdziała blisko z Amerykanami - Janusz Zemke

Od wielu lat polski wywiad współdziała blisko z Amerykanami - Janusz Zemke

Foto: Fotorzepa, Radek Pasterski RP Radek Pasterski

Prawdziwa historia powstania amerykańskiej tajnej bazy na Mazurach sięga początku roku 2002. Amerykanie zwrócili się wtedy do Polski, by oddała im do wyłącznej dyspozycji kilkunastu oficerów wywiadu cywilnego i wojskowego. Taka grupa powstała. – Liczyła nie więcej niż 20 osób – mówi informator „Rz”. Co robiła? Amerykański wywiad zlecał jej konkretne zadania. Na prowadzenie operacji dostawała od nich pieniądze. – M.in. karty kredytowe bez limitów – opowiada jeden z naszych rozmówców.

O szczegółach prowadzonych przez ten zespół operacji nasi informatorzy nie chcą mówić. – Amerykanie mają nam za co dziękować – ucina były wysoki rangą oficer służb.

Kto trafił do tej grupy? – Amerykanie szukali ludzi, którzy nie kojarzyliby się z nimi. Niektórzy nie mówili nawet dobrze po angielsku. I o to chodziło – dodaje jeden z byłych oficerów.

– Szukali osób, które miały doskonałe kontakty na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Ci byli najbardziej cenni, bo znali metody pracy przeciwnika. Wielu przeszło szkolenie jeszcze w ZSRR – zaznacza oficer służb.

Szefem tej komórki został były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, który teraz jest już poza służbami.

– W tej specgrupie pracowali tylko ludzie z cywilnego wywiadu (wtedy był to zarząd wywiadu Urzędu Ochrony Państwa – red.) – zapewnia wysoki rangą oficer WSI. – Wojsko na taką współpracę nie poszło. WSI wprawdzie pisało depesze dla CIA, ale zawsze o tym, co dostaną Amerykanie, decydowała nasza centrala. W tamtej grupie było inaczej. Najpierw informacja szła do CIA.

Osoba znająca szczegóły pracy komisji weryfikacyjnej potwierdza: – Gdyby WSI oddelegowało oficerów do jakiejś specgrupy dla CIA, wiedziałaby o tym komisja weryfikacyjna. A tam takich informacji nie było. Dlatego WSI w tej grupie być nie mogło.

Dlaczego Amerykanie zwrócili się do Polaków o oddelegowanie oficerów? Sprawa sięga połowy sierpnia 2001 r. Wtedy z placówki wywiadu na Bliskim Wschodzie do Warszawy trafiła depesza, z której wynikało, że terroryści szykują duży zamach. – Nie byliśmy w stanie wskazać dokładnego celu. Wiedzieliśmy tylko, że uderzenie nastąpi w jeden z krajów zachodnich – mówi wysoki rangą były oficer WSI. – Taka informacja została przekazana CIA.

Miesiąc później terroryści porwali cztery samoloty. Dwa z nich rozbiły wieże WTC w Nowym Jorku. – Po tych atakach przyszło polecenie, by zbierać wszystkie informacje o sprawcach zamachów – mówi nasz rozmówca. – Tak powstał jeden dokument. Drugi przygotował zarząd wywiadu UOP.

Kilka dni po zamachach oba dokumenty znalazły się na biurku premiera Jerzego Buzka. W jego gabinecie spotkali się szefowie służb. Jak mówi „Rz” jeden z uczestników tego spotkania, polski wywiad miał już wtedy informacje, że zamachów dokonała al Kaida. – Ta wiedza natychmiast trafiła do Amerykanów – zaznacza.

We wrześniu 2001 roku w Polsce wybory wygrało SLD, premierem został Leszek Miller. Jeszcze w październiku 2001 r. Polska poinformowała Amerykanów, że może pomóc w schwytaniu terrorystów.

W odpowiedzi z szefami naszych służb skontaktował się osobiście szef amerykańskiego wywiadu George Tenet.

– CIA chciało początkowo innej pomocy, niż im oferowaliśmy. Zależało im bowiem na przekazaniu naszych źródeł informacji. A na to nie mogliśmy się zgodzić – mówi były wysoki rangą urzędnik MON. – Spalilibyśmy swoje źródła – dodaje osoba znająca szczegóły rozmów z CIA.

Na początku 2002 r. Amerykanie znów poprosili o pomoc. Tym razem właśnie o oddelegowanie oficerów.

Złożona z nich grupa została rozwiązana przed wyborami w 2005 r. Teraz jej działalnością interesuje się Prokuratura Krajowa badająca sprawę tajnych więzień CIA. – Można mówić o współpracy wywiadowczej w ramach NATO. Problem w tym, że w początkowej fazie wojna w Afganistanie nie była operacją paktu północnoatlantyckiego. A zatem jak traktować osoby, które zbierały dokumenty dla CIA? Jak najemników? Podwójnych agentów? Na to pytanie też trzeba znaleźć odpowiedź w prowadzonym śledztwie – zaznacza nasz informator znający jego kulisy.

– Od wielu lat polski wywiad wojskowy i cywilny współdziała blisko z Amerykanami – mówi Janusz Zemke, były wiceszef MON, dziś poseł Lewicy. – To współdziałanie polega na przekazywaniu informacji, szkoleniu, wymianie sprzętu. Tam, gdzie możemy pomagać w łapaniu terrorystów i morderców, powinniśmy działać. Polska to robiła, robi i powinna robić.

Prawdziwa historia powstania amerykańskiej tajnej bazy na Mazurach sięga początku roku 2002. Amerykanie zwrócili się wtedy do Polski, by oddała im do wyłącznej dyspozycji kilkunastu oficerów wywiadu cywilnego i wojskowego. Taka grupa powstała. – Liczyła nie więcej niż 20 osób – mówi informator „Rz”. Co robiła? Amerykański wywiad zlecał jej konkretne zadania. Na prowadzenie operacji dostawała od nich pieniądze. – M.in. karty kredytowe bez limitów – opowiada jeden z naszych rozmówców.

Pozostało 89% artykułu
Służby
Nie będzie kodeksu pracy operacyjnej. Rząd wprowadza obostrzenia dla służb przez rozporządzenia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą