Komandosi w elicie NATO

Dzięki siłom specjalnym Polska może się stać jednym z najważniejszych członków NATO

Publikacja: 07.12.2009 04:15

Komandosi GROM często muszą narażać życie dla innych

Komandosi GROM często muszą narażać życie dla innych

Foto: EAST NEWS

Dowództwo NATO doceniło polskich komandosów i zaprosiło nasz kraj do elitarnego klubu państw, których specjalnością są właśnie siły specjalne. Tak jest w USA, Wielkiej Brytanii, Francji i we Włoszech.

Jak dowiedziała się „Rz”, dzięki temu polscy oficerowie z Dowództwa Wojsk Specjalnych z Krakowa mogliby stanąć na czele struktury odpowiedzialnej za dowodzenie i koordynowanie sił specjalnych wszystkich członków sojuszu (NATO Special Operations Coordination Center).

[srodtytul]Pozycja w menu[/srodtytul]

– Wiele razy słyszałem od dowódców NATO pochwały pod adresem np. naszego GROM – podkreśla były wiceszef resortu obrony Janusz Zemke, eurodeputowany SLD.

Na razie komandosi z polskich jednostek specjalnych (GROM, Formoza, 1. Pułk Specjalny Komandosów z Lublińca) skupionych w krakowskim dowództwie wykonują jedynie rozkazy w ramach międzynarodowych operacji specjalnych.

– Musimy sobie odpowiedzieć na pytanie, czy chcemy być pozycją w menu czy osobą siedzącą przy stole – dodaje gen. Włodzimierz Potasiński, szef Dowództwa Wojsk Specjalnych. I jak zaznacza, dzięki wejściu do tego elitarnego grona dostalibyśmy prawo decydowania nie tylko o sobie, lecz i o innych.

– Działania sił specjalnych mają istotne znaczenie dla powodzenia innych operacji NATO – mówi Dariusz Rosati, były szef polskiej dyplomacji.

A ekspert ds. stosunków międzynarodowych prof. Zbigniew Lewicki ocenia: – Taka specjalizacja w NATO byłaby niewątpliwie pożądana, bo w siłach specjalnych najważniejsi są ludzie, a tu mamy się czym pochwalić.

[srodtytul]Dziesięciu ze stu[/srodtytul]

By polscy komandosi mogli dowodzić operacjami w ramach NATO, nasza armia musi spełnić wiele warunków.

Najważniejszy to rozbudowanie już istniejących jednostek specjalnych i stworzenie nowych. Jak ustaliła „Rz” – już tak się dzieje. W GROM, Formozie i 1. Pułku Specjalnym Komandosów z Lublińca tworzone są dodatkowe oddziały bojowe.

Poza tym dowództwo w Krakowie niedawno utworzyło Jednostkę Wsparcia Dowodzenia i Zabezpieczenia Wojsk Specjalnych. Nie jest łatwo tam trafić – ze 100 chętnych po selekcji zostaje dziesięciu. To oni mają odpowiadać m.in. za przygotowanie akcji. Jednostka otrzymała imię gen. Augusta Emila Fieldorfa „Nila”.

W Krakowie tworzony jest też oddział, którego głównym zadaniem będzie zbieranie i analizowanie informacji. – To ważny ruch. Najbardziej elitarne jednostki specjalne działają na pograniczu wywiadu – mówi gen. Roman Polko, były szef GROM.

W budowę polskich sił specjalnych zaangażowali się sojusznicy, szczególnie Amerykanie, którzy nieodpłatnie przysyłają oficerów: instruktorów i specjalistów z różnych dziedzin, np. planowania operacji specjalnych czy logistyki. W ostatnim czasie przez krakowskie dowództwo przewinęło się ich już ponad 600. – Nie ma praktycznie miesiąca, byśmy nie pracowali z zespołem NATO – mówi oficer z krakowskiego dowództwa.

[srodtytul]Czekają na śmigłowce[/srodtytul]

Jednak są problemy do rozwiązania. – Nie tak łatwo znaleźć odpowiednich kandydatów – przyznają oficerowie. I zastrzegają, że informacje o liczebności jednostek specjalnych są tajne.

Poza tym przygotowania trwają dłużej, niż zakładano. Polska armia miała osiągnąć tzw. zdolność do prowadzenia samodzielnych sojuszniczych operacji specjalnych w 2012 r. Ale minister obrony Bogdan Klich przesunął ten termin na 2014 r. – Trudno tu posądzić kogokolwiek o złą wolę. Światowy kryzys dotknął niemal wszystkich armii – podkreśla gen. Polko.

Kolejna sprawa to wyposażenie. Komandosi do tej pory nie dostali śmigłowców. A przeprowadzenie akcji sił specjalnych nie jest możliwe bez wsparcia z powietrza, choćby do przetransportowania na miejsce.

Komandosi potrzebują więc co najmniej 17 śmigłowców, by stworzyć w ramach krakowskiego dowództwa specjalną jednostkę wsparcia powietrznego.

– Jeżeli nie przyspieszymy pracy, zmarnujemy szansę, by w NATO móc odgrywać liczącą się rolę – ostrzega gen. Polko.

[ramka][srodtytul]Turcja też walczy[/srodtytul]

Obok Polski także Turcja aspiruje do tego, by w ramach sojuszu północnoatlantyckiego być krajem, którego specjalnością byliby komandosi. Atutem Turcji jest niewątpliwie to, że to jeden z najważniejszych członków NATO – ma po Stanach Zjednoczonych najliczniejszą armię. Dodatkowo Turcja odgrywa dla NATO szczególną rolę z racji swojego położenia geopolitycznego. Polska, zdaniem analityków, ma również sporo atutów, by wyspecjalizować się w siłach specjalnych. Po pierwsze nasi komandosi sprawdzili się już w operacjach NATO. Po drugie nasz kraj mógłby stać się w tej dziedzinie centrum dla państw Europy Środkowo-wschodniej. [/ramka]

Dowództwo NATO doceniło polskich komandosów i zaprosiło nasz kraj do elitarnego klubu państw, których specjalnością są właśnie siły specjalne. Tak jest w USA, Wielkiej Brytanii, Francji i we Włoszech.

Jak dowiedziała się „Rz”, dzięki temu polscy oficerowie z Dowództwa Wojsk Specjalnych z Krakowa mogliby stanąć na czele struktury odpowiedzialnej za dowodzenie i koordynowanie sił specjalnych wszystkich członków sojuszu (NATO Special Operations Coordination Center).

Pozostało 89% artykułu
Służby
Kto nagrywał białoruskich kibiców na meczu w Warszawie? Czy sprawą zajmą się służby?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Służby
Strefa buforowa na granicy z Białorusią zostanie na dłużej
Służby
Piotr Pogonowski zatrzymany. Został doprowadzony do Sejmu na przesłuchanie
Służby
„O Pegasusie dowiedziałem się z mediów”. Były szef ABW Piotr Pogonowski zeznawał po doprowadzeniu przed komisję śledczą
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Służby
Piotr Pogonowski: Jako były szef ABW chciałbym sprostować kłamstwa o Pegasusie