Państwo zaciska pasa, ale kryzys wydaje się nie dotykać Służby Celnej. Premie za 2009 r. dla 16 dyrektorów izb celnych zamknęły się w kwocie 133,5 tys. zł. Za 2010 r. było to już 287 tys., a za ubiegły – 388 tys.
Najskromniejsze wyróżnienia wyniosły kilkanaście tysięcy złotych. Ale np. szefowa Izby Celnej w Szczecinie zainkasowała 46 tys. zł. Za co? Między innymi za ,,prowadzenie przetargów na rzecz Służby Celnej", „realizację projektu pomocowego Funduszu Norweskiego" i ,,podjęcie zadania utworzenia centralnego ośrodka INTRASTAT". Dyrektora z Przemyśla też nagrodzono m.in. za przetargi. Resort finansów, któremu podlega Służba Celna, twierdzi, że dyrektorzy dostali mnóstwo nowych zadań w związku z modernizacją tej służby i stąd biorą się wyższe premie.
– Nagrody niektórych dyrektorów przekraczają roczne zarobki szeregowego funkcjonariusza z kilkunastoletnim stażem – oburza się Sławomir Siwy, szef Związku Zawodowego Celnicy PL. Według niego brakuje czytelnych i precyzyjnych zasad, na podstawie których przyznaje się premie. – To tworzy ogromne pole do nadużyć i patologii – przekonuje.
Resort finansów twierdzi, że takie zasady są w rozporządzeniu Rady Ministrów z 5 stycznia 2010 r. – Nagrody przyznawane są indywidualnie za szczególne osiągnięcia wykraczające poza zakres obowiązków służbowych i wzorowe wypełnianie zadań służbowych – tłumaczy Sylwia Stelmachowska z MF.
Siwy twierdzi jednak, że rozporządzenie jest zbyt ogólnikowe. Przypomina, że dwa lata temu NIK skrytykował dysproporcje w nagrodach. Zdaniem szefa związkowców od tego czasu sytuacja tylko się pogorszyła.