Prawdziwa historia powstania amerykańskiej tajnej bazy na Mazurach sięga początku roku 2002. Amerykanie zwrócili się wtedy do Polski, by oddała im do wyłącznej dyspozycji kilkunastu oficerów wywiadu cywilnego i wojskowego. Taka grupa powstała. – Liczyła nie więcej niż 20 osób – mówi informator „Rz”. Co robiła? Amerykański wywiad zlecał jej konkretne zadania. Na prowadzenie operacji dostawała od nich pieniądze. – M.in. karty kredytowe bez limitów – opowiada jeden z naszych rozmówców.
O szczegółach prowadzonych przez ten zespół operacji nasi informatorzy nie chcą mówić. – Amerykanie mają nam za co dziękować – ucina były wysoki rangą oficer służb.
Kto trafił do tej grupy? – Amerykanie szukali ludzi, którzy nie kojarzyliby się z nimi. Niektórzy nie mówili nawet dobrze po angielsku. I o to chodziło – dodaje jeden z byłych oficerów.
– Szukali osób, które miały doskonałe kontakty na Bliskim i Środkowym Wschodzie. Ci byli najbardziej cenni, bo znali metody pracy przeciwnika. Wielu przeszło szkolenie jeszcze w ZSRR – zaznacza oficer służb.
Szefem tej komórki został były oficer Wojskowych Służb Informacyjnych, który teraz jest już poza służbami.